Wałbrzych powiat: Z Malucha chce zrobić 'elektryka'
To nie żart. Wynalazca z Głuszycy zamierza stworzyć elektrycznego Fiata 126p, w którym wszystkie części będą polskie. Założył, że wyda na to… 5 tys. zł. Niemożliwe? Radosław Pawlaczyk nie zna takiego słowa. Może pamiętacie jego historię sprzed kilku miesięcy. Zaraz ją przypomnimy. Wtedy zrozumiecie dlaczego nazywamy go wynalazcą.
Radosław Pawlaczyk pracuje nad stworzeniem elektrycznego Malucha
W kwietniu tego roku, gdy epidemia koronawirusa zaczynała dopiero dawać o sobie znać, na rynku zaczęło brakować maseczek. Radosław Pawlaczyk, nie czekał aż „coś” spadnie mu z nieba. W myśl zasady „potrzeba matka wynalazku” w swoim garażu skonstruował… maszynę produkującą maseczki. Można? Można. W głowie się nie mieście.
Najnowszy pomysł konstruktora z Głuszycy wydaje się jeszcze bardziej abstrakcyjny. Tym razem Radosław Pawlaczyk wymyślił, że zbuduje elektrycznego Malucha. Kupił stare auto, stojące przez lata na kamieniach w Łomnicy. Zapłacił niewiele – jakąś symboliczną sumę – ale obiecał właścicielowi, że samochód będzie jeździł. – Jeszcze wtedy nie myślałem o stworzeniu auta elektrycznego. Zabrałem się za pracę. Rozpocząłem od drobnych napraw blacharskich, a gdy wyjąłem silnik pomyślałem, „a gdyby tak zrobić z Malucha samochód elektryczny” – opowiada mieszkaniec Głuszycy.
Dla nas brzmi to tak samo nierealnie jak lot na Marsa, ale dla konstruktora pomysł szybko nabrał realnych kształtów. – Zacząłem dużo o tym czytać i postawiłem sobie za cel, że zbuduję auto elektryczne za 5 tysięcy złotych. Co więcej na ile się da głównie wykorzystując polskie podzespoły i części – dodaje Pawlaczyk. Zapytacie dlaczego akurat 5 tys. zł? Tyle rocznie wynalazca wydaje na paliwo dojeżdżając 25 km do pracy.
Na razie przygotowuje Fiata 126p z zewnątrz. Kończy prace blacharskie, wymienił podłogę i progi. Wkrótce przyjdzie czas na automatykę. Silnik i baterie już czekają w warsztacie na zamontowanie. Sterownik do silnika wkrótce ma dotrzeć do Głuszycy, wysłany z fabryki polskiego producenta. Co ciekawe będzie o połowę tańszy od chińskiego, który dużo łatwiej kupić na rynku. Cztery baterie o wadze 30 kg każda zostaną na stałe zamontowane w tylnej części Malucha, tam gdzie mieścił się niedawno wyjęty silnik spalinowy. Wkrótce mają rozpocząć się pierwsze próby napędzania Malucha prądem.
Plan jest taki, by samochód na jednym ładowaniu pokonywał dystans 50 km
Skoro samochód elektryczny to musi w jakiś sposób być ładowany. Nic prostszego, będzie podpinany do gniazdka elektrycznego w domu Radosława Pawlaczyka. Nie dziwcie się, bo konstruktor skorzystał z dotacji gminy i założył na dachu domu panele fotowoltaiczne. Za energię nie będzie więc płacić. Jeśli wszystko pójdzie dobrze „Fiacik” ma przejeżdżać na jednym ładowaniu ok. 50 km – do pracy wynalazcy i z powrotem. – Jak łatwo policzyć za rok moja inwestycja powinna się zwrócić i potem nie dość, że dojadę do pracy za darmo, to jeszcze mój elektryczny Maluch będzie przyjazny środowisku – uśmiecha się konstruktor z Głuszycy. Nic tylko przyklasnąć.
Trzymamy kciuki, żeby wszystko się udało. Maluch to idealny model do konwersji. Nie ma żadnych zbędnych systemów – choćby wspomagania kierownicy i hamulców, klimatyzacji, które potrzebowałyby dodatkowej energii do działania. Baterie mają napędzać samochód do jazdy, pozwalać słuchać radia i… ewentualnie latem uruchamiać mały wiatraczek. A i jeszcze jedna ważna rzecz. Wnętrze nie zostanie w ogóle zmienione. Auto ma wyglądać w środku jak przed 20 laty. Wyglądajcie wiosną na lokalnych drogach elektrycznego Fiata 126p z Głuszycy. Ale jazda!
Tekst: Tomasz Piasecki
Fot. użyczone (Radosław Pawlaczyk)
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj