Wyburzanie byłej Fabryki Porcelany Wałbrzych [ZDJĘCIA]
Płonął, a teraz zmienia się w gruz
Niszczejący kompleks poprzemysłowy straszy od kilku lat. W budynkach byłej fabryki regularnie dochodzi do pożarów, ostatnie wystąpiły w grudniu 2015 roku i w maju 2016 roku. W czasie ubiegłorocznego pożaru spłonęło ponad 200 metrów kwadratowych dachu. Po halach buszują wielbiciele mocnych wrażeń i złomiarze. W ostatnich miesiącach na terenie obiektu doszło też do do groźnego wypadku (więcej o tym - Groźny wypadek w ruinach fabryki porcelany).
O możliwość wyburzenia poszczególnych części kompleksu jego obecny właściciel występował od lat. - Odkąd Wałbrzych odzyskał grodzkość otrzymywaliśmy szereg wniosków o zgodę na wyburzenie obiektów pofabrycznych. Na część z nich - w przypadku obiektów o mniejszej wartości historycznej - tę zgodę właściciel uzyskał. Kilka wniosków oddalono w związku ze sprzeciwem konserwatora zabytków - wyjaśnia Lech Walusiak, kierownik Biura Administracji Architektoniczno-Budowlanej Urzędu Miejskiego w Wałbrzychu. Zarówno zgłoszenia, jak i pozwolenia na wyburzenie mają ważność 3 lat.
Białe złoto - długa historia
Historia wyburzanych częściowo obiektów nieistniejącej już Fabryki Porcelany „Wałbrzych”, sięga 1845 roku. Początkowo działała jako manufaktura założona przez Carla Tielscha. Jej kruche wyroby były znane i cenione w Europie, a po rozszerzeniu produkcji również na świecie. Białe złoto w niej wytwarzane znajdowało nabywców również po II wojnie światowej, i pewnie byłoby chlubą naszego miasta do dziś, gdyby nie przekształcenia własnościowe.
Od prywatyzacji Fabryki Porcelany Stołowej „Wałbrzych” w 1992 roku zakład radził sobie różnie, głównie mu się nie wiodło. Na okładkach gazet pojawiał się często m.in. w kontekście wysokich uposażeń prezesa, kiepskich zarobków załogi i jej protestów, a zwłaszcza w przypadku, gdy zdesperowani pracownicy wtargnęli do gabinetu prezesa, a ten oddał z broni palnej strzały ostrzegawcze.
Była szansa na reaktywację
W 2007 roku była szansa na lepszą passę wałbrzyskiej porcelany, po tym jak obiekt wykupiła firma Jaro z Jaroszowa koło Strzegomia. Niestety "arabska wiosna" i załamanie się rynku egipskiego, a potem problemy innych jej odbiorców w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, były ostatnim gwoździem do trumny wałbrzyskiej fabryki. W końcu w październiku 2011 syndyk masy upadłościowej sprzedał kompleks firmie Finader S.A. z Warszawy. Ta zaś mimo obietnic wznowienia produkcji w 2012 roku zamknęła zakład i pozostawiła hale bez ochrony. Brakiem zabezpieczenia interesowała się lokalna policja, jednak ku smutkowi mieszkańców pamiętających lata świetności zakładu, jego halami interesowali się też złomiarze.
Fabryczne obiekty inspirowały też naszych wałbrzyskich twórców, za swoje prace zyskiwali prestiżowe nagrody - AKTY WAŁBRZYSZANINA DOCENIŁ LONDYN.
tekst i fot. Elżbieta Węgrzyn
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj