| Źródło: Źródła wymienione w tekście
Podgórze: szkoła księżnej Daisy dla dzieci niepełnosprawnych (FOTO)
Taka była historia
Idea kształcenia osób niepełnosprawnych (ale tylko głuchych i niewidomych) w szkołach świeckich pojawiła się w XVIII-wiecznej Francji, a w wieku XIX takie koncepcje zaczęto powoli realizować w Anglii i w Niemczech. Szkolnictwo dla głuchoniemych rozwijało się dość szybko, ale szkoły dla osób niewidomych do końca XVIII wieku były w Europie tylko cztery - jedna w Paryżu, pozostałe w Anglii i dopiero po wynalezieniu alfabetu Braille'a, upowszechnionego po 1879 roku edukacja niewidzących nabrała charakteru powszechej.
Jeśli chodzi o szkoły dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, pierwszą założono w Paryżu w 1837 roku. Jednak jej współtwórca, który opracował cały system pracy z takimi dziećmi, Edouard Seguin, rozwinął go dopiero w USA, nie znalazłszy wsparcia w ojczyźnie. Dopiero w latach 1904-7 we Francji powołano specjalną komisję do spraw kształcenia dzieci z lekkim upośledzeniem. W jakiejś mierze następstwem prac Komisji była Ustawa o nauczaniu dzieci upośledzonych umysłowo z 1909 r. - czytamy w opracowaniu Jacka Kulbaki Z dziejów kształcenia specjalnego, (Warszawa 2012, s. 91-92) Ustawa spowodowała tworzenie klas specjalnych w szkołach podstawowych po tym roku. Zapamiętajmy te daty.
Trochę lepiej było w Niemczech. Obok klas uzupełniających, zakładanych od połowy XIX w., od 1867 r. powstawały klasy specjalne. Powstawaniu klas specjalnych (Hilfsklasse) towarzyszyło założenie, że dziecko umysłowo upośledzone, najpóźniej po 2 latach bezowocnej nauki szkolnej, zostanie umieszczone w osobnej szkole, tzw. pomocniczej (Hilfsschulen). Zapamiętajmy ten termin. W 1898 r. rozpoczął działalność Powszechny Niemiecki Związek Szkół Specjalnych, określanych właśnie terminem Hilfsschulen. Do 1905 r. w Niemczech w 143 miastach utworzono 230 szkół specjalnych, w których uczyło się 15 tys. uczniów upośledzonych umysłowo (Jacek Kulbaka, Z dziejów kształcenia specjalnego, Warszawa 2012, s. 91). W 1899 r. natomiast brytyjskie władze przyjęły ustawę wprowadzającą obowiązek szkolny dla dzieci upośledzonych umysłowo, a Towarzystwo Pomocy Dzieciom Upośledzonym powstało w 1903 r.
Szkoły i przedszkole teścia Daisy
Ale to wszystko działo się w wielkim świecie. Na początku XX wieku na pewno nie było żadnej szkoły dla niepełnosprawnych dzieci w mieście noszącym wtedy nazwę Waldenburg. Ogólnie sytuacja edukacyjna musiała tu nie być zbyt ciekawa, skoro Jan Henryk (Hans Heinrich) XI Hochberg von Pless, teść Daisy, stworzył w swoim majątku, tak zwanym Wałbrzychu Górnym (Ober Waldenburg - mapa powyżej), trzy placówki oświatowe dla dzieci swoich robotników i uznał to za tak ważne, że opisano je szczegółowo w wydawnictwie poświęconym jego innowacjom socjalnym dla górników kopalń książęcych. A były to:
- Szkoła dla młodych górników założona 20 października 1891 roku, obowiązkowa dla wszystkich górników mających mniej niż 16 lat. Lekcje mieli oni cztery razy w tygodniu po półtorej godziny dziennie, uczyli się niemieckiego, matematyki, rysunku technicznego, historii i geografii, szkoła uzupełniała wiadomości wyniesione z podstawówki, były też zajęcia praktyczne, przygotowujące do nauki zawodu. W 1904 roku było tu 133 uczniów. Szkoła działała w jednym z domów pracowniczych. Obecnie nie wiadomo, w którym, ale zapewne w pobliżu istniejących do dziś zabudowań szybu Ida/Zofia przy ul. Kasprowicza.
- Szkoła kucharska dla córek górników i innych robotników założona 1 lipca 1890 roku. Tu były same przedmioty zawodowe: gotowanie, zakupy, prowadzenie domu i uprawa ogrodu, placówka przygotowywała do profesji kucharki-służącej. Nauka była bezpłatna, prowadziły ją diakonisy ewangelickie. Każdy kurs trwał trzy miesiące, brało w nim udział 9-12 dziewcząt. Kilka z nich mogło korzystać ze szkolnego internatu i bezpłatnego wyżywienia. Uczennice dostawały też podręcznik prowadzenia domu, a jeśli nieprzerwanie pracowały w jednym miejscu przez 3 lata - odznaczenie w postacji srebrnego krzyża. Do 1904 kursy ukończyły 492 dziewczyny. Koszt utrzymania szkoły wynosił 3500 marek rocznie. Jeśli chodzi o jej budynek, to znajdował się blisko szybu Ida/Zofia - zachowało się jego zdjęcie i wiemy dokładnie gdzie stał, a to dzięki majestatycznej lipie, która widnieje na zdjęciu wykonanym w 1904 roku albo tuż przed jako młode drzewo, a rośnie do dziś na skrzyżowaniu ulic Niepodległości, Jagiellońskiej i Kasprowicza.
Tu szkoła i uczennice na zdjęciu z publikacji Hochbergów:
I dokładniejsza wersja z portalu polska-org.pl, dodana przez użytkownika Ragnar:
- Ochronka dla dzieci, utworzona z myślą o robotnicach z przędzalni i innych zakładów Hochbergów, w których pracowały kobiety. Dziećmi w wieku 3-6 lat zajmowały się tam diakonisy. Jak czytamy w opisie, maluchy spędzały czas w przestronnej jasnej sali, a w pogodne dni na placu zabaw z tarasem. Miały do dyspozycji ilustrowaną Biblię i bajki, zabawki, klocki, tablice łupkowe i przyrządy do ćwiczeń. Ochronka działała od 1881 roku, mieściła 60-70 dzieci, które codziennie otrzymywały obiad i podwieczorek, a ich rodzice płacili 5 fenigów dziennie. Koszty utrzymania placówki wynosiły 1000 marek rocznie. Tu również zachowało się zdjęcie budynku wraz z dziećmi. Dziś prawdopodobnie już nie istnieje, nie ma w okolicach poprzednio wymienionych obiektów takiego jak ten.
Nie ma w tym kraju żadnych rozporządzeń prawnych...
A zatem książę uważał, że w sprawie edukacji dzieci swoich pracowników zrobił wszystko, co należało. I mógł być nieprzyjemnie zaskoczony, gdy tuż po Wystawie Światowej w USA, gdzie zaprezentował światu swoje rozwiązania socjalne, które później były kopiowane, jego synowa nagle zwróciła się do niego z prośbą o pomoc w utworzeniu jeszcze jednej placówki. A zaczęło się to od jej wizyt u robotniczych rodzin - w nędznych mieszkaniach odkrywała mnóstwo dzieci z rozmaitymi upośledzeniami, które nie miały przed sobą przyszłości innej niż życie o żebraczym chlebie. Dowiedziała się, że tylko dwa procent wałbrzyskich dzieci kontynnuje naukę po ukończeniu 14. roku życia - zapewne w wymienionych powyżej szkołach - a reszta pracuje w kopalniach i fabrykach. To w przypadku dzieci zdrowych - a te chore?
Niestety księżna nie mogła liczyć na pomoc męża, ale znalazła wsparcie w osobie jednego z dyrektorów pszczyńskiej administracji nazwiskiem Schulte. Oboje nie mieli wątpliwości, że potrzebne będą liczby i twarde fakty, więc dyrektor sporządził merytoryczny raport, którego długi tytuł zaczynał się od słów "Projekt założenia szkoły dla ułomnych albo innej instytucji charytatywnej..." i przedłożył go jej 29 lipca 1905 roku. Pisał we wstępie: Ułomne dzieci jak dotąd nie mają żadnej prawnej opieki. Nie ma w tym kraju żadnych rozporządzeń prawnych dla zapewnienia tym dzieciom wykształcenia. Nieliczne zakłady opieki społecznej nie mają na ten cel żadnych funduszy. W samym Wałbrzychu nawet statystycznie nie ujęto liczby dzieci potrzebujących w tym zakresie pomocy (J. Koch, Daisy, Księżna Pszczyńska, przeł. Z. Żygulski, Pszczyna 2007, s. 171).
- To było przedsięwzięcie zupełnie nowatorskie, bo w tamtych czasach niepełnosprawni członkowie rodzin uważani byli za powód do wstydu. Daisy tworząc swoją szkołę przeszczepiała na ten grunt pomysły angielskie i francuskie. Jej teściowa oraz "Fundacja Idy" są przykładem tradycyjnego patronowania ubogim, a Daisy postanowiła wejść do głębi problemu, żeby na stałe poprawić życie tych osób - mówi Mateusz Mykytyszyn z Fundacji Księżnej Daisy von Pless. Poniżej mapa majatku Hochbergów z zaznaczoną szkołą kucharską (polska-org.pl - Petroniusz).
Szkoła specjalna utrzymywana śpiewająco
A to dane z raportu: w Wałbrzychu żyje 162 dzieci niezdolnych do nauki w zwykłych szkołach. Jak cytuje Koch, w porozumieniu z Daisy Schulte projektował otwarcie szkoły specjalnej, o zwiększonym programie zajęć, dostosowanych dla dzieci niepełnosprawnych. Obok zwykłych przedmiotów – czytania, pisania, arytmetyki, miały być w programie zajęcia przygotowawcze do ewentualnych zawodów. Edukację miały zaczynać sześciolatki. Pojawiła się w raporcie nowatorska myśl edukacyjna - dzieci takie w zwykłych szkołach spotkałyby się z niechęcią i pogardą, co wpłynęłoby na ich możliwości. Inną nowatorską koncepcją było poszukanie dla uczniów czegoś innego od standardowego wyrabiania szczotek, koszyków i sztucznych kwiatów. Wybór księżnej i dyrektora padł na trzy wielkie wałbrzyskie fabryki porcelany, dla których odpowiednio przygotowana niepełnosprawna młodzież mogłaby się zająć ręcznym malowaniem wyrobów. I tak powstawał w naszym mieście pierwszy Zakład Aktywności Zawodowej... kilkaset metrów od dzisiejszego w budynku dawnej PSP nr 12. Do niego jeszcze wrócimy.
Wałbrzyska szkoła specjalna wymagała odpowiednio wysokich kosztów utrzymania, specjalnego personelu i opieki medycznej. Daisy nie wahała się, udało jej się nawet przekonać do współpracy znanego wałbrzyskiego ortopedę. Nie chciała tworzyć kosztownego zakładu z internatem, lecz szkołę, która nie wyrywałaby dzieci z ich naturalnego środowiska, ale uczyła, dawała zawód, opiekę medyczną z rehabilitacją i przygotowywała do znalezienia sobie miejsca w tym środowisku. To też było nowatorskie i tak robi się to dzisiaj.
W rezultacie pod koniec czerwca 1907 roku zostaje otwarta Krüppelschule, czyli "szkoła dla ułomnych". Utrzymanie placówki Daisy w dużej części bierze na siebie. Będzie na nią zarabiać... dając koncerty charytatywne. Teść niestety jej już nie pomoże, bo umrze kilka tygodni później, 14 sierpnia. Oczywiście jest tylko jedna osoba, która może przejąć opiekę nad szkołą dla kucharek, przychodnią dla pracujących matek i ochronką oraz sierocińcem. Czyli Daisy właśnie. A tu podczas jednego ze swych występów scenicznych - w roli królowej Saby.
A może by tak... płytę nagrać?
Wielkim powodzeniem cieszą się letnie koncerty w Szczawnie-Zdroju, zimą księżna organizuje je w Wałbrzychu i we Wrocławiu. Pierwszy koncert w Szczawnie-Zdroju stał się wielkim tryumfem - Daisy zebrała wtedy na swoją szkołę 1900 marek. I pewnie była szczęśliwa, bo zawsze marzyła o karierze śpiewaczki, podobno miała warunki i kształciła się u dobrych nauczycieli, jednak występować mogła tylko charytatywnie. Na fali tego sukcesu postanowiła nagrywać płyty ze swoim podpisem, by je sprzedawać na koncertach i w sklepach muzycznych, i w ten sposób zyskać na szkołę kolejne fundusze. Jednak, jak pisze John Koch, ten pomysł był zbyt nowoczesny, trudny technicznie i kosztowny. Nie był też czymś, co wypadało księżnej... jednak tym razem Jan Henryk XV przejął się projektem żony i obiecał coroczną dotację. Jak podkreśla Mateusz Mykytyszyn, słowa dotrzymywał mimo ich rozwodu do 1936 roku, gdy jego majątek mocno się już sypał.
Daisy miała plany rozbudowy placówki: Myślałam nad nagraniem swojego śpiewu dla kompanii gramofonowej (zapłaciliby mi jednego szylinga tantiem za każdą sprzedaną płytę), lecz mój głos nie doszedł jeszcze do siebie po październikowej londyńskiej mgle. Musimy więć z tym poczekać. Byłoby jednak wspaniale zarobić w ten sposób dodatkowe pieniądze na cele mojej Szkoły dla Kalek. Chciałabym kiedyś wybudować dla nich dom rehabilitacyjny, ale obawiam się, że w świetle olbrzymiej przebudowy Książa, planowanej przez Hansa, nie będzie to możliwe (Książ - 5 grudnia 1907, Daisy von Pless, Lepiej przemilczeć, przeł. B. Borkowy, Wałbrzych 2013, s. 328). Co do domu rehabilitacyjnego, po latach powstało: LEŚNE SANATORIUM: OSTATNI DAR KSIĘŻNEJ DAISY DLA WAŁBRZYCHA (FOTO).
I udało się
Szkołę chwalił nie tylko biograf księżnej i admirator jej zasług. Barbara Borkowy, autorka podwójnej biografii Daisy i jej siostry Shelagh, dotarła do raportu, jaki ukazał się w specjalistycznym czasopiśmie poświęconym opiece nad niepełnosprawnymi: "Zeitschrift für Krüppelfürsorge" w 1908 roku. Według niego przez dwa pierwsze lata w szkole uczyło się 47 dzieci niepełnosprawnych fizycznie, z których 24 uczono wyplatania koszyków i siedzeń do krzeseł, 17 produkcji szczotek, a pozostałych 6 łatwiejszej umiejętności robienia kwiatów z piór. Widać, że projekt z fabrykami porcelany nie doszedł wtedy jeszcze do skutku.
Warsztaty odbywały się w środy i niedziele od 16.00 do 18.00. Wynagrodzenie za pracę było wpłacane na książeczki oszczędnościowe, które uczniowie otrzymywali w dniu konfirmacji. Nad ich zdrowiem czuwał dr Theising, który przychodził dwa razy w tygodniu leczyć je ze schorzeń ortopedycznych. Kilkoro dzieci z powodzeniem zoperowano (B. Borkowy, s. 179). I tyle wiemy na temat tej placówki.
Opuszczona stara szkoła...
Po tej całej opowieści pozostaje nam pytanie - gdzie znajdował się budynek szkoły dla dzieci niepełnosprawnych? Czy został wyburzony jak szkoła dla kucharek? Odpowiedź jest prawdopodobnie taka - stoi do dziś i jeszcze całkiem niedawno pełnił funkcję szkoły zawodowej dla niepełnosprawnych...
To opis obiektu stojącego przy Placu Bohaterów nr 1, naprzeciwko dawnej Kochschule: Budynek szkoły przy kopalni Ida-Schacht w Wałbrzychu Górnym, określanej w 1937 r. jako Hilfsschule. W latach 1959–1972 budynek wykorzystywany jako Technikum Mechaniczne i Zasadnicza Szkoła Metalowa. Obecnie obiekt częściowo użytkowany. Budynek murowany, wzniesiony najprawdopodobniej na przełomie XIX i XX w. w stylu budownictwa przemysłowego. Może też początkowo to budynek biurowy związany z kopalnią i dopiero w okresie międzywojennym użytkowany jako szkoła. Budynek reprezentatywny, jak już wspomniano, dla budownictwa przemysłowego, ceglanego, neoklasycystycznego na wzorach opracowanych w 3 ćw. XIX w. w tzw. szkole berlińskiej. Zbudowany niewątpliwie według projektu typowego. Budynek z surowej cegły, nie licowany. Po 1945 r. budynek remontowany z zachowaniem bryły i wystroju elewacji. Częściowo wymieniona stolarka okienna, wymienione drzwi frontowe. Przebudowane północne schody zewnętrzne. Zbudowane nowe ogrodzenie szkolnej działki. Stan zachowania historycznej substancji i formy: zły, budynek użytkowany zapewne tylko częściowo, albo wcale nie użytkowany (Wałbrzych – Podgórze. Wytyczne konserwatorskie dla obszaru objętego programem rewitalizacji, opr. Iwona Rybka-Ceglecka, Donata Trenkler, Wrocław 2018).
Po wyprowadzce "Mechanika" w budynku ulokowano warsztaty zespołu szkół odzieżowych i odbywały się tam praktyki. W październiku 2002 roku do budynku przy ul. Bohaterów Pracy 1 sprowadza się kolejna placówka oświatowa. To Zespół Szkół Zawodowych Specjalnych, który przeniósł się tutaj z obiektu przy ul. Reymonta, gdzie działał od roku 1973. Przy Bohaterów Pracy pozostanie do 23 listopada 2015 roku, kiedy to rozpocznie działalność w wyremontowanym obiekcie po dawnej szkole podstawowej nr 12 przy ul. Mickiewicza 24. Od tamtej pory budynek nr 1 stoi opuszczony i czeka na lepsze czasy.
Czy historia zatoczyła tu krąg?
Czy mogło się zdarzyć, że zrządzeniem losu szkoła zawodowa dla dzieci niepełnosprawnych w tym samym obiekcie przy Placu Albertich działała w latach 1907-1933 dzięki staraniom księżnej Daisy von Pless, a potem przy Placu Bohaterów Pracy w latach 2002-2015 jako szkoła państwowa? W źródłach brak ścisłych dowodów, ale wiele na to wskazuje:
- Szkoła przy Placu Bohaterów Pracy jest określana w 1937 roku jako Hilfsschule. Takim samym terminem, jak pisaliśmy we wstępie, określano w Niemczech pod koniec wieku XIX i na początku XX szkoły specjalne.
- Szkoła dla kucharek księcia Jana Henryka XI stała kilkadziesiąt metrów od tego budynku, po drugiej stronie ulicy. Nieopodal mogła również stać ochronka, ponieważ na jedynym zachowanym przedwojennym zdjęciu obiektu przy dzisiejszym Placu Bohaterów 1, które udało nam się odnaleźć, widać z tyłu za nim niski budynek, którego dziś już tam nie ma. Dodatkowym dowodem na to mogłoby być prowadzenie ochronki przez diakonisy i fakt, że stacja diakonis mieściła się w szkole dla kucharek. Prawdopodobnie wszystkie te edukacyjne przedsięwzięcia znajdowały się blisko siebie. Budynek szkoły widoczny na fotografii jest otoczony ładnym ogrodem, z tyłu widać szyb. Zdjęcie pochodzi z lat 20-tych, na portalu polska-org.pl dodał je użytkownik Runner.
- Budynek wygląda bardziej na szkołę niż na obiekt fabryczny, czy biurowy. Przypomina inne wałbrzyskie szkoły z czerwonej cegły, tylko wydaje się starszy i bardziej archaiczny. Jednak nie wiadomo z dokumentów, kto tę placówkę ufundował, podczas gdy w przypadku wspomnianej wyżej szkoły przy ul. Reymonta 34 w opracowaniu poświęconym rewitalizacji czytamy, że była to mała szkoła przy parafii ewangelickiej i domu pastora, a pobliska szkoła przy ul. Skargi 39 (notabene wybudowana w podobnym stylu) była również placówką ewangelicką. Zatem pojawia się pytanie, ile szkół mogło powstać na tak małym obszarze i czym był budynek przy Bohaterów Pracy 1, skoro nie był tyle razy wzmiankowaną szkołą dla niepełnosprawnych dzieci? W Wałbrzychu jeszcze na początku XIX wieku działały tylko dwie szkoły - ewangelicka i katolicka.
- Można powiedzieć, że budynek wydaje się za duży na potrzeby placówki, w której uczy się kilka dziesiątek dzieci dwa razy w tygodniu. Jednak być może był postawiony z myślą o przeniesieniu tam również szkoły dla górników?
- Na zdjęciu ochronki widać po lewej obiekt przypominający ten, o którym mówimy. Zdjęcie pochodzi jednak z 1904 roku lub wcześniej, to by znaczyło, że budynek szkolny istniał przed 1907 rokiem. Ze źródeł nie wynika, że Daisy fundując szkołę wybudowała całkiem nowe miejsce, jednak wątpliwe jest, aby obiekt wyglądający na szkolny stał na parceli Hochbergów, nie należąc do nich i nikt o nim nie wspomniał w 1904 roku.
- To był teren Hochbergów, tam przebiegała granica dawnego majątku rycerskiego Ober Waldenburg, należącego najpierw do Czettritzów, a później do Hochbergów. Między dworem a kopalnią powstały budynki użyteczności publicznej, były tam pozostałe dwie szkoły i ochronka zgrupowane obok siebie, do tego stacja diakonis - mówi Mateusz Mykytyszyn.
Szansa, że opuszczona szkoła przy Placu Bohaterów Pracy 1 jest jedyną istniejącą w naszym mieście pamiątką po działalności charytatywnej księżnej von Pless jest zatem spora. Mamy nadzieję, że to nie jest koniec historii tego obiektu i może jeszcze będzie służył w jakiejś ważnej sprawie.
Bibliografia:
Barbara Borkowy, Siostry. Daisy von Pless i Shelagh Westminster, Wałbrzych 2016.
Daisy von Pless, Lepiej przemilczeć, przeł. B. Borkowy, Wałbrzych 2013.
https://daisyvonpless.wordpress.com/
Instytucje dla dobra górników Kopalń Książańskich Jego Wysokości, Księcia von Pless w Wałbrzychu na Śląsku, opr. M. Mykytyszyn, Wałbrzych 2015 (reprint wydawnictwa z 1904).
Jacek Kulbaka, Z dziejów kształcenia specjalnego, Warszawa 2012.
John Koch, Daisy, Księżna Pszczyńska, przeł. Z. Żygulski, Pszczyna 2007.
Wałbrzych – Podgórze. Wytyczne konserwatorskie dla obszaru objętego programem rewitalizacji, opr. Iwona Rybka-Ceglecka, Donata Trenkler, Wrocław 2018.
polska-org.pl
O akcjach charytatywnych księżnej Daisy pisaliśmy:
WAŁBRZYCH: PIONIERSKIE OSIEDLA HOCHBERGÓW WCIĄŻ NAM SŁUŻĄ (FOTO)
WAŁBRZYCH: TAK KSIĘŻNA DAISY WALCZYŁA O MIESZKAŃCÓW (FOTO)
LEŚNE SANATORIUM: OSTATNI DAR KSIĘŻNEJ DAISY DLA WAŁBRZYCHA (FOTO)
KSIĘŻNA DAISY I JEJ BOŻE NARODZENIE DLA MIESZKAŃCÓW
Czytaj też:
NOWA KSIĄŻKA O DAISY VON PLESS - TAJEMNICE PIĘKNEJ ARYSTOKRATKI
URODZINY DAISY - CAŁA PRAWDA O SŁYNNYCH PERŁACH
ZAMEK KSIĄŻ: SĄ OBRAZY HOCHBERGÓW, BĘDĄ APARTAMENTY DAISY (FOTO)
KSIĘŻNA DAISY: PROJEKT HEIDELBERG: DZIKA GÓRSKA REZYDENCJA
MA FANTAISIE - ODBUDOWAĆ ZAPOMNIANĄ REZYDENCJĘ KSIĘŻNEJ DAISY?
Foto archiwalne i mapy: Fundacja Księżnej Daisy von Pless, polska-org.pl
Zdjęcia współczesne: Elżbieta Węgrzyn
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj