| Źródło: Zofia Leszko "Sokołowsko. Zapomniana perła Dolnego Śląska", Warszawa 2014, M Staffa, "Słownik geografii turystycznej Sudetów", t. 9. "Góry Kamienne", Wrocław 1996.
Sokołowsko: ratować Grunwald, pomnik światowej medycyny (FOTO)
Pogromca białej dżumy
A jest to obiekt o wyjątkowej urodzie, nawet teraz, kiedy ma status zabezpieczonej ruiny. Ładnych pałaców i rezydencji w naszej okolicy było mnóstwo, a ten wielki neogotycki budynek służył całkiem innym celom i ratowano tu życie ludzi - w wielu przypadkach skutecznie, był bowiem miejscem, gdzie wprowadzono nową metodę walki z gruźlicą, która w XIX dziesiątkowała populację Europy niezależnie od statusu społecznego ofiar. Wystarczy prześledzić słownik biograficzny znanych postaci tego okresu, żeby zauważyć, jak wielu spośród nich tak zwane suchoty skróciły życie. Gruźlica stała się w końcu przyczyną jednej trzeciej wszystkich zgonów i nazwano ją „białą dżumą”.
.jpg)
Zanim wynaleziono na nią szczepionkę, pojawił się tylko jeden człowiek, który był w stanie skutecznie stawić jej czoła. I stało się to właśnie u nas. Ponad 150 lat temu w okolicach Wałbrzycha znalazł się zdolny młody lekarz, który w 1854 roku wykupił zadłużony zakład medyczny swojej szwagierki, hrabiny Marii von Colomb, w dzisiejszym Sokołowsku (wtedy Görbersdorf) i postanowił zwalczać gruźlicę nowatorskimi metodami. Jako pierwszy uważał, że ta choroba to nie wyrok śmierci. Odrzucił przegrzewanie chorego i upuszczanie mu krwi, a zamiast tego zalecił przeprowadzkę do górskiej miejscowości, kontakt z przyrodą, zwłaszcza z drzewami, ścisłą dietę, w której przeważały warzywa i mięso, ruch – częste spacery, rezygnację z alkoholu, dużo przebywania w świetle słonecznym – chorzy leżakowali godzinami na specjalnych tarasach. Do tej pory uważano, że jeśli jakikolwiek klimat pomaga w tym przypadku, to tylko klimat Morza Śródziemnego.
.jpg)
Na początku wszyscy się śmiali...
Doktor Herman Brehmer, bo o nim mowa, zasadził obok swojego sanatorium duży park, w którym umieścił 420 ławek i 200 krzeseł, żeby łatwo męczący się chorzy mogli często odpoczywać, a znaczne przestrzenie tego parku zamienił w piękny ogród, wszędzie były kwiaty, do tego altany, fontanny, pawilony, punkty widokowe, sadzawki, posągi, sztuczne groty. Sprowadzono mnóstwo drzew z innych regionów świata. Kiedy w Sokołowsku pojawiała się surowa, górska zima, pacjenci mieli do dyspozycji ogród zimowy. Między sanatoriami (bo wkrótce zawitali do Sokołowska naśladowcy dr Brehmera i wznieśli kolejne) nie było żadnych ogrodzeń, żeby chorzy mogli się swobodnie przemieszczać. Spędzali tu czasem rok, czasem wiele lat, czasem zamieszkiwali na stałe.
.jpg)
Urodzony w Kurczowie koło Strzelina i wykształcony na Uniwersytecie Wrocławskim, a potem w Berlinie lekarz był przez swoich kolegów gremialnie wyśmiewany, póki nie okazało się, że te oparte na starych jak świat czynnościach i upodobaniach ludzkości metody przynoszą ogromne sukcesy. I w świat poszła terapia zwana brehmerowską lub görbersdorfską. Już w pierwszym roku do Görbersdorfu przyjechały cztery osoby z gruźlicą, z czego dwie zmarły, a dwie doznały poprawy i wróciły do domu. W następnych latach przez sanatorium przewinęły się tysiące ludzi, w tym wielu Polaków. Tytus Chałubiński chciał stworzyć w Zakopanem uzdrowisko podobne do tego w Görbersdorfie, co się udało Alfredowi Sokołowskiemu (zm. 1924), najpierw pacjentowi, a potem bliskiemu współpracownikowi dr Brehmera. Przewodniki po tej miejscowości wydawano w całej Europie. Przyjeżdżano tu nawet ze Skandynawii. W Europie powstawały inne uzdrowiska na wzór tego, takie jak Davos. (O dr Brehmerze pisze Zofia Leszko, Zapomniana perła Dolnego Śląska. Sokołowsko w latach 1945-1989, Warszawska Firma Wydawnicza 2014, s. 14-17, 21-23).
.jpg)
Powolne umieranie pomnika
Pierwsze sanatorium, "Grunwald", zostało wybudowane w latach 1861-2 "w mauretańskim stylu, z wnętrzami w stylu staroniemieckim (czyli neogotyckim)". W latach 70-tych doktor dobudował do niego swój dom, ogród zimowy i małą wieżę, a potem nowe skrzydło sanatoryjne. Było tu ogrzewanie, klimatyzacja, nowoczesne rozwiązania higieniczne, obiekt mieścił 300 pacjentów. Wokół powstało jedno z najpiękniejszych założeń architektoniczno-parkowych w Sudetach, a służyło nie jednej arystokratycznej rodzinie, lecz wszystkim chorym - oczywiście trzeba pamiętać, że terapia w Sokołowsku nie była tania, płacono tu 30-60 marek za pobyt tygodniowo, do tego 30 marek opłaty klimatycznej i na leczenie stać było tylko zamożniejsze osoby. Już w 1888 w Sokołowsku była poczta i telefon. W 1887 w Grunwaldzie i przyległych sanatoriach przebywało 730 osób. 28 grudnia 1889 dr Hermann Brehmer zmarł i zgodnie ze swoją wolą został pochowany w stworzonym przez siebie parku. Bez wątpienia dostałby nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny, ale pierwszego Nobla wręczono dopiero w 1901.
.jpg)
Po jego śmierci Grunwald służył chorym jeszcze przez długie lata. W 1945 opuszczone sanatorium zostało zdewastowane i rozszabrowane, drewnianymi leżakowniami palono w piecach. Bardzo szybko okazało się jednak, że skazane na ruinę poniemieckie sanatorium może być deską ratunku dla tysięcy chorych - z powodu ciężkich warunków powojennych gruźlica znów się rozszalała. Jak wynika z zapisów parafii w Mieroszowie, stanowiła przyczynę 50% zgonów w latach 50-tych.
W 1947 zagospodarowano na cele sanatoryjne część Grunwaldu, który wszedł w skład Zespołu Państwowych Sanatoriów Przeciwgruźliczych. Jednak z powodu słabego nadzoru wciąż zdarzały się dewastacje i kradzieże, a Zespół funkcjonował marnie, źle zarządzany, chciano go zlikwidować, wszędzie panowała atmosfera histerii na tle "wrogów klasowych". Na początku lat 50-tych wyremontowano część obiektu, oddział operacyjny torakochirurgii za 3 mln zł. Jak pisze Zofia Leszko, w 1954 przyjechała komisja z Ministerstwa Zdrowia, jedna z pań znalazła grzyb na ścianie, zapakowała go w gazetę i zawiozła do Warszawy. Tu zadecydowano o likwidacji oddziału w Grunwaldzie i mimo czynnego protestu pracowników i mieszkańców sprzęt wywieziono w Polskę, a budynek zamknięto. Zespół upadł, a o wszystko oskarżono wrogów klasowych.
.jpg)
W roku 1956 w Sokołowsku znalazł się dr Stanisław Domin (zm. 3 marca 2019) z nakazem powtórnego zorganizowania sanatorium i z zakazem powrotu do Wrocławia, gdzie pracował dotąd. Nadludzkim wysiłkiem postawił on Sokołowsko na nogi i szukał pomysłu na odbudowę Grunwaldu przy braku realnego wsparcia rządowego. W 1966 roku obiekt wpisano do rejestru zabytków i rozpoczęto powolny remont. Niestety większość budynku wciąż stała pusta popadając w ruinę i w 1971 doktor wydał decyzję o rozbiórce najstarszej i najcenniejszej części. Potem Przedsiębiorstwo Kopalń Miedzi z Lubina chciało tu zrobić ośrodek wypoczynkowy dla pracowników, ale te zamiary spaliły na panewce. Część obiektu użytkował Uzdrowiskowy Dom Kultury, który odgrywał w Sokołowsku bardzo ważną rolę, a reszta dalej stała pusta. Podczas leczenia w innych obiektach wciąż korzystano z metod dr Brehmera, takich jak nasłonecznianie czy długie spacery jako wsparcie kuracji antybiotykowej. W latach 90-tych stan techniczny Grunwaldu tak się pogorszył, że opuszczono go całkowicie. W roku 2005 część spłonęła. I wydawało się, że to już koniec.
Ocalić...
W 2007 r. dawne Sanatorium Brehmera zyskało nowego właściciela. Od tego czasu Fundacja Sztuki Współczesnej In Situ odbudowuje obiekt, tworząc w tym miejscu Międzynarodowe Laboratorium Kultury wraz z Archiwum Twórczości Krzysztofa Kieślowskiego. Prezes Fundacji Bożenna Biskupska robi, co może, żeby uratować pomnik światowego lecznictwa, z którego chciałaby uczynić ośrodek działań artystycznych.
.jpg)
W 2018 miała miejsce wywózka gruzu z dziedzińca, częściowe odwodnienie budynku, naprawa ścian konstrukcyjnych piwnicy, parteru i klatki schodowej głównej, montaż stropu żelbetowego części północno-wschodniej wraz z naprawą ścian poniżej, montaż dachu leżakowni wraz z kolumnadą na wcześniej przemurowanych ścianach. W tym roku remont jest kontynuowany: montaż dachu części północno-wschodniej i przemurowanie gzymsów ścian, założenie obróbek blacharskich z rynnami, naprawa i wymiana ścian wewnętrznych i zewnętrznych oraz pokrycie papą dachów.
- Mamy nowe siły w Fundacji, sami młodzi ludzie. Tylu młodych się tu sprowadza, kupują mieszkania. Wolne zawody - architekci, inżynierowie, informatycy. I dużo dzieci się rodzi w Sokołowsku. Chyba zrobimy tablicę z sokołowianami urodzonymi niedawno, żeby było widać, ilu ich jest - mówi Bożenna Biskupska.
.jpg)
Część sanatorium jest już odbudowana, z salą wizualną i wieżą widokową otwartą w 2015 roku. Jeśli Grunwald zostanie podniesiony z ruin, będzie się w nim mieściło Międzynarodowe Laboratorium Kultury wraz z muzeum Krzysztofa Kieślowskiego (27 czerwca 1941 - zm. 13 marca 1996). A nawet więcej niż muzeum, bo od lat trwa gromadzenie i archiwizacja wszystkich dostępnych pamiątek po jednym z najwybitniejszych polskich reżyserów, który mieszkał w Sokołowsku i chodził tu do szkoły. Na razie trudno powiedzieć, kiedy renowacja zostanie ukończona.
- Teraz reperujemy dach nad salą, za nami wymiana poszycia nad klatką schodową, w grudniu został ukończony dach nad leżakownią. Ten strop był w zagrożeniu totalnym, musiałam to zrobić. Budynek był przywalony gruzami kilkadziesiąt lat, jak to zdjęliśmy, to była dziura. Najgorszy jest brak stałego dofinansowania prac remontowych. Po zabezpieczeniu dachu ustawiłam w budynku swoje rzeźby, żeby choć na zdjęciach było widać wystawowy potencjał tego miejsca. Teraz chcemy odremontować dach nad częścią północną na wysokości 18 metrów, to architektonicznie zepnie ten budynek. Ale musimy zrobić mury i piwnice, bo nie ma na czym stawiać. Chciałabym to wszystko doprowadzić do stanu surowego zamkniętego - mówi Bożenna Biskupska.
.jpg)
Adoptuj... cegłę. Będzie wyjątkowa i na zawsze twoja!
Tu był gabinet dr Brehmera. Z tego balkonu wygłosił kiedyś przemowę podczas swoich okrągłych urodzin. Teraz stoi w nim kolekcja rzeźb "Nie wszystek umrę", którą wcześniej rzeźbiarka prezentowała w muzeum w Auschwitz. Marzeniem prezes fundacji jest odbudowa willi dr Brehmera, która w latach 90-tych wyglądała tak:
.jpg)
A teraz tak:
.jpg)
To 1200 metrów kwadratowych najpiękniejszej (jeszcze) istniejącej części. Ale na razie trzeba ratować resztę. Można się włączyć do oryginalnej akcji adoptowania cegieł Grunwaldu w części już odbudowywanej.
- Studenci zrobili nam wizualizację ściany i jest taki pomysł, żeby każdy, kto adoptuje cegłę albo neogotycką kształtkę, otrzymał oryginalny stempel graficzny, jaki będzie chciał, może być z jego nazwiskiem i jedna ze ścian będzie się cała składać z takich cegieł. A stempel może sobie odbić na przykład na koszulce. Są 4 rodzaje cegły, a koszt jednej takiej kształtki do gzymsu to 150 zł. Zaprojektuje sobie cegłę co do koloru i wyglądu, a potem co roku może zrobić na nią małą wpłatę. Można sobie powiedzieć: ja chcę w siódmym rzędzie czwartą cegiełkę czarną albo zieloną. I ona zawsze będzie czekać tu na właściciela. W dużej sali zmieszczą się tysiące takich cegiełek, studenci mają fajne pomysły, ja mogę zadbać o formę artystyczną. A ta zielona kształtka sama wygląda jak mały obiekt z wieżyczką - mówi rzeźbiarka.
.jpg)
25 lipca do Sokołowska znów przyjadą znani artyści z całego świata na festiwal Konteksty. - Tak kochają to miejsce, że nie chcą pracować gdzie indziej. Ten budynek to jest perła - piękny, rozbudowany, różnorodny, budowano go 27 lat. Uważam to za sukces, że po 12 latach bycia tutaj wiem, że już nie powinien się zawalić, ale ratować trzeba przez cały czas. Jeśli zabezpieczymy ten strop, to będzie dobrze. Tylko modlę się o płynność finansową, bo mam trzech świetnych fachowców, którzy potrafią wyjąć i wymienić cegły tak, żeby ściana nie runęła - mówi Bożenna Biskupska.
A w połowie września - kolejny festiwal Hommage à Kieślowski.
O ratowaniu Grunwaldu i historii Sokołowska:
SKRZYDŁO GRUNWALDU JUŻ NIEMAL ZADASZONE
SOKOŁOWSKO: TERROR HISTORII, RATUNEK DLA EUROPY I BRACIA LUMIERE (FOTO)
FESTIWAL FILMOWY HOMMAGE A KIESLOWSKI - GWIAZDY W SOKOŁOWSKU
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj