Dekada pod koszem: rozdział czerwony (część 1)
W tym roku mija dziesięć lat od powstania Stowarzyszenia Górnik Wałbrzych 2010, które kieruje biało-niebieskimi koszykarzami. O długiej podróży klubu z samego dna aż do wygrania 1 ligi, rozmawialiśmy z Ryszardem Burdkiem, członkiem zarządu stowarzyszenia.
Witajcie w rozdziale czerwonym. To barwa ostrzegawcza, zwiastująca zagrożenie, stopująca dalsze działania. W 2010 roku pierwszoligowy Górnik stał na czerwonym świetle, miał kłopoty, by wiązać koniec z końcem. W najbliższej perspektywie groził mu kompletny upadek. Apogeum tarapatów nastąpiło w pierwszej połowie 2011 roku, gdy rozpadający się klub spadł w kiepskim stylu z zaplecza ekstraklasy. W bardzo kiepskim, bo gadżetem pożegnalnym była taczka, którą kibice wprowadzili na parkiet, zapraszając na „pokład” ówczesnych działaczy.
W tamtym czasie, w sezonie 2010/11, bardzo dobrze w lidze radzili sobie młodzicy Górnika, złożeni z graczy z roczników 1997 i 1998. W zdolne pokolenie zaangażowali się rodzice młodych adeptów basketu, którzy z niepokojem spoglądali na to, co dzieje się z pierwszą drużyną. W tym gronie był wspomniany Ryszard Burdek: – Byliśmy związani z klubem już wcześniej. Początkowo tworzyliśmy Radę Rodziców, ciało doradcze przy szkoleniu młodzieży. W tym czasie spółka akcyjna prowadząca Górnika miała ogromne kłopoty organizacyjne. Tworząc struktury stowarzyszenia, chcieliśmy budować wałbrzyską koszykówkę od podstaw, na zdrowych fundamentach – mówi.
Rok 2015, trzecioligowy mecz Górnika Wałbrzych z Górnikiem Nowe Miasto
Górnik wystartował więc w najniższej 3 lidze, już w pełni dowodzony przez Stowarzyszenie Górnik Wałbrzych 2010. W składzie sami nieopierzeni wychowankowie. Burdek: – W początkowym okresie funduszy nie było prawie na nic. W ramach sponsoringu otrzymaliśmy butelki wody gazowanej. Pamiętam do dziś, że jako zarząd zajmowaliśmy się odkręcaniem korków, by tę wodę rozgazować (śmiech). Działaliśmy jednak dalej, zyskując coraz większe zaufanie, rozpoczęliśmy też starania o środki miejskie. Wałbrzyski magistrat spoglądał na nas coraz bardziej przychylnym okiem.
Już w czasach Rady Rodziców współpracę z klubem rozpoczęła firma z branży giełd transportowych, czyli Trans.eu. Na początku było to drobne wsparcie dla grup młodzieżowych, na które składał się sprzęt sportowy i koszulki meczowe. Z czasem firma spod Wrocławia stała się partnerem strategicznym klubu, będąc dziś największym sponsorem Górnika, obok miasta Wałbrzych.
W sezonie 2011/12 klub był jednak wciąż w organizacyjnych powijakach, oczekiwania od młodzieży nie były duże. Najbardziej pamiętnym spotkaniem były derby Wałbrzycha pomiędzy Górnikiem a KK Prometem (76:81), w wypełnionej po brzegi hali przy pl. Teatralnym. – Pamiętam pomeczowe rozmowy. Po obu stronach barykady były osoby, które się dobrze znały. Żyjemy przecież w tym samym mieście. Spotykaliśmy się, wszyscy byliśmy entuzjastami koszykówki, ale nagle okazało się, że kibicujemy dwóm różnym drużynom. Pojawiła się myśl, że to tak dłużej trwać nie może, że coś z tym trzeba zrobić – dodaje nasz rozmówca.
Fuzja Górnika z KK miała być nowym początkiem. Nie wszystko jednak poszło po myśli zawodników i działaczy, ale o tym w kolejnym numerze!
Tekst: Dominik Hołda
Fot. użyczone (Mateusz Dudka)
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj