Dzisiaj Andrzejki - o tradycjach i przesądach
Andrzejki z psem i gąsiorem
Andrzejki były raczej wieczorem wróżb, a nie czarów, starano się podejrzeć przyszłość, a nie zyskać na nią wpływ. Na przykład dziewczyna pościła cały dzień i modliła się do św. Andrzeja, licząc, że we śnie ukaże jej się przyszły mąż. Albo ucinała gałązkę wiśni lub czereśni i jeśli ta zakwitła w wigilię Bożego Narodzenia, panna mogła liczyć na rychłe zamążpójście. Początkowo te wróżby traktowano śmiertelnie poważnie i odprawiano w pojedynkę. Potem zaczęto robić to wspólnie, chyba ze szkodą dla powagi chwili, bo jak tu ją utrzymać, kiedy sprowadza się psa, żeby zobaczyć, której dziewczyny placek zje jako pierwszy lub gąsiora, by sprawdzić, którą pierwszą skubnie...
W Wałbrzychu też byli przesądni
Czy w te wróżby wierzono i jak mocno, to już odrębna kwestia. Czy wciąż jesteśmy przesądni? W tyglu wielu narodowości, jakim był Wałbrzych po 1945 roku, spotykały się różne tradycje – także przesądy konfrontowały się ze sobą. Na przykład kobiety z Kresów, które wierzyły, że jeśli się nie zawinie dziecka w becik, to będzie miało krzywe nóżki, spotkały tu sporą grupę innych kobiet, Niemek i Polek z różnych regionów, które tego nie robiły – starały się więc im wpoić takie wyniesione z domu przekonanie, ale w końcu kapitulowały.
Jak mówi kulturoznawczyni Monika Bisek-Grąz, w powojennym Wałbrzychu było wiele przesądów dotyczących kobiet, małżeństwa i macierzyństwa – na przykład kobiecie w ciąży nie wolno było nosić naszyjników, bo dziecko mogło się owinąć pępowiną w trakcie porodu, ani spoglądać przez dziurkę od klucza, bo mogło się urodzić zezowate. Do becików przyczepiano obowiązkowo czerwone kokardki, żeby czyjeś złe spojrzenie, które mogło rzucić urok, padło najpierw na kokardkę, niczym piorun, który trafia w piorunochron, a dziecko pozostało bezpieczne. Ciekawe jest to, że przez wiele lat po wojnie wciąż ozdabiano niemowlęta czerwonymi kokardkami, nie pamiętając już nawet, czemu to miało służyć.
Wróżby dobre i złe
Obok wróżb Andrzejkowych były wróżby dotyczące przyszłości dzieci. Niemowlęciu pokazywano różne przedmioty, żeby sprawdzić, po co sięgnie, jako pierwsze – jeśli po książkę, miało być nauczycielem, jeśli po różaniec, księdzem lub osobą zakonną i tak dalej. Wystrzegano się też rozmaitych tabu. Na przykład dla przybyszów z Kresów czy Małopolski nie do pomyślenia było, żeby do bukietu ślubnego wykorzystać kalie, bo były to kwiaty pogrzebowe i takie ich niewłaściwe użycie mogło spowodować na przykład śmierć dziecka danej pary. A kalie w ogóle nie raziły mieszkańców Wielkopolski czy Warszawy, więc przed ślubem mogły być dyskusje.
- Dziś ludzie jadąc do ślubu i do domu weselnego nie wiedzą, czemu używają klaksonów i czemu miał służyć obyczaj przywiązywania puszek do samochodu młodej pary. A tymczasem hałas towarzyszył ceremoniom ślubnym od niepamiętnych czasów, bo to miało odstraszać złe moce – mówi Monika Bisek-Grąz.
Każdy z narodów mieszkający w Wałbrzychu po wojnie miał swoje przesądy i swoje tabu. Na przykład przybysze z Francji nigdy nie chcieli przejmować umeblowanych mieszkań, jakie zostały po Niemcach – uważali, że to przynosi pecha. Ale ci Polacy z Francji mieli w zwyczaju hodować i jeść króliki, co znowu budziło dezaprobatę u przybyszów z innych stron. Dlaczego? Bo kobiecie w ciąży nie wolno było na króliki nawet patrzeć – mogła potem urodzić dziecko z zajęczą wargą...
Przesądy przesądami, ale Andrzejkowe wróżby mają jednak wciąż sporo uroku – dlatego warto się pobawić z dziećmi na przykład w lanie wosku, bo odgadywanie odlanego kształtu pobudza twórczą fantazję. Pies też chętnie weźmie udział w zabawie, w której pojawi się coś smacznego... a pamiętajmy, że są i nowoczesne Andrzejkowe wróżby, takie jak wypisywanie imion męskich lub żeńskich na kartkach i losowanie czy przekłuwanie ich igłą. Tak naprawdę każda godzina spędzona z dziećmi czy wspólnie w towarzystwie przyjaciół może się okazać bardzo cenna, nawet jeśli będziemy wspólnie lali wosk, przekładali buty w stronę progu czy częstowali psa smakołykami.
Magdalena Sakowska
Foto Wikipedia: Henryk Siemiradzki, "Noc św. Andrzeja - wróżbita", 1967
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj