| Źródło: Wiesz Co
Górnik Wałbrzych: Jak połączono dwie 'bidy'...
Żeby to zrozumieć, trzeba cofnąć się do lata 1989 roku. To wtedy po 6 sezonach drużyna z Nowego Miasta spadła z ekstraklasy. Gdy jeszcze 4, no może 5 lata wcześniej, na mecze biało-niebieskich przychodziły tłumy widzów (nierzadko 25 tys. i więcej kibiców), zespół żegnał się z najwyższą ligą w kraju praktycznie przy pustych trybunach. Bo jak inaczej opisać „kępki” ludzi siedzących gdzieniegdzie na drewnianych ławkach wielkiego obiektu głównie na trybunie pod charakterystycznym budynkiem z napisem „Prasa, Radio, Telewizja”. Stał od strony obecnej ul. Żwirki i Wigury.
Cały wałbrzyski sport przeżywał wtedy kryzys. Był on powiązany z następującymi w kraju przekształceniami gospodarczymi. I tym, że kopalnie, dla których dotąd piłkarze byli oczkiem w głowie, przestały być – jakby to powiedział Balcerowicz – rentowne. Nie było widoków, żeby szybko w miejsce potężnych kombinatów, znaleźć innych sponsorów, mogących utrzymywać drużynę piłkarską. Podobne kłopoty mieli też piłkarze Zagłębia, również występujący na zapleczu ekstraklasy, ale futboliści z Białego Kamienia mieli minimalnie więcej szczęścia.
No więc Górnik przystąpił do II-ligowych zmagań sezonu 1989/90 pod wodzą wówczas mało znanego trenera Mirosława Jabłońskiego, który dopiero później wypłynął na szerokie wody. Zespół radził sobie tak sobie, a w pierwszej rundzie „robotę” robił Leszek Kosowski, który pozostał w Wałbrzychu po spadku z ekstraklasy. Zdobył on dla swojego klubu w pierwszej rundzie 5 goli i co ciekawe, mimo że po jesieni wyjechać grać do RFN w SV Meppen i tak został najlepszym strzelcem Górnika w całych rozgrywkach. To świadczy jak wielkie trudności ze zdobywaniem bramek mieli podopieczni trenera Jabłońskiego. Sezon biało-niebiescy zakończyli na 8 miejscu, ale już wtedy coraz wyraźniejsze były pęknięcia na strukturze górniczego klubu z Nowego Miasta.
Przed sezonem 1990/91 zarząd klubu stanął przed nie lada wyzwaniem. KWK „Wałbrzych” dotąd możny sponsor drużyny, wymówiła etaty wszystkim piłkarzom Górnika. Zatrudnieni dotąd w kopalni gracze pozostali nagle bez zatrudnienia i przeszli na garnuszek klubu. To był potężny cios, po którym za chwilę klub miał się wywrócić. Sezon udało się wprawdzie jakimś cudem dokończyć, zaciskając jednak pasa gdzie się tylko dało. Zespół zajął 10 miejsce w tabeli.
Początek rozgrywek 1991/92 nie wróżył niczego dobrego. Drużyna przegrywała mecz za mecze, a przesilenie nastąpiło po 13. kolejce i porażce z Naprzodem Rydułtowy. W tygodniu poprzedzającym następny mecz z Rakowem Częstochowa, zarząd wręczył zawodnikom świadectwa pracy. Piłkarze, którym klub zalegał z wypłatami skontaktowali się z prawnikiem. Ten poradził, że w takiej sytuacji nie muszą świadczyć stosunku pracy. Dlatego w sobotę o 8:00 rano, w dniu meczu z Rakowem piłkarze zgodnie odmówili wyjazdu na ligowe spotkanie do Częstochowy. Zespół przegrał pojedynek walkowerem, ale wyjścia z patowej sytuacji nie było widać. W kolejnym starciu u siebie z Szombierkami Bytom Górnik zagrał prawie wyłącznie juniorami i wysoko przegrał. Wtedy media obiegła słynna już wypowiedź grupy piłkarzy, którzy oświadczyli, że jedząc raz dziennie pierogi, nie mają siły biegać przez 90 minut po boisku. Rundę jesienną udało się zakończyć, ale biało-niebiescy zimę spędzili na 16 miejscu w 18-drużynowej stawce. W lutym 1992 roku, krótko przed wznowieniem rundy wiosennej gruchnęła wieść, że Górnik wycofuje się z II ligi. Władze klubu wysłały do PZPN stosowne pismo, powołując się na istniejący wówczas w regulaminie rozgrywek przepis mówiący o tym, że drużyna wycofująca się z rozgrywek w trakcie sezonu, może je wznowić w następnym tylko o jeden szczebel niżej. Dlatego biało-niebiescy kolejny sezon rozpoczęli w III lidze, ale go nie… dokończyli. Zimą sezonu 1992/93 piłkarscy działacze w Wałbrzychu zdecydowali się połączyć dwa kluby – Górnika i Zagłębie. Coś, co przed laty wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Borykający się z kłopotami finansowymi dwa podmioty miały stworzyć jeden, silniejszy organizm. Ale jak to często bywa, gdy spotykają się dwaj biedacy i nawet połączą siły, nie staną się od razu krezusami.
Tak więc wiosną 1993 roku na piłkarskiej mapie Polski pojawił się nowy twór, KP Wałbrzych, który rozpoczął zmagania w II lidze w miejsce Zagłębia. Kadrę drużyny tworzyli: Waldemar Nowicki, Zbigniew Prusik, Ryszard Spaczyński, Wojciech Turowski, Ireneusz Bednarski, Andrzej Pacek, Mirosław Otok, Robert Rzeczycki, Mieczysław Gwiżdż, Maciej Jaworski, Krzysztof Radziemski, Jarosław Borcoń, Arkadiusz Nowomiejski, Piotr Jacyna, Krzysztof Lakus, Zbigniew Zawadzki, Leszek Kosowski, Sebastian Gorząd, Sławomir Gorząd, Jacek Michałowski, Mieczysław Dauksza i Sebastian Matuszak.
Tomasz Piasecki
Zdjęcia:
KP1 (Fot. Archiwum prywatne Ryszarda Mordaka): Drużyna KP Wałbrzych przed wiosenną rundą rozgrywek sezonu 1994/1995. W górnym rzędzie od lewej: Spaczyński, S. Radziemski, Sobczak, Borek, K. Radziemski, Otok. W środkowym rzędzie od lewej: J. Wodzyński (masażysta), Z. Górecki (pierwszy trener), Falkenberg, M. Górecki, R. Wodzyński, Prusik, Zawadzki, Gawryszewski, Mordak (asystent trenera), Romańczak (kierownik drużyny). W dolnym rzędzie od lewej: Gugała, Kulik, Michałowski, Pryka, Gąsiorowski
KP2 (Archiwum prywatne Leszka Kosowskiego): Leszek Kosowski to absolutna ikona Górnika Wałbrzych
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj