Dolnośląski Festiwal Tajemnic 2016: Templariusze i wyrzutnia w Strzegomiu [FOTO]
Pociągu dotyczyła rekonstrukcja historyczna na dziedzińcu głównym zamku, ale, paradoksalnie nie chodziło wcale o nasz, wałbrzyski pociąg. Natomiast wśród zaproszonych gości pojawiły się osoby ubrane w niecodzienne stroje – właśnie ubrane, a nie przebrane.
Templariusze
- Są w Polsce grupy rekonstrukcyjne które szczegółowo naśladują ubiór templariuszy średniowiecznych. My się od nich różnimy, to prawda, bo nie jesteśmy rekonstruktorami, po prostu jesteśmy templariuszami – tłumaczył Wielki Przeor PolskiKrzysztof Kurzeja, który odwiedził festiwal wraz z małżonką, również członkinią zakonu.
Przeor opowiedział o dobrze znanych miłośnikom historii początkach zakonu w średniowieczu i jego upadku spowodowanym przez króla francuskiego Filipa Pięknego pod koniec tej epoki, ale mówił także o mniej znanych dziejach polskiego zgromadzenia, na którego czele stoi.
- Nie wszyscy wiedzą, że to templariusze wynaleźli banki. Średniowieczny rycerz czy kupiec wyruszając w długą drogę, żeby nie zostać gdzieś obrabowanym, szedł do najbliższej komandorii, wpłacał tam określoną sumę pieniędzy i dostawał zaszyfrowany glejt, który następnie oddawał w komandorii u celu swojej podróży i dostawał tam równowartość owej sumy. Do dziś nie złamano tego szyfru. A komandorie były rozsiane po całej Europie i Ziemi Świętej, więc system bankowy działał bardzo dobrze. Bracia oczywiście pobierali dozwolone w Biblii 10% prowizji, więc wkrótce się wzbogacili i to mogło być przyczyną konfliktu z królem Francji. Nie każdy też wie, że uznanie piątku trzynastego za dzień pechowy nawiązuje do historii templariuszy, bo tego właśnie dnia królewskie wojska zajęły wszystkie komandorie we Francji – mówił przeor.
W Polsce, a dokładniej na Dolnym Śląsku templariusze pojawili się podczas bitwy pod Legnicą, na zaproszenie księcia Henryka Brodatego. Otrzymali oni od niego Oleśnicę Małą. Do bitwy ruszyło 50 rycerzy-mnichów z orszakami, a przeżyło... 3, ponieważ nie wolno im było ustępować z pola, dopóki na jednego templariusza przypadało mniej niż 3 przeciwników. Potem była długa przerwa, wywołana zawirowaniami historii, a po raz kolejny templariusze pojawili się w Polsce w roku 2007, aby w 2013 doczekać się samodzielnego zgromadzenia. W tej chwili jest ich 47, w tym 4 kobiety.
- Inaczej, niż to było w średniowieczu, kobiety są przyjmowane do zakonu na tych samych prawach. Jedyna różnica jest taka, że kobiety są pasowane białą różą, którą następnie dostają, a mężczyźni mieczem, którego nie dostają – żartował przeor. – W Austrii kobieta stoi na czele komandorii, a w Polsce jest preceptorem w Gryficach. A kim są dzisiejsi templariusze? To zwykli ludzie, i nauczyciele, i prezesi firm. Majątek czy pochodzenie jest bez znaczenia, wystarczy powstrzymać się od siania zgorszenia i być katolikiem. Co robimy? Przede wszystkim pomagamy ośrodkom Caritasu.
Strzegom
- Strzegom ma swoją legendę o templariuszach, których skarby miał odnaleźć w jaskini pewien młodzieniec. Tradycja mówi o kościele św. Jerzego, w którym miała być przechowywana figurka Matki Boskiej słynąca cudami, a templariusze opiekowali się tym miejscem. W pobliżu, według źródła z 1649 roku, miała się znajdować warownia templariuszy. Dotarłem do dokumentu z 1306 roku, który potwierdza obecność templariuszy w Strzegomiu – mówi badacz historii miasta Krzysztof Kaszub.
Krzysztof Kaszub podzielił się z uczestnikami festiwalu także innym odkryciem, co do którego jest pewien, że wkrótce stanie się sensacją.
- W Strzegomiu, w pobliżu dzisiejszego dworca kolejowego istniał hitlerowski obóz pracy. Pozostała po nim betoniarnia, w której odkryto niedawno zalutowaną z dwóch stron metalową rurkę, a w niej dokumenty pozostawione przez warszawiaków, którzy w liczbie 45 trafili do obozu z łapanki w lipcu 1944 i wyrabiali tu beton. Natrafiłem też na listy Francuzów, którzy pracowali w tym obozie i opisywali to, co tam przygotowywano. Miał to być silos dla rakiety, która miała wynieść w powietrze ładunek chemiczny i gdyby wojna potrwała trochę dłużej, pewnie by jej użyto. Ten silos wciąż tam jest i można do niego wejść, choć częściowo jest zalany wodą. Prowadzą od niego zawalone tunele w dwóch kierunkach. Z tych źródeł wiemy, że pod Wzgórzami Strzegomskimi powstawał cały kompleks, którego zadaniem była prawdopodobnie produkcja tych rakiet – mówił Krzysztof Kaszub.
Wyrzutnia
Jak mówił badacz historii Strzegomia, z tych listów wiadomo nawet, gdzie stała antena, która miała naprowadzać rakietę, przypuszcza się też na ich podstawie, że miała ona być sterowana drogą radiową, a sprzęt do tego celu produkowano w podziemiach klasztoru w Lubiążu. Wszystko oczywiście było ściśle tajne.
- Kryptonim kompleksu, który pojawia się w tych listach, to „Baltazar”. Ta nazwa jest znana w literaturze, mamy tu potwierdzenie. Są też u nas bunkry z zabetonowanymi wejściami, które obecnie badamy georadarem i innym sprzętem, a wyniki są rewelacyjne. Miejmy nadzieję, że jesteśmy w przededniu wielkiego odkrycia. Mamy też tor, który prowadzi donikąd i być może własny „złoty pociąg”, bo Strzegom był wymieniany jako miejsce jego ukrycia obok Wałbrzycha i Jeleniej Góry. Ale nie wierzę w znalezienie takiego pociągu. Jeśli był tu w 1945 roku, Rosjanie na pewno go wywieźli – stwierdził Krzysztof Kurzeja.
Strzegomski badacz będzie przewodnikiem po ostatnim wydarzeniu Festiwalu Tajemnic – w poniedziałek 15 sierpnia o godz. 13.00 będzie można zwiedzać strzegomską bazylikę, gdzie, jak zapewniał, można znaleźć więcej tajemnic i ciekawszą zakodowaną symbolikę niż w katedrach francuskich.
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj