Wałbrzych: Jubileusz erki - zespół reanimacyjny ma 45 lat [FOTO]
Nysa nie do zdarcia
Pomysłodawcą stworzenia w naszym mieście zespołu reanimacyjnego był wrocławianin dr Adam Domanasiewicz i to on wszedł do pierwszego, historycznego składu "R" razem z Marianem Zyszczakiem, Edwardem Woźnickim i Stanisławem Cwynarem. W skład takich pionierskich czteroosobowych zespołów wchodził kierowca, sanitariusz, lekarz i pielęgniarz lub pielęgniarka. Początkowo byli to lekarze chirurdzy, następnie nieodłącznym elementem "erki" stał się chirurg anestezjolog.
Obecnie ustawa dopuszcza do karetek specjalistycznych lekarzy innych specjalności, dodatkowo w przeciwieństwie do początków tych zespołów, kierowca bez przeszkolenia medycznego należy współcześnie do rzadkości.
jeden z pierwszych zespołów "R" na tle nysy
Pierwsza wałbrzyska karetka "erka" wyjechała po chorego w czerwcu 1972 roku. Wałbrzyskie pogotowie ówcześnie korzystało z karetek marki Warszawa (1972 - 78), następnie wyjeżdżało po pacjentów Fiatami combi (1978 - 1989) i swojskimi polonezami, a po 1989 roku do użytku włączono pierwsze renaulty. Jednak "R" kojarzy się przede wszystkim z wozem marki Nysa. Biała nysa z niebieskim oraz czerwonym pasem i charakterystyczną "R" na boku oraz krzyżem św. Andrzeja. - Żałuję, że podczas wymiany samochodów nie zostawiliśmy jednej nysy na pamiątkę, ozdobiłaby ona budynek pogotowia w Wałbrzychu. Słyszałem, że jeden taki model zachował się w Muzeum Techniki w Krakowie - mówi Ryszard Kułak, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Wałbrzychu.
Czechosłowacka syrena
Do zespołów reanimacyjnych dobierano najlepszych specjalistów - lekarzy z drugim stopniem specjalizacji, miały też one wyjątkowe wyposażenie niezbędne do ratowania życia, w tym do pobudzania akcji serca przy pomocy prądu stałego. - Pierwsze defibrylatory DEC 300 do "Erek" w latach 70. produkowały Zakłady Medyczne w Zabrzu, początkowo były one zawodne i wypadały z nich baterie podczas jazdy po wertepach. Tylko te karetki miały modulowany sygnał świetlno-dźwiękowy z czeskiej Tesli, lekarze zabierali do nich nesesery z lekami o szerokim spektrum działania, respiratory, aparaty ambu, laryngoskopy, była tam też zamontowana na stałe butla z instalacją tlenową - wylicza szef pogotowia. Jego droga zawodowa od jesieni 1972 roku związana była właśnie z karetką reanimacyjną.
Następczynie nysy
Serca zaczynały bić
Od czerwca 1972 roku do maja 2017 wałbrzyskie "R" i ich następczynie "S" wyjeżdżały na sygnale 185 877 razy. Lekarze w polowych, pozaszpitalnych warunkach dokonywali 4 045 reanimacji, 1 602 z nich były skuteczne, a pacjenci trafiali do lokalnych szpitali. "Erki" wysyłano na wezwanie sugerujące zagrożenie życia pacjenta.
Poza pacjentami z zatrzymaną akcją serca do "R" trafiały przypadki silnych zatruć, w tym tlenkiem węgla lub alkoholem, przypadki utonięcia, zachłyśnięcia, osoby z nagłym zachorowaniem, ale też niedoszli samobójcy i ofiary wypadków komunikacyjnych. - To praca ciężka i niewdzięczna, wymagająca ogromnej odporności na stres, a często również dużej siły. W czasach, gdy "R" wyjeżdżały do wypadków samochodowych, a współpraca ze strażą pożarną nie była jeszcze tak rozwinięta jak obecnie, pogotowie woziło ze sobą toporki pomagające wyciągnąć pacjentów z wraków aut - dodaje Kułak.
Dziś cięcie karoserii to codzienność strażaków wyposażonych w sprzęt hydrauliczny. Początkowo pacjenci przenoszeni byli do ambulansu na sztywnych noszach, potem wprowadzane były kolejne usprawnienia, aż do dziś, kiedy w ambulansach nosze do podnoszenia ciężkich pacjentów są zmechanizowane i wspierane przez podnośnik bariatryczny.
Uśmiech i łzy
Podczas dekad dyżurów zespoły "erek" każdego dnia walczyły o ludzkie życie. Każdy z tych lekarzy i sanitariuszy mógłby napisać niejedną książkę, która by wzbudziła u czytelników niemałe emocje. Czasem wyjazdy kończyły się tragicznie, innym razem wzbudzały uśmiech. Jednym z nich było zgłoszenie ze Starych Bogaczowic, gdzie "R" wezwano do ponad 70-letniego mieszkańca, który spadł z drabiny. Pogotowie wysłało "erkę", bo zgłaszający mówił, że staruszek owszem upadł z drabiny, ale już przemilczał, że upadek ten miał miejsce z 3. jej szczebelka. Nie obyło się też bez usterek karetek i wypadku śmiertelnego - podczas transportu do Wrocławia zginął jeden wałbrzyski ratownik.
Od połowy lat 80. do lat 90. w Wałbrzychu była też specjalistyczna "R" do ratownictwa górniczego, w mieście nie brakowało też "R" pediatrycznej przystosowanej do ratowania życia dzieci. "R" jako oznaczenie karetki reanimacyjnej obowiązywało do 2006 roku. Teraz ambulanse tego typu oznaczone są "S" jako zespoły specjalistyczne w opozycji do "P" - karetek z wyposażeniem podstawowym.
fot. - jak zespoły reanimacyjne jeździły nysami, w wałbrzyskim pogotowiu królowały jeszcze warszawy
W naszym mieście początkowo była jedna "R", był okres, gdy takie specjalistyczne wyposażenie miały aż trzy samochody i zespoły. Obecnie, od 2016 roku mamy dwie "eski" (następczynie "erki"), zaś reforma mająca wejść w życie w 2021 roku przewiduje likwidację zespołów specjalistycznych na korzyść karetek z wyposażeniem podstawowym "P". Zatem kolejnego okrągłego jubileuszu - 50-lecia "R"/"S" - może już nie być...
Polecamy też:
WAŁBRZYCH: POGOTOWIE RATUNKOWE MA NOWE KARETKI
SZPITAL IM. SOKOŁOWSKIEGO BĘDZIE SIĘ ROZBUDOWYWAŁ
Elżbieta Węgrzyn
zdjęcia - archiwalne
użyczone przez Pogotowie Ratunkowe w Wałbrzychu
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj