| Źródło: Wiesz Co
Hektolitry wody... w szafie
Dlaczego wytoczyliśmy przeciwko znanym i lubianym najcięższe działa? Chodzi o ekologię. Dokładniej o zużycie wody przy produkcji ubrań. A jeszcze szczegółowiej o mało ekologiczną postawę gwiazd w tym względzie. Tak, tak, wcale nie żartujemy.
Podczas gdy ekolodzy rwą włosy z głowy, wyjmują z szafy widły oraz kosy i buntują się przeciw słowom prezesa Kaczyńskiego na temat tego, żeby „w tej chwili palić wszystkim, poza oponami czy podobnymi szkodliwymi rzeczami, bo Polska musi być ogrzana”, my zaglądamy do innego gabinetu. Na którego drzwiach wisiała niedawno tabliczka z napisem „dbaj o planetę, oszczędzaj wodę”. W dobie kryzysu energetycznego tabliczka pożółkła, a kilkukrotnie przybijana i odrywana przez konserwatora połamała się i dziś wylądowała w jakimś magazynku na kilka miesięcy lub nawet lat. Tak się tylko zastanawiamy, czy rozmiękczona ciągłymi zakupami jak chleb ogórkową panna z napompowanymi ustami lub hipokryta w poszarpanych rurkach z Instagrama rozumieją, że kupując tony ubrań szkodzą planecie? A tu proszę, impreza branżowa, nowy ciuch. Spotkanie biznesowe, inna kiecka. Premiera filmu, na ściance lśniący garnitur rano dostarczony przez kuriera. Występ w telewizji śniadaniowej, sru, kolejna bluzeczka. Nagrywany codziennie vlog, wypada się przebrać przynajmniej kilka razy. I tak dalej. O co chodzi z tym, że nie można dwa razy pokazać się w tym samym na jakimś wydarzeniu? Oddamy pół królestwa i księżniczkę za żonę, jeśli ktoś nam to racjonalnie wytłumaczy.
Albo z innej beczki. Skoro kolor turkusowy jest już niemodny, a zastąpiła go butelkowa zieleń lub purpurowego T-shirta nikt już nie włoży, bo to passe i lepiej wygląda pudrowy róż, to zgodnie z tym co mówią „eksperci”, należy wymienić wszystkie ubrania. Czy tak?! Modowy must have ma się całkiem dobrze i wżera w głowy ludzi, którzy jak barany (przepraszamy za wyrażenie), pędzą do sklepu i kupują koszulkę za 19,99, bo jakaś gwiazdka w telewizji powiedziała, że to jest właśnie ten moment, by być na topie. Ta sama gwiazdka wylewa później nierzadko morze łez utyskując nad ocieplającym się klimatem i brakiem wody w dalekiej Nigerii lub innym Kamerunie. W szczycie hipokryzji bierze jeszcze udział w koncercie lub happeningu promującym postawy ekologiczne. Oczywiście w nowym przyodziewku. Nie trzeba mieć umiejętności dedukcyjnych porucznika Borewicza, żeby stwierdzić, że coś tu jest nie tak. Że coś tu śmierdzi bardziej niż ścieki spływające kiedyś z oczyszczalni Czajka prosto do Wisły.
Jak udowodnili amerykańscy naukowcy (no bo kto inny miał tego dowieść) przemysł modowy jest drugim na świecie pod względem zanieczyszczania środowiska, a do wyprodukowania odzieży potrzeba hektolitrów wody. Zresztą co wam będziemy dużo gadać. Wystarczy, że zerżniemy co nieco z raportu tych zza wielkiej wody. Cykl życia odzieży można podzielić na kilka etapów. Produkcja, dystrybucja, sprzedaż, użytkowanie, utylizacja. W każdym z nich mamy do czynienia ze znacznym zużyciem wody, której na Ziemi coraz bardziej brakuje.
Przypuszczamy, że wspomniane na wstępie żelki Haribo, gdyby tylko coś „kumały”, zrozumiałyby w lot, że im dłużej używa się ubrań, tym korzystniej wpływa to na środowisko. Tyle, że branży modowej, produkującej coraz częściej odzież wątpliwej jakości, to się nie podoba. Skoro bluzka po jednym praniu nadaje się do wyrzucenia, a inna wyeksponowana na sklepowym wieszaku nie jest wcale taka droga i do tego modna, to… odpowiedź nasuwa się sama. I kółeczko pięknie zamyka się jak okrąg wykonany cyrklem przez dziecko w podstawówce.
Nie o to chodzi, żeby nosić podarte portki. To jasne, ale trzeba pamiętać, że uprawa bawełny, z której wykonana jest ogromna część ubrań, wymaga sporej ilości wody. Tkaninę zrobioną z takiej bawełny trzeba dodatkowo poddać obróbce cieplnej i chemicznej, potem ufarbować. Nie będziemy wam wspominać ile tysięcy litrów wody potrzeba, żeby zrobić T-shirta, kurtkę lub jeansy. Bardzo dużo! Dlatego pomyślcie nim kupicie nowe ubranie, nakłaniani przez rozmaite gwiazdy ekranu. Idealnym rozwiązaniem jest ograniczenie konsumpcji i dbałość o rzeczy już posiadane. A teraz zajrzyjcie do swojej szafy, dajemy wam na to, jakiś kwadrans. (Po 15 minutach). No i co, ilu ubrań, zalegających na półkach, nie nosicie już w ogóle, bo stały się niemodne? Jeśli podrapaliście się właśnie po brodzie, zmrużyliście oczy i wymamrotaliście „hmmm”, to macie do tego pełne prawo. Możecie czuć się w pełni usprawiedliwieni, bo my też tak naprawdę nie wiemy dlaczego w szafie mamy tyle ciuchów.
Dlatego zachowanie „idoli” z internetu nakłaniających do zakupów odzieży, jest momentami bardziej wkurzające niż grzybica stóp, hemoroidy i łuszczyca razem wzięte. Ale to jeszcze nic. Gorsza jest ich obłuda, która nie kroczy już tylko po ulicach, ona wparowała do mieszkań razem z futryną, rozgościła się w salonie i już nawet jest po obiedzie, prosząc o doniesienie tiramisu na deser i całej miski słonych przekąsek, potrzebnych do oglądania modowego vloga. Żeby później to wszystko popić hektolitrami wody. Której zaczyna brakować.
Tomasz Piasecki
Rys. Katarzyna Zalepa
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie PDF na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj