Zobacz, seniorze, co cię spotkać może (FOTO)
O zagrożeniach słuchaczom opowiadali oficer prasowy wałbrzyskiej policji Magdalena Korościk i funkcjonariusz Tomasz Łabędź, a członkowie teatry „Dawka Energii” z podzamczańskiego Klubu Seniora pod kierunkiem Wandy Radłowskiej pokazywali sceny z życia wzięte. Na przykład: grupa osób jedzie pociągiem, starsza pani chwali się złotym łańcuszkiem i tym, że nie obawia się kradzieży, po czym zasypia, a jeden z podróżnych proponuje, że, w formie przestrogi, zdejmie jej ten łańcuszek i poczeka na korytarzu, żeby widziała, że jest nadmiernie pewna siebie. Potem pokaże jej, jak łatwo było go ukraść. Inni pasażerowie godzą się, niestety, kiedy starsza dama się budzi i wpada w panikę, okazuje się, że po dżentelmenie na korytarzu ani widu, ani słychu. Ta historia ponoć zdarzyła się naprawdę jednej z członkiń klubu.
- Pamiętajmy, że złodzieje są sympatyczni, świetnie przygotowani do tego, żeby nam powiedzieć to, co chcemy usłyszeć, bardzo miło się z nimi rozmawia, a czasem częstują ciastem, słodyczami czy nawet alkoholem, czego absolutnie nie wolno przyjmować. Swego czasu usypiano tak i okradano wszystkie osoby podróżujące w danym przedziale – mówiła policjantka.
I złamana ręka
Seniorzy demonstrowali też kradzieże na tak zwaną „wyrwę”, a Magdalena Korościk tłumaczyła, że najbezpieczniej jest nosić pieniądze w plecaku (który, oczywiście, zdejmujemy w zatłoczonych miejscach), w specjalnej torebce zawieszonej na szyi lub w tak zwanej nerce, a jeśli preferujemy damską torebkę, przewieśmy ją przez ramię. A w pociągu czy autobusie, jeśli obawiamy się, że zaśniemy, można usiąść na torebce, lub przełożyć dokumenty, portfel i telefon do kieszeni. I oczywiście, nie wolno nosić dokumentów i kluczy domowych razem, czy, w żadnym wypadku, karty do bankomatu z wypisanym na niej PIN-em. Trzeba bardzo pilnować karty, bo złodziej może ruszyć z nią na wycieczkę po sklepach i robiąc zakupy zbliżeniowo opróżnić nam konto, a potem, nawet jeśli zostanie złapany, trzeba będzie mu założyć sprawę cywilną, żeby odzyskać pieniądze.
- W scenie wystąpiła jedna z pań, której po kradzieży na tak zwaną „wyrwę” zostały uszy torebki i... złamana ręka – mówiła Wanda Radłowska.
- Trzeba pamiętać o tym, że na przykład na cmentarzu, porządkując grób, nie zostawiamy torebki na ławce obok i nie myjemy pomnika, nie idziemy po wodę do kwiatów. Złodzieje czyhają na cmentarzach nie tylko przed dniem Wszystkich Świętych, także przed Wielkanocą, bo jest tam spory ruch. To samo dotyczy ogródków działkowych – wchodzimy do altanki, przebieramy się, wieszamy torebkę i idziemy plewić na drugi koniec ogródka, a potem... Sama kiedyś idąc ścieżką przy ogródkach znalazłam na niej wyrzucony przez złodzieja, pusty już portfel – przestrzegała Magdalena Korościk.
Babciu, potrzebuję pilnie 35 000 zł
Kolejna inscenizacja dotyczyła oszustwa „na wnuczka”. Tu z kolei przestrzegano przed podawaniem imion dzwoniącym, odpowiadaniem na ich pytania w rodzaju: „Niech babcia zgadnie, kto dzwoni”.
- Kilka tygodni temu okradziono w ten sposób mieszkankę Podzamcza na 35 000 zł, na szczęście policji udało się zatrzymać sprawcę i odzyskać 29 000 zł. Pytaliśmy tę panią, dlaczego dała te pieniądze „koledze wnuczka”, odpowiedziała – że nie wie. Tak oszuści potrafią omotać swoją ofiarę, że robi wszystko, co polecą. Inna metoda to udawanie policji lub nawet funkcjonariuszy CBŚ, którzy żądają wypłaty całej gotówki z konta w banku, bo to konto jest właśnie okradane przez pracownika banku, który jest śledzony, więc należy wypłacić gotówkę i wręczyć na przechowanie wskazanemu „policjantowi” – mówiła Magdalena Korościk. – Ci przestępcy potrafią nawet poprosić ofiarę, żeby celem identyfikacji wystukała na klawiaturze numer 997, a wtedy zgłasza się ktoś, kto udaje policjanta dyżurującego na posterunku w Wałbrzychu i „identyfikuje” oszusta. Ważne jest, że zawsze przy tym proszą, żeby się nie rozłączać. Więc jeśli chcemy zidentyfikować tego „policjanta”, musimy się rozłączyć i zadzwonić na posterunek.
Przeciwko tym przestępcom skuteczną bronią jest monitoring na budynkach. Jeśli ktoś ma przyjść po odbiór pieniędzy, koniecznie trzeba zadzwonić do krewnych i spróbować zweryfikować informację o tym, że wnuczka spowodowała śmiertelny wypadek samochodowy i potrzebuje kaucji, i tym podobnie.
Masaż, kontakty, żarówka, kaloryfery, woda, kablówka... (lub lodówka)
Inne typy oszustwa: dwie osoby wchodzą i proponują bezpłatny masaż na NFZ, jedna masuje, a druga przeszukuje mieszkanie, ”pracownik zakładu energetycznego” każe lokatorce patrzeć, czy żarówka nie mruga, a on sprawdzi kontakty w mieszkaniu, „pracownik ciepłowni” musi spisać liczniki na kaloryferach, a po ostatniej awarii wodociągów na Podzamczu pojawili się „pracownicy wodociągów” sprawdzający czystość wody, która wciąż jakoby nie była odpowiednia do picia. Jeśli pojawił się ktoś, kto twierdzi, że jest na przykład pracownikiem spółdzielni mieszkaniowej, dobrze jest zaprosić do siebie sąsiada i oczywiście zażądać legitymacji (ta zresztą może być podrobiona).
Jest też duża grupa firm, które w ten oszukańczy sposób sprzedają swoje produkty – na przykład przedstawiciele telewizji kablowej podszywając się pod kablówkę popularną w Wałbrzychu dawali do podpisania swoją umowę, a potem do użytkownika przychodziły dwie faktury. Inne osoby udawały pracowników gazowni i twierdząc, że z kuchenki gazowej ulatnia się gaz, proponowały „wymianę” na inną, którą okazyjnie przywiozły ze sobą, dawały do podpisywania potwierdzenie tej wymiany, a potem okazywało się, że poszkodowany kupił kuchenkę i to kilka razy drożej niż w sklepie.
Telefon też niebezpieczny
- Kolejna, popularna obecnie metoda wyłudzenia telefonicznego, to kurier, który dzwoni do nas i twierdzi, że przyniósł paczkę, a kiedy mówimy, że to pomyłka, zdenerwowany prosi, żebyśmy mu pozwolili zadzwonić z naszej komórki i wyjaśnić sprawę, bo jego się rozładowała. A potem przychodzi do nas rachunek na 2000 zł – mówiła Magdalena Korościk.
Ostrzeżono też po raz kolejny przed telefonami z Afryki Środkowej – zaczynają się od +22 i niektóre osoby myślą, że to kierunkowy Warszawy, a oddzwonienie na ten numer również może przynieść kilkutysięczny rachunek. Te telefony często pojawiają się wieczorem lub w nocy, ludzie rano odruchowo oddzwaniają.
- Nie wolno też, kiedy ktoś pyta przez telefon: „Czy pan, pani mnie słyszy”, odpowiadać odruchowo „Tak”, bo w ten sposób aktywujemy automatycznie usługę, która może nas kosztować nawet kilkaset tysięcy złotych. Odpowiadajmy „słyszę”, nigdy „tak”. Podobnie jest z SMS-ami, które informują, że mamy uruchomiony serwis, a jeśli go nie chcemy, musimy odesłać SMS-a o treści „nie”. Tymczasem SMS od nas, o obojętnie jakiej treści, a nawet pusty, właśnie uruchamia ten niechciany serwis, który odtąd pobiera nam pieniądze z konta telefonicznego – mówiła policjantka.
Przy okazji jedna z uczestniczek poskarżyła się na natręctwo telemarketerki, która zwróciła się do niej per: „Cholero, dlaczego nie chcesz swojej nagrody?!”. Najlepiej niczego nie akceptować przez telefon i nie oddzwaniać na nieznane numery.
Czytaj też:
NACIĄGACZ UDAWAŁ, ŻE ZBIERA NA LECZENIE
POLICYJNI PRZEBIERAŃCY WYŁUDZAJĄ PIENIĄDZE
CWANA SENIORKA ZDEMASKOWAŁA OSZUSTA
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj