| Źródło: Źródła wymienione w tekście
Szczawno-Zdrój: Wzgórze Wilhelma i jego tajemnica (ARCHIWALNE ZDJĘCIA)
"Old Shatterhand" ze Wzgórza Wilhelma...
O Belwederze na Wzgórzu Gedymina (kiedyś Wilhelmshohe) pisaliśmy obszernie: SZCZAWNO-ZDRÓJ: CO TO ZA RUINA NA WZGÓRZU GEDYMINA? (FOTO). Teraz kilka słów o jego niezwykłym gospodarzu, chodzącej legendzie.
W autobiograficznej powieści szczawieńskiego noblisty Gerharda Hauptmanna pojawia się tajemniczy gospodarz obiektu na szczycie wzgórza. Nie wiadomo do końca, kim jest, bo stroni od ludzi, więc krążą o nim przedziwne opowieści i mieszkańcy Szczawna, a pewnie i kuracjusze, snują rozmaite domysły. Przyszły noblista urodził się 15 listopada 1862, a skoro w opisywanym czasie ma lat 10, może trochę więcej, to "młynarz" z Wilhelmshohe włada wzgórzem już w latach 70-tych XIX wieku, może wcześniej. Według innych źródeł miał on koncesję na urządzanie w Belwederze wieczorków tanecznych, a że przychodzili na to odległe od miasta miejsce różni goście, gospodarz musiał być nieustraszony. Był zatem "młynarz" skłonny do używania pięści i kiedyś podobno wdał się w krwawą bójkę z jakimś nietrzeźwym, a napastliwym górnikiem. Oddajmy głos pisarzowi.
Ćwierkający noblista...
Kim był ten młynarz ze Wzgórza Wilhelma? - Starym, milczącym mężczyzną w zielonym surducie, który od zarządu uzdrowiska wydzierżawił często odwiedzany obiekt turystyczny. Jeśli ktoś już wspomniał o młynarzu ze Wzgórza, miał na myśli tajemniczego człowieka, któremu przypisywano niesamowite rzeczy. Wzniesienie, na którym rezydował, otoczone było lasem. Każdy, kto po południu wybierał się tam na kawę, mógł go spotkać - zawsze w zielonym surducie, z krótką fajką w ustach. Gotyckie mury romantycznej gospody kryły w sobie jego kolekcję ornitologiczną, obejmującą cały zbiór jajek. W jednej ze szklanych gablot można było przy okazji podziwiać najnowsze modele broni myśliwskiej. Czy młynarz ze Wzgórza był wolnym strzelcem? Plotki na jego temat nigdy nie cichły. Skąd się wziął? Podobno w Nowym Świecie (czyli w Ameryce Północnej) był farmerem i traperem. Nawet my, dzieci, wyczuwaliśmy, że ten osobliwy człowiek w żaden sposób nie mieści się w ciasnych ramach Szczawna.
Ta kolekcja i to miejsce zrobiły na chłopcu, który kiedyś miał zdobyć nagrodę Nobla takie wrażenie, że po latach szklane gabloty pełne okazów ptaków uzna za jeden z powodów, dla którego pokochał ptaki i nie wyobrażał sobie bez nich życia. Wkrótce potrafił już naśladować wszystkie żyjące w Szczawnie gatunki i często siedząc wieczorami w krzakach widział grupki zdumionych kuracjuszy przysłuchujących się jego trelom. Skończyło się to tak że młody Gerhart zdobył sobie w Szczawnie sporą sławę jako ptasi śpiewak i aptekarz nazwiskiem Linke prosił go nieraz o koncerty przed zgromadzoną publicznością, co niekoniecznie budziło zachwyt jego rodziny. W końcu jego ojciec był inspektorem zdrojowym (Gerhart Hauptmann Przygoda mojej młodości (Dzieła tom 5.), Wydawnictwo Europa 1998).
Na poniższej litografii pochodzącej z około 1850 roku (Śląska Biblioteka Cyfrowa) widzimy mężczyznę w zielonym surducie i cylindrze, który opowiada coś dwu damom, a obok jego krzesła leży pies wyglądający na myśliwskiego. Może jego pan to "młynarz"?
I ojciec słynnego Winnetou
Że "młynarz" i jego kolekcja tworzyły świat Wzgórza Wilhelma na długo przed tym, zanim biegał tam mały Gerhart, dowiadujemy się z poematu jednego z polskich gości uzdrowiska i poety, który w mowie wiązanej przedstawił uroki naszych okolic - Macieja Bogusza Zygmunta Stęczyńskiego. Swój poemat Śląsk. Podróż malownicza w 21 pieśniach (Ossolineum 1949) zgodnie z tytułem sam ilustrował. W Szczawnie zjawił się około 1850 roku i pisał o nim: Słone wody ozdabia dom Elizą zwany, z licznych komnat i ganków, i czystości znany. Przy nim Wzgórze Wilhelma pięknie sąsiaduje, gotyckimi arkady i wieżą zajmuje, w którym jest mnóstwo zwierząt i ptaków wypchanych, ciekawie od kąpielnych gości podziwianych.
Jest jeszcze jeden akcent związany z Dzikim Zachodem w historii Szczawna-Zdroju. Mieszkał tu przez 3 tygodnie Karol May, popularny niemiecki pisarz, twórca takich bohaterów jak Winnetou czy Old Shatterhand. Przebywał tu na kuracji od 22 maja do 3 lipca 1907 roku i co ciekawe, mieszkał w pensjonacie Belvedere, ale nie chodziło tu o restaurację na Wzgórzu Gedymina, bo to miejsce nazywano zawsze Wilhelmshohe, ale o dzisiejszy pensjonat "Zacisze" przy ul. Okrzei. Co do Wzgórza, to zapewne tam był, bo było to bardzo modne miejsce i nawet mocno chorzy docierali tam na osłach, ale tajemniczego "młynarza" już zapewne nie spotkał, skoro po roku 1870 był to już "stary mężczyzna", i nie porozmawiał z nim o życiu na Dzikim Zachodzie, gdzie sam nigdy nie był. Chociaż - kto wie? A o pobycie autora w uzdrowisku pisaliśmy: SZCZAWNO-ZDRÓJ: INDIAŃSKI OBÓZ, WINNETOU I KAROL MAY (FOTO).
Czytaj też:
SZCZAWNO-ZDRÓJ: FONTANNA W ALEI RÓŻANECZNIKÓW ZNÓW DZIAŁA (FILM)
SZCZAWNO-ZDRÓJ: REMONT MAŁEGO OBIEKTU W PARKU ZDROJOWYM (FOTO)
CO TO ZA RUINA NA WZGÓRZU GEDYMINA? (FOTO)
SZCZAWNO-ZDRÓJ: WSZYSTKIE TABLICE, POMNIKI I RZEŹBY W JEDNYM
RZEŹBA PSA W SZCZAWNIE-ZDROJU ODNOWIONA (FOTO)
PARK SZWEDZKI: PRZYRODA, LAS, ŁĄKA, WODA - WSZYSTKO BLISKO (FOTO)
UZDROWISKOWE PARKI: SZCZAWNO-ZDRÓJ I JEDLINA-ZDRÓJ
Magdalena Sakowska
Zdjęcia użyczone: Fundacja Księżnej Daisy von Pless, polska-org.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj