Wałbrzyszanie, nie martwcie się – nadal jesteśmy „mumiowaci”
„Mumio” pokaże nam „Welcome Home, Boy!” – Spektakl trwa dwie godziny i czterdzieści minut nie licząc przerwy, ale widzowie chcą jeszcze, więc nas to uspokaja i nie boimy się przyjechać tu ze spektaklem kinoteatralnym. Postacie na scenie wchodzą w nim w pełną interakcję z tymi na ekranie i do tego jest nasza muzyka na żywo – zapowiadają członkowie grupy.
Jak mówią, kabaretem nie byli nigdy, ich żywiołem jest teatr, od którego zaczęli, a słowo „kabaret” „przykleiło się” do nich po pierwszym spektaklu o tytule „Kabaret Mumio”. - Nigdy nie komentowaliśmy treści politycznych, nie zajmowaliśmy się tak zwaną „bieżączką”. Jeśli chodzi o poczucie humoru, to na pewno będzie kontynuacja. Jeśli ktoś był na naszym występie w Szczawnie przed laty, będzie zadowolony – dodają.
Przygotowania spektaklu trwały prawie cztery lata. Jak zdradzili aktorzy z „Mumia”, podczas niego pojawią się: elementy sensacji, kryminał, dużo zaskoczeń, efekty mrożące krew w żyłach, pewien nieoczekiwalizm muzyczny i flet nosowy. Osoby o pewnej wrażliwości odnajdą tam drugie dno (egzystencjalne). Ale to komedia, co potwierdzają reakcje widzów.
- Na pewno spora zmiana jest, jeśli chodzi o formę, jest rozbudowana scenografia, dużo zmian świateł, inscenizacja, efekty multimedialne, mnóstwo postaci i kostiumów. Jak przy produkcji filmu nasze zdjęcia trwały tydzień, a na planie mieliśmy 30-40 osób. Było dotąd dziesięć pokazów. Nasz największy fan mówi, że to kolejny krok w kosmos, ale widzimy, że poczucie szczęścia mają i nowi widzowie. Jeśli chodzi o gęstość substancji, to my jesteśmy na scenie i na ekranie, potrojeni, a nawet „poczworzeni”. Występuje 9 postaci i gadamy ze sobą, co wygląda dość schizofrenicznie – zdradzają członkowie grupy.
- Nie chcemy być nieskromni, ale wydaje nam się, że udało nam się stworzyć zupełnie nową jakość. Jednak kontynuacja tego, co robiliśmy, jest na pewno, jeśli chodzi o poczucie humoru, absurdu i „mumiowatości” – uspokaja Jacek Borusiński. – A dla nas to powrót do korzeni, do teatru, na scenę, do smaków teatralnych i filmowych.
Jak mówią członkowie grupy, ich receptą na sukces okazało się pójście własną drogą, bez szczegółowych pomiarów tego, co odbiorcę może śmieszyć, a co nie, choć ostrzegano ich, że trzeba wszystko robić „pod widza” i myśleć tylko o tym, czy w danym momencie zachichocze, czy nie.
- Jeśli ktoś mnie klepie w plecy na przejściu dla pieszych i woła: „Zróbcie coś o sejmie, tam są teraz takie jaja!”, to znaczy, że totalnie minął się z naszą koncepcją. Większość kabaretów robi satyrę, a my tego nigdy nie robiliśmy. Jeśli nas coś nie bawi, nie robimy tego. A z tym widzem nie jest tak źle, jak wszyscy myślą. Czasem porównywano nas z grupą „Monty Python”, ale ich filmy zobaczyliśmy dopiero, kiedy to usłyszeliśmy. Oni prezentują rodzaj komizmu odwróconego o 180 stopni: coś się ma wydarzyć, a wydarza się coś nieoczekiwanego. My go raczej unikamy - mówi Dariusz Basiński.
Jak zapowiadają organizatorzy z WOK-u, w tym roku wałbrzyska giełda kabaretowa osiągnie pełnoletniość i wszyscy widzowie będą razem z nią świętować „osiemnastkę” – będzie szampan i życzenia, mile widziane będą prezenty. A widzowie mogą się spodziewać urodzinowych niespodzianek. Pierwszy dzień to przegląd sześciu kabaretów i stand-uperów, które wygrały konkurs, drugiego dnia wystąpi Kabaret Hrabi i laureat Grand Prix „KopalniaKa”, a trzeci dzień będzie należał do „Mumia”.
Czytaj też:
NEONÓWKA ZAWITA DO WAŁBRZYCHA JUŻ WKRÓTCE
KOPALNIAK LADA MOMENT
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj