Wojciech Tochman w Wałbrzychu: Ostrzeżenie przed trupem w szafie
Kat i ofiara w jednym domu
Reportażysta Wojciech Tochman 4 marca 2019 odwiedził Bibliotekę pod Atlantami i wałbrzyskich wielbicieli reportaży ze swoją najnowszą książką - "Pianie kogutów, płacz psów" uważanej za trzecią część tryptyku o ludobójstwie tworzonym razem z książkami "Jakbyś kamień jadła" i "Dzisiaj narysujemy śmierć". Te opowieści reporterskie zaprowadziły czytelników najpierw do powojennej Bośni, potem do poranionej krwawym antagonizmem Rwandy, by teraz przenieść nas - sytych i pewnych trwałości pokoju między Bugiem a Odrą - do Kambodży. - W Bośni i Rwandzie mieliśmy do czynienia z ludobójstwem sąsiedzkim jednak to nie "swoi" mordowali "swoich", ale robili to Chorwaci i Serbowie, lub Hutu i Tutsi. A w Kambodży Khmerzy mordowali Khmerów, dlatego ludzie nie potrafią zrozumieć dlaczego to się wydarzyło - mówi Wojciech Tochman, dwukrotny laureat Literackiej Nagrody NIKE.
Poznanie tych, którzy przetrwali piekło reżimu Pol Pota i czystek etnicznych było dla reportera wyzwaniem. Przez 11 lat jeździł do Kambodży, dwa lata tam mieszkał. Starał się nie porównywać tamtejszych warunków i zachowań do naszych realiów, nie oceniać. - Tam każdy kat kogoś stracił. Dzieci przyuczano do zabijania i donoszenia na innych. Kat i ofiara żyli tam w jednym cele, nikt się nie czuł katem, a każdy ofiarą - wyjaśnia reportażysta, namawia do samodzielnych przemyśleń na podstawie lektury i dodaje: - Te moje trzy książki wymagają ciszy, spokoju i przemyśleń. Wolałbym, by każdy odpowiedział sobie na pewne pytania samodzielnie. Nie chcę ich "przegadywać"...
Szkielet w szafie i dziedziczenie braku czułości
Wybór Kambodży za kolejny temat badań nie był przypadkowy. - Chciałem sprawdzić jak czuje się wspólnota, która ma nieprzepracowaną traumę, nieosądzone sprawy sprzed lat o których się nie mówi, a które zamiecione pod dywan kisną i fermentują. Ujściem tego jest wszechobecna przemoc - wyjaśnia gość Atlantów. Swoje postacie z nowej książki poznał, rozmawiał z nimi za pośrednictwem tłumaczy, próbował spotykać ludzi w ich naturalnym środowisku, cenne były chwile, w których był zapraszany do domu Khmera. Pokazuje przykłady skaz psychicznych wywołanych traumą i "zamiataniem jej pod dywan".
I choć autor skromnie stwierdza, że "nie udaje, że zrozumiał i zobaczył wszystko", jednak namalowany przez niego portret Kambodży jest przejmujący. Kobieta, którą od 40 lat więzi jej mąż choruje psychicznie odkąd będąc w czwartej ciąży natrafiła przypadkiem na zbiorową mogiłę z kilkudziesięcioma ciałami. Czy jej choroba by się rozwinęła bez tego dramatycznego zdarzenia? Autor prowokuje do zadawania pytań, ale też przemawia głosami swoich rozmówców. - U Khmerów psychologowie dostrzegli baksbat, czyli syndrom łamanej odwagi. Przypomina on PTSD, syndrom stresu pourazowego, ale ma też dodatkowe elementy, m.in. strach, który nie odszedł po traumie, nieokazywanie uczuć, nieufność w stosunku do ludzi, niezapraszanie ich do domu, ale też przejawia się uległością i okazywanym posłuszeństwem. Baksbat jest dziedziczony - zaznacza zdobywca dwóch nagród NIKE.
Biedne społeczeństwo Kambodży jest mocno spolaryzowane oraz podzielone na lepszych i gorszych, wszechobecny analfabetyzm i niedostatek cementują również przekonanie o opresyjności każdej władzy, a także wszechobecne łapówkarstwo. - Nawet za wyrobienie dowodu osobistego, przyjęcie do szpitala, czy zapisanie dziecka do szkoły. Khmerowie wracający do kraju z zagranicy wkładają też do paszportu 10 dolarów - opowiada reportażysta. Łapownictwo jest przykładem wszechobecnej przemocy.
Inną ciekawą prawidłowością zaobserwowaną w Kambodży jest nieokazywanie sobie przez Khmerów czułości, uczuć, unikanie dotyku. - Obecne pokolenie 30-latków zostało wychowane przez rodziców, których ówczesny reżim zmusił do małżeństwa. Te związki nie rozpadły się, a po kilkunastu latach urodziły się tam dzieci, które nigdy nie widziały, by ich rodzice okazywali sobie miłość, dotykali się i zacieśniali więzi. Jeśli już, to okazywali sobie złe emocje. Ich dzieci nie wiedzą, jak ważny jest dotyk. Moja znajoma, córka z takiego małżeństwa ma teraz swoje dziecko i przytula je, ale dowiedziała się, że tak trzeba z francuskiego magazynu - mówi gość Atlantów.
Sztuka rezygnacji
Spotkanie poprowadziła Sława Janiszewska, kierownik Działu Informacji Naukowej i Czytelń Biblioteki pod Atlantami w Wałbrzychu. Pytała twórcę o jego pracę z tłumaczami, mentorów zawodowych, działania w terenie z fotoreporterami i tajniki warsztatu. - Pisanie reportaży to sztuka rezygnacji i poznawanie ograniczeń - wyznał jej rozmówca i przytoczył kilka przykładów ograniczeń. Od finansowych przez czasowe, po gabaryty książki, które nie mogą być zbyt obfite by nie zrazić współczesnych czytelników. Do tego dochodzą też uwarunkowania kulturowe - Khmerowie unikali w rozmowie z obcym wielu tematów uznając za kwestie polityczne i tabu to, co człowiek Zachodu miał za neutralny temat rozmowy.
Podczas tego wieczoru można było zakupić książki gościa, zyskać jego podpis.
Kogo jeszcze spotkamy w marcu w Atlantach? - Wałbrzych: Dzień, tydzień, marzec w Bibliotece pod Atlantami
Elżbieta Węgrzyn
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj