| Źródło: Wiesz Co
Śródmieście: nietoperze w ukrytym poniemieckim archiwum (MAPA)
„Niewdzięcznicy – myślał – kazali mi przewieźć ważne dokumenty moją prywatną furmanką, ciągniętą przez mojego prywatnego konia, a nie chcą przyznać dodatkowych porcji siana dla zwierzaka. Ależ jestem zły. Co będzie jak zdechnie z tego wysiłku? Kto mi za to zapłaci?” Robiąc kilka kursów dziennie, pracownik Ratusza, który dostał polecenie przewiezienia dokumentów, podjeżdżał pod piwnicę wykutą w starym kamieniołomie oddalonym około 900 metrów od siedziby władz miasta. Po otwarciu metalowych drzwi zamontowanych krótko przed rozpoczęciem „ewakuacji” dokumentów, wyładowywał zawartość furmanki i przenosił ją do piwnicy. Trwało to kilka tygodni, może miesiąc z okładem. Koń okazał bardziej wytrzymały, niż przypuszczał jego właściciel i przetrwał akcję przewożenia dokumentów, chociaż specjalnych racji żywnościowych nie dostał. Transport dokumentów zakończono na wiele dni przed zajęciem miasta przez żołnierzy 21 Armii I Frontu Ukraińskiego, co miało miejsce 8 maja 1945 roku. Wcześniej niemieckie władze postanowiły zabezpieczyć wejście do piwnicy z dokumentami wysadzając je. Niestety do tego zadania, zamiast fachowców, oddelegowano niewykwalifikowanych pomocników saperów, którzy zrobili to tak nieumiejętnie, że wysadzając wejście, spowodowali zasypanie całej piwnicy gruzem skalnym.
Powyższy opis to nie jest fikcja literacka, to wydarzyło się naprawdę. Tak przynajmniej twierdził wiele lat temu były mieszkaniec Wałbrzycha, który przewoził te dokumenty i jeszcze długo po wojnie chował w sercu urazę za to, w jaki sposób go przy tym potraktowano. To on opowiedział tę historię.
Co sprawiło, że władze Wałbrzycha na finiszu II wojny światowej postanowiły zabezpieczyć ważną dokumentację miasta przewożąc ją do piwnicy niedaleko Ratusza? Dzisiaj możemy się tylko domyślać, że stał za tym zbliżający się front i obawa przed możliwością zniszczenia dokumentów np. w wyniku pożaru wywołanego bombardowaniami. W dniu 12 stycznia 1945 roku rozpoczęła się operacja wiślańsko-odrzańska, w ramach której Radziecki Sztab Generalny zdecydował się wykonać uderzenie w kierunku Berlina siłami 1., 2. i 3. Frontu Białoruskiego oraz siłami 1. Frontu Ukraińskiego. Siła uderzenia była tak duża, że przełamała niemieckie linie obronne i zmusiła wojska niemieckie do odwrotu. W czasie tej operacji Armia Czerwona podeszła pod Odrę, zdobywając kilka przyczółków na jej lewym brzegu.
Wrocław, podobnie jak kilka innych większych miast, Niemcy ogłosili twierdzą. Była to decyzja czysto propagandowa, gdyż miasta-twierdze miały pełnić funkcję zapory przed nacierającymi Sowietami, a były do tego zupełnie nieprzygotowane (brakowało w nich m.in. umocnień, fortyfikacji i dobrze uposażonych garnizonów wojskowych). Chociaż głównym kierunkiem natarcia Armii Czerwonej był Berlin, a zdobycie Wałbrzycha położonego w trudnym górzystym terenie nie było w tym czasie priorytetem, jego zajęcie przez wrogie wojska było już wtedy kwestią czasu. Zapadła decyzja aby wywieźć i ukryć najważniejsze dokumenty z miejskiego archiwum. Skrytka musiała być blisko centrum miasta i łatwa do zamaskowania. Najlepiej nadawało się do tego celu miejsce już istniejące, bo nie było czasu aby je wybudować czy adaptować jakiś inny obiekt do nowej funkcji. Wybór padł na opisywaną piwnicę.
Co o niej wiemy? Piwnicę wykuto w starym kamieniołomie przy ul. Poleskiej. Składała się z głównego korytarza zakończonego pionowym szybikiem wentylacyjnym i dwóch komór położonych po obu stronach korytarza. O tym, że istniała i jak wyglądała wiadomo z dwóch zachowanych archiwalnych planów. Kto ją wybudował w tym miejscu? Można dzisiaj jedynie przypuszczać, że mogła należeć do położonej w pobliżu gospody „Brauerei zur Plumpe” i przechowywano w niej żywność, a być może również piwo, do chłodzenia wykorzystując lód z pobliskich stawów.
Gospoda działała w obecnym budynku przy ul. Mickiewicza 47-49, który na początku XX wieku został zaadaptowany na cele mieszkalne. Jak już wspomniałem nieumiejętne wysadzenie wejścia do piwnicy spowodowało jej całkowite zawalenie. Z pozyskanych informacji wynika, że boczne komory, w których prawdopodobnie składowano miejską dokumentację, są całkowicie zasypane i bez kosztownych prac ziemnych polegających na mechanicznym wybraniu oberwanych skał, nie można potwierdzić, co się w nich znajduje. Sprawę dodatkowo utrudnia fakt, że przed zawalonym wejściem do piwnicy po II wojnie światowej wybudowano zespół garaży, które na dzień dzisiejszy uniemożliwiają użycie ciężkiego sprzętu. Aby to zrobić, konieczna byłaby rozbiórka dwóch z nich. Ale jest jedna ciekawostka związana z piwnicą. Okazuje się, że „mieszkają” w niej nietoperze! Są to gacki brunatne Plecotus auritus, znane również jako gacki wielkouche.
Oglądając plan górniczy z końca XIX wieku, na którym narysowano opisaną wyżej piwnicę, można dostrzec inne ciekawe obiekty położone w pobliżu. Jest to sztolnia górnicza (Rösche 1) pobliskiej kopalni Ida (po wojnie Zofia), kilka szybików wentylacyjnych (Luft Scht. 1 i 2 ) oraz intrygujący kopiec o nazwie „Schneckenberg” (Góra Ślimacza).
Gdyby wśród wałbrzyszan zrobić sondę z jednym pytaniem: „Czy wiesz, gdzie w Wałbrzychu była Góra Ślimacza?”, przypuszczam, że zdecydowana większość z nich zrobiłaby wielkie oczy. Czym była zatem ta tajemnicza „góra”? To niewielki kopiec przy ul. Poleskiej, na którego szczyt prowadziła wijąca się wokół niego ścieżka. Z góry przypominało to wyglądem muszlę ślimaka, stąd pewnie nazwa. Znane źródła archiwalne właściwie milczą na jego temat. Na jego ślad natrafiłem tylko na wspomnianej już mapie górniczej oraz na przedwojennym planie Górnego Wałbrzycha (Ober Waldenburg). Wygląda na to, że był to otoczony ogrodem punkt widokowy z dobrym widokiem na starówkę, udostępniony prawdopodobnie gościom gospody Brauerei zur Plumpe.
Opisana historia to niejedyna nieodkryta tajemnica Wałbrzycha. W Słowie Polskim z 1 marca 1949 roku opublikowano ciekawy artykuł o wałbrzyskim skarbie. W podziemiach Zarządu Miejskiego w Wałbrzychu (autor artykułu nie precyzuje czy chodzi o Ratusz czy o inny budynek magistratu), w murowanym bunkrze, od końca wojny stała kasa pancerna, której nikt nie kwapił się otworzyć. W końcu postanowiono to zrobić. Wezwani mechanicy rozpoczęli próby otwarcia sejfu. Po dwóch i pół dniach mocowania się z zamkami ogłoszono sukces, kasa została otwarta. Przed komisją, w skład której wchodzili m.in. Paweł Gan (wiceprezydent), Walczak (wiceprezydent) i Józef Sosuła (kierownik działu gospodarczego) ukazało się jej wnętrze. W kasie był zbiór starych monet (począwszy od starorzymskich do angielskich szylingów i polskich monet z 1918 roku), zbiór pudełek z szarfami i orderami a wiele z nich wykonanych ze złota i wysadzanych kamieniami (w tym angielskie Victorii, greckie i bułgarskie oraz z czasów Traktatu Wiedeńskiego).
Ciekawą część „skarbu” stanowiły książki, przeważnie pisane ręcznie starodruki z XV i XVI wieku, oprawione w pergamin księgi Nicolai Machiavellego (data wydania to 1645), książki dotyczące historii Wałbrzycha i okolicznych miejscowości. Autor artykułu określił je jako białe kruki, dodając przy tym, że „przyszły badacz dziejów Wałbrzycha, Białego Kamienia i innych miast powiatu wałbrzyskiego z tomów tych będzie mógł korzystać do woli – o ile książki te pozostaną w Wałbrzychu”. Dzięki uprzejmości dyrektora i pracowników Muzeum Porcelany w Wałbrzychu, Stowarzyszenie Dolnośląska Grupa Badawcza przeprowadziło kwerendę zasobów. Ustaliło przy tym, że nie istnieją żadne zapiski w dokumentach muzealnych ani w katalogach, a także, że Muzeum w Wałbrzychu nie posiada w swoich zasobach żadnego z wyżej wymienionych przedmiotów. Tajemnica czeka na swojego odkrywcę.
O innym przypadkowym i ciekawym odkryciu dokumentów archiwalnych informowała Trybuna Wałbrzyska z 31 marca 1960 roku w artykule zatytułowanym „Odkrycie na strychu”. Czytamy w nim: „Dziewczęta z Kółka Filatelistycznego – uczennice Liceum Ogólnokształcącego SS Niepokalanek natknęły się w czasie poszukiwania znaczków pocztowych wśród starej makulatury, leżącej na strychu szkoły, na stos dokumentów, które okazały się aktami dóbr rycerskich Dolnego Sobięcina. Akta te pochodzą z XVII i XVIII wieku. Mogą one stanowić bardzo ciekawy materiał naukowy dla historyków interesujących się przeszłością naszego miasta. Wzbogaciły one nasze Archiwum Państwowe”.
Takich nieodkrytych „skarbów” może być jeszcze wiele...
Opr. Piotr Frąszczak
Bibliografia:
- plan górniczy z końca XIX wieku ze zbiorów Starej Kopalni,
- www.polska-org.pl (dostęp 19.01.2021),
- www.pl.wikipedia.org (dostęp 20.01.2021),
- www.muzeum1939.pl (dostęp 20.01.2021),
- Trybuna Wałbrzyska nr 13 z 31.03.1960,
- Stowarzyszenie Dolnośląska Grupa Badawcza.
Ratusz w Wałbrzychu. To stąd, według opowiadań pewnego Niemca, pod koniec II wojny światowej wywieziono dokumenty do piwnicy w starym kamieniołomie przy ul. Poleskiej (Fot. www.polska-org.pl, 1918-1935)
Prywatne Liceum Sióstr Niepokalanek. W roku 1960 na strychu budynku przypadkiem natrafiono na akta dóbr rycerskich Dolnego Sobięcina (Fot. Biblioteka pod Atlantami w Wałbrzychu, 1930-1939).
Fragment planu z końca XIX wieku z zaznaczoną piwniczką w kamieniołomie, sztolnią górniczą i Górą Ślimaczą (Schneckenberg). Według pewnej relacji, w ostatnich miesiącach wojny do piwnicy zwieziono dokumenty z Ratusza (plan ze zbiorów Starej Kopalni)
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj