| Źródło: A. Kosiór i R. Podolski (Stare górnictwo niewęglowe wokół Wałbrzycha
Wałbrzych: zagłada w Sztolni Daisy i lubiechowska rafa koralowa (FOTO)
Na ten temat mówił w jednym z odcinków cyklu "Kawiarnia Naukowa" Kamil Pluta, doktorant Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, przedstawiając okres dewonu, gdy przed około 375 mln lat masowo zaczęły wymierać żywe organizmy. A wiemy o tym dzięki górnikom, którzy w XVIII wieku wydrążyli dwie sztolnie w lasach nieopodal Lubiechowa, szukając srebra i rud ołowiu. To oni odsłonili dewońskie zlepieńce i mułowce, które dziś są pod naszymi nogami, a kiedyś wyścielały dno morza rozlanego na terenie dzisiejszego Wałbrzycha i okolic.
Jak piszą A. Kosiór i R. Podolski (Stare górnictwo niewęglowe wokół Wałbrzycha, artykuł w sieci), mniejsza pozioma sztolnia ma 20 metrów długości i trzy krótkie odnogi. Ciekawsza jest druga sztolnia o długości 57 m. Jej największą atrakcją jest długa upadowa komora o długości 30 m i wysokości do 12 m. W stropie komory jest szybik o wysokości 12 m łączący komorę bezpośrednio z powierzchnią.
- Jest tam piaskowiec, w przekroju którego jest zawarta liczna fauna oraz fragmenty wapieni. Są tam widoczne małże, ramienionogi i amfipory, a wokół tych skamieniałości są ciemne obwódki wapienne nazywane onkoidami, co oznacza, że nie dostały się tam zaraz po śmierci, lecz na skutek późniejszych procesów. Onkoidy to twory węglanowe narastające przy udziale czynnika biologicznego, którym są cyjanobakterie. Współcześnie znamy je ze zjawiska sinic na zbiornikach wodnych, ale specyficzne ich rodzaje pojawiają się podczas kryzysów biotycznych - mówił Kamil Pluta.
Liczne występowanie onkoidów w jednym miejscu może być interpretowane jako zapis potężnego przyrodniczego kryzysu, szczególnie jeśli osiągają duże rozmiary. W onkoidzie zachowuje się w idealnym stanie żywy organizm, który geolog może z niego wypreparować: ramienionoga, małża, ślimaka. Onkoidy ze Sztolni Daisy nie są duże, mają na ogół obwód 3-4 cm. Gdyby miały długi czas narastania, byłby większe, więc, jak mówił geolog, cokolwiek wydarzyło się w dewonie w okolicach Lubiechowa, wydarzyło się w ciągu jednej generacji. Dodatkowo w tym miejscu występuje więcej małży niż ramienionogów, choć to one powinny dominować - są bardziej tolerancyjne wobec trudnych warunków. I są tam Girvanelle - cyjanobakterie zagłady biologicznej.
Nie wiadomo, co było przyczyną tego kryzysu o gigantycznych rozmiarach. Czy było to podniesienie poziomu morza, czy wręcz przeciwnie, spadek jego poziomu wywołany zlodowaceniem? Czy eutrofizacja wód, czyli to, co dziś znamy jako ich zakwitanie, czy też ich zakwaszenie? To wszystko mogło wpłynąć na zanik zespołów rafowych w tym ciepłym morzu, które wypełniało nasz region. Do dziś pozostają one bardzo wrażliwe na zmiany i giną pierwsze w wyniku skażenia wód czy innych czynników.
- Ale o dziwo ramienionogi rosły duże, choć powinny skarłowacieć. Są nawet większe od tych, które występowały wcześniej. O co właściwie chodzi? Zakwaszenie utrudniło im proces reprodukcji i pojawienie się nowego pokolenia? Przykładami organizmów sprzed kryzysu są amfipory, które występowały także w jeziorku Daisy i w Witoszowie. Liliowce, ramienionogi, małże, łodziki, a nawet ryby - na terenie, na którym dziś mamy Sztolnię Daisy, była rafa koralowa pełna życia. I wszystkie te organizmy wyginęły podczas kryzysu fran-famen (to dwie epoki ery dewonu). Potem dominowały proste cyjanobakterie, w okresie famenu były już tylko małe ramienionogi, poza tym łodziki, goniatyty, trylobity, było mało tlenu. Na terenie jeziorka Daisy znajdowano paprocie - mówił Kamil Pluta.
Ten kryzys wpisuje się w wielką piątkę wymierań życia na Ziemi. Te najczarniejsze momenty w jego historii miały miejsce w okresie permu, triasu, ordowiku, kredy i właśnie dewonu. Przyczyny masowej śmierci gatunków w pozostałych epokach bywają określane przez naukowców jako wybuch supernowej, promieniowanie gamma, dryft kontynentów, eksplozje licznych wulkanów czy uderzenie planetoidy lub załamanie klimatu. Na przykład pod koniec permu miały miejsce wielkie wylewy bazaltów na Syberii, które mogły zmienić całą ziemską atmosferę - wtedy wyginęło 95% rodzajów organizmów. Podczas ordowiku pojawiło się zlodowacenie, w przypadku tej epoki mówi się też o meteorycie, ale, jak podkreślił Kamil Pluta, zagłada dewońska jest najbardziej tajemnicza, a jej przyczyny najbardziej dyskusyjne. Do tego cała ta katastrofa trwała aż milion lat. I dziś mamy u siebie niezwykły zapis jednego jej epizodu.
- Cały znany materiał kryzysowy mieści się w Sztolni Daisy. Sztolnie te, górna i dolna, zostały założone w obrębie zlepieńca karbonu. Jeśli chodzi o jeziorko Daisy, to nie jest ono eksploatowane jako kamieniołom od 1870 roku i jest tak mocno zasypane materiałem wtórnym, że bardzo trudno jest je badać. Co do sztolni, to są relacje, że mogły one pochodzić z czasów średniowiecza, ale widać tam też bardziej współczesne ślady wydobycia. Miało tam być wydobywane srebro, ale nie znaleziono tam galeny, która występuje razem z nim, ściany są pokryte wtórnym kalcytem - mówił prelegent. W Jeziorku Daisy eksploatowano właśnie wapienie, które były pozostałością lubiechowskiej rafy koralowej.
Uczestnicy spotkania pytali, czy to w Sztolni Daisy stwierdzono obecność uranu. Jak odpowiadali obecni geolodzy, Kamil Pluta i Marcin Kuleszo, chodzi raczej o inną sztolnię położoną kilka kilometrów od tej, a wyniki pomiarów licznikiem Geigera ukazujące obecność radioaktywnych pierwiastków często są zwodnicze.
- Promieniowanie często wskazuje na obecność radonu, a radon nie musi wskazywać na obecność uranu. W miejscu, gdzie występuje uran, może promieniowania wcale nie być, pojawia się ono dopiero w fazie rozkładu. W sztolniach są pułapki termiczne, od maja do września panuje tam niższa temperatura niż na zewnątrz i gazy zalegające na ich dnie nie mieszają się z atmosferą, co może sprawić, że licznik pokaże duże stężenie radonu, jeśli pomiary są wtedy prowadzone - tłumaczyli geolodzy.
Marcin Kuleszo organizujący spotkania na temat geologii w ramach Kawiarenki Naukowej zapowiedział, że w drugiej połowie roku do Wałbrzycha ma przyjechać naukowiec z Warszawy piszący obecnie pracę na temat uranu w Sudetach i podczas Kawiarenki Naukowej opowie szczegółowo o występowaniu u nas pierwiastków radioaktywnych.
Czytaj też:
WAŁBRZYCH: MOKRZESZÓW - NIEZWYKŁE ZOO Z BALTOSCANDII (FOTO)
POWSTANIE GEOPARK WAŁBRZYCH? PROJEKT JEST GOTOWY (FOTO)
KOPALNIA WIRY - OSTATNIE DNI PODZIEMNEJ TRASY TURYSTYCZNEJ (FOTO)
STARA KOPALNIA - TERAZ MOŻNA ZAJRZEĆ 1400 M POD ZIEMIĘ (FOTO)
FESTIWAL NAUKI: POSZUKIWANIA NA HAŁDZIE "WIESŁAW" (FOTO)
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj