Stara Kopalnia – a mogłem zostać wandalem (FOTO)
Piotr Saul przybliżył historię sztuki ulicznej i graffiti, opowiadał też o sobie i o czasach, kiedy po prostu malował na ścianach budynków. - Ktoś mógłby mnie skreślić, powiedzieć, że skoro kiedyś byłem takim wandalem, to nic ze mnie artystycznie nie będzie. A to mazanie po murach pozwoliło mi swobodnie rozwijać swoją sztukę malarską i stałem się profesjonalnym artystą. Street art uprawiali już starożytni Rzymianie, pisząc na murach komplementy i obelgi pod adresem sportowców i inne informacje, a już w Lascaux przecież malowano po ścianach – mówił jeden z autorów wystawy "Depercepcje" dostępnej w Starej Kopalni.
Piotr Saul wrócił też do początku sztuki ulicznej i do nowojorczyka o pseudonimie Takis, który będąc kurierem uwieczniał swoje imię w różnych częściach miasta. W końcu "The New York Times" zrobił z nim wywiad i od tego momentu datuje się rozwój współczesnej sztuki ulicznej, bo wielu Afroamerykanów i przedstawicieli mniejszości w tym mieście zaczęło się z nim identyfikować, kupować spray i wypisywać swoje imiona na murach. A że było ich coraz więcej, rosły też napisy i stawały się bardziej kolorowe, pojawiła się też niebezpieczna moda pisania na pociągach, tak zwana Subway Art.
- Pod koniec lat 80-tych wszystkie pociągi w Nowym Jorku były pomalowane, co denerwowało władze. Nakazały policji ścigać graficiarzy po bocznicach i strzelać, dochodziło do zbrodni, a ogrodzenie bocznic sprawiło, że przenieśli się oni z powrotem do miast. W 1983 roku włoski kolekcjoner przywiózł kilku graficiarzy na wystawę "Sztuka graffiti" do Amsterdamu i tak się zaczęła popularność tego zjawiska w Europie. W Polsce fala graffiti i street artu zalała nas po runięciu muru berlińskiego – opowiadał Piotr Saul.
Polskie graffiti ma zresztą bohaterskie korzenie. Jego początki sięgają II wojny światowej, kiedy to młodzi przedstawiciele ruchu oporu w Warszawie uprawiali "Mały sabotaż". - Podczas akcji 400 młodych AK-owców zostawiało na murach znak Polski Walczącej czy PPP, czyli "Pracuj Polaku Powoli", albo wizerunek żółwia, co doprowadzało hitlerowców do szału. Były specjalne sprzęty z drewnianą obudową i gąbką w środku, co pozwalało na odbicie kilkudziesięciu znaków, chodzenie z takim sprzętem po ulicach było jak chodzenie z bronią. Konstruowano też specjalne wysięgniki, umożliwiające zostawianie znaków wysoko - tłumaczył gość spotkania. Dziś na szczęście nie ma już takiej konieczności i lepiej uprawiać street art legalnie.
Piotr Saul to artysta wizualny, muzyk, tancerz, absolwent Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocław na wydziale Grafiki i Sztuki Mediów (dyplom z dwoma aneksami: malarskim i multimedialnym u prof. Andrzeja Basaja, prof. Wiesława Gołucha oraz prof. Krzysztofa Skarbka). Obecnie asystent w pracowni malarskiej prof. K. Skarbka na Wydziale Malarstwa i Rzeźby tejże uczelni. Członek ZPAP oraz Grupy Kotlina Kru. Zajmuje się malarstwem, projektowaniem oraz organizacją wystaw oscylujących wokół tematyki street art i nie tylko.
Inicjator zespołu „Me Myself And I”. Brał udział w takich programach telewizyjnych jak: "You Can Dance 4" oraz "Mam Talent 3", gdzie wraz z zespołem dostał się do finału. Od 14 lat zajmuje się beatboxem i tworzy własne kompozycje muzyczne. Brał też udział w wielu koncertach i festiwalach na terenie całego kraju, m.in. Era Nowe Horyzonty, SlotART Festiwal. Współpracuje również z Teatrem Muzycznym Capitol we Wrocławiu.
Spotkania w Sztygarówce, jak w zeszłym roku, będą się odbywały mniej więcej raz na kwartał i będą w nich brali udział przede wszystkim podróżnicy.
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj