Porcelana Książ – jej wzlot trwał dwa lata (FOTO)
Najnowocześniejsza w Polsce i Europie
Porcelana jest tradycyjnym wyrobem wałbrzyskim od początków XIX wieku. Niemieccy przemysłowcy wyrobili sobie na świecie silną markę, rozpoznawalną także po II wojnie światowej. Jak mówi Józef Sakowicz, który przejmował Zakłady Porcelany „Książ” od inwestora w 1984 roku, po upadku tkactwa w Wałbrzychu chciano wykorzystać jakoś kobiecą siłę roboczą – mężczyźni pracowali w kopalniach i zakładach ciężkiego przemysłu, gdzie nie zatrudniano ich żon i córek. Na rozkwit nowego przemysłu wpłynęła też bliskość Gór Izerskich i innych miejsc, skąd początkowo czerpano surowce.
- Po wojnie dwie poniemieckie fabryki kontynuowały w Wałbrzychu produkcję i na tej podstawie wymyślono, żeby powstała jeszcze jedna duża fabryka, produkująca głównie na eksport, przede wszystkim na rynek amerykański. To była jedyna do tej pory fabryka w Polsce, która produkowała całkowicie polską porcelanę. 95% surowców używanych do jej wyrobu pochodziło z naszego kraju. „Krzysztof” i „Wałbrzych” produkowały na bazie fasonów niemieckich, „Książ” – nie. Chciano zwiększyć produkcję o 10 000 ton porcelany rocznie. Niestety, w 1990 roku rynek amerykański się załamał – wspomina Józef Sakowicz.
Mieszkańcy Szczawienka do dziś pamiętają rok 1973, kiedy na uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod nową fabrykę przyjechał Piotr Jaroszewicz i z tej okazji dokonano spędu pracowników ze wszystkich okolicznych zakładów. Początkowo nowy zakład nazwano „Krzysztof II”. Miała to być największa i najnowocześniejsza fabryka porcelany w Europie.
– Produkcja była zautomatyzowana, jedno urządzenie do produkcji talerzy produkowało 8000 sztuk podczas jednej zmiany. A takich maszyn było sześć i rzeczywiście produkowaliśmy 10 000 ton porcelany rocznie. Ale tylko w latach 1985-1995. Produkcja załamała się przez Chiny i Wietnam. Pojawił się bardzo tani import stamtąd. Pamiętam, jak moja znajoma przyszła i powiedziała, że kupiła talerz za złotówkę, a ja jej udowadniałem, że surowiec na ten talerz kosztował 2 złote – mówi Józef Sakowicz.
Wielkie puste pole
Jak wspomina jeden z założycieli „Książa”: fabrykę zniszczyły dywidendy, czyli haracz pobierany przez państwo za pracę na państwowym sprzęcie, choć przecież firma nie była prywatna. Dwa starsze wałbrzyskie zakłady pracowały na maszynach dawno spłaconych i dywidendy płacić nie musiały. Do tego doszły kredyty, które zaciągnięto na uruchomienie produkcji, gdy państwo skreśliło kontynuowaną inwestycję z listy priorytetowych.
– Zakład obciążony tak ogromną dywidendą w końcu został zlikwidowany z ogromną krzywdą wielu ludzi, którzy włożyli w to serce, żeby go uruchomić. Kiedy odchodziłem stamtąd, żeby rozpocząć własną produkcję, pracowało tam wciąż 2500 ludzi - mówi Józef Sakowicz.
Fabrykę po raz pierwszy w stan upadłości postawiono w 1991 roku. Próbowało ją uratować konsorcjum złożone z pięciu podmiotów – czterech polskich (w tym jednego wałbrzyskiego) oraz jednego brytyjskiego. Niestety produkcja w latach 1993 – 1998 wciąż nie przynosiła zysków. W 1998 roku "Książ" odkupiły Zakłady Porcelany Stołowej "Karolina" Sp. z o.o. w Jaworzynie Śląskiej, a głównym udziałowcem stał się holding holenderski. Wycofał się jednak kilka lat później i 6 lipca 2004 roku „Książ” został postawiony w stan upadłości, ale pod zarządem syndyka wciąż jeszcze trwała tam produkcja. W 2008 roku zadłużone zakłady kupiła wrocławska spółka Belgijsko-Polskie Konsorcjum BPI. Podobno nie zamierzała już produkować tam porcelany.
Ostatni raz o fabryce stało się głośno w ogólnopolskich mediach, gdy w lutym 2013 roku podczas prac rozbiórkowych zginęły tam w wypadku 2 osoby. Po zakładach pozostało 20 hektarów pustej przestrzeni. Dziś krótkotrwała duma Wałbrzycha wygląda tak:
Czytaj też:
WYBURZANIE BYŁEJ FABRYKI PORCELANY WAŁBRZYCH (ZDJĘCIA)
PORCELANA WAŁBRZYCH - JEDNO MORZE GRUZÓW (FOTO)
WAŁBRZYCH: POCIĄGOWO-PORCELANOWO-WĘGLOWY HIT?
Groźny wypadek w ruinach fabryki porcelany
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj