Wałbrzych na pTAK: zadbali o skrzydlatych mieszkańców (FOTO)
Kiedyś w Wałbrzychu nie było ptaków
Od 2012 roku w Zespole Szkół nr 5 na Ogrodowej, popularnie zwanym „Mechanikiem” powstawały karmniki dla ptaków, a potem pierwsze budki. Krzysztof Żarkowski był opiekunem merytorycznym tych działań i to on zaproponował rozszerzenie ich w kierunku pełnej akcji. Lasy Państwowe chętnie się przyłączyły, gdyż, jak mówił nadleśniczy Gabriel Grobelny, dbają nie tylko o to, by powiększała się populacja ptaków, których przestrzenie lęgowe ludzie ciągle zmniejszają, ale także o edukację przyrodniczą dzieci i młodzieży.
Akcję wsparło także miasto. – Pamiętam, jak wstawałem wcześnie rano do szkoły u siebie na Szczawienku. Mój dom otaczały wielkie stare drzewa i panowała tam absolutna cisza. Wciąż mieszka tam moja mama, teraz na wiosnę słychać tam orkiestrę dźwięków w tych ponad stuletnich drzewach. W latach 70-tych Wałbrzych był rano czarny od pyłu i dymu, idąc z przystanku na Placu Grunwaldzkim nie widziałem zarysów II LO. Dziś Wałbrzych jest o wiele bardziej czysty i musimy to doceniać – wspominał prezydent Roman Szełemej.
- Bardzo mnie cieszy, że Wałbrzycha nie ma w żadnym rankingu smogowym, bo jest jednym z najczystszych miast na Dolnym Śląsku, że mamy dużo zieleni i to zdrowej, dużo ptaków. Kiedy zaczynałem pracę w 1984 roku, Wałbrzych był jednym z najbrudniejszych miast na świecie. Śnieg po 2 dniach był czarny od opadającego pyłu. Wstyd nam było, że nas wytykają palcami, a minęło jedno pokolenie i Wałbrzych z czarnego stał się zielony – dodał Jerzy Ignaszak, wiceprezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.
Kto zamieszka?
Krzysztof Żarkowski jest po studiach leśniczych i od kilku dekad fotografuje ptaki oraz dziką przyrodę. Przez te lata organizował wiele akcji chroniących ptaki, między innymi ostatnią, związaną z umieszczeniem budki lęgowej dla sokoła wędrownego na kominie PEC-u wraz z kamerą internetową. – Będziemy mogli na żywo śledzić te piękne ptaki, w dzień i w nocy. Wałbrzych pojawi się na mapie sokolich gniazd z podglądem, w Polsce są one głównie na północy, a na świecie jest ich już mnóstwo. Takie akcje są bardzo ważne, bo ptaki wymierają. Ornitolodzy alarmują, że populacje wielu z nich, na przykład jerzyków, są zagrożone, a niewiele trzeba, żeby im pomóc. Ornitologów też jest coraz mniej, dlatego w dzieciach od małego trzeba pielęgnować tę pasję – mówił Krzysztof Żarkowski.
Przyrodnik opowiedział młodym ludziom, co zamieszka w zmontowanych i powieszonych przez nich budkach. – W Parku Książańskim żyje bardzo liczna populacja muchołówki białoszyjej. Naliczyłem ponad 60 śpiewających samców, to więcej niż w Puszczy Białowieskiej. Z budek będzie korzystał też mazurek, wróbel polny, który był na naszych terenach od zawsze, zanim „skolonizował” nas wróbel domowy, przybyły z południa Europy. I kowalik, jedyny ptak, który potrafi zejść z wierzchołka wysokiego świerka na ziemię, idąc po pniu z głową w dół. Kowalik miesza gliniasty materiał ze swoją śliną i zwęża wejście do swojej budki w taki sposób, że tylko on jest się w stanie wcisnąć, żeby kuny nie wybrały mu piskląt. Może to być też krętogłów, który w sytuacji zagrożenia udaje węża, sycząc i charakterystycznie kręcąc głową. Lub pleszka, która lubi mieszkać w mieście i nie jest płochliwa, w Wałbrzychu mamy sporą populację. W Starych Bogaczowicach zaobserwowałem w ubiegłym roku dudka, one chętnie korzystają z budek. W naszych lasach żyją też sikorki sosnówka i uboga. W mieście spotykamy bogatkę i modraszkę – wyliczał Krzysztof Żarkowski.
Budka dla zakapiora
Przyrodnik powiedział też młodzieży o ptakach wymagających specjalistycznych budek umieszczonych często w niedostępnych miejscach.
- Naszym lokalnym, sudeckim ptakiem jest żyjący w potokach pluszcz, żyjący u nas w Bystrzycy i jej dopływach. Wskakuje do wody, biega po dnie pomagając sobie skrzydłami, wydłubuje chruściki, bardzo sprawnie wydostaje się na ląd, a w zimie na lód i tam je zjada. Sam powiesiłem ponad 150 budek dla pluszczy, brodząc w woderach po pas w rzece, ich nie można wieszać byle jak, trzeba mieć specjalistyczną wiedzę. Pluszcz wypełnia budkę czymś, co wygląda jak głowa kapusty, utkana z mchu, trawy i gałązek, wejście jest od dołu i żaden drapieżnik się nie dostanie. Z budek dla pluszczy chętnie korzysta też pliszka górska, również żyje nad potokami. Specjalistycznych budek wymagają też ptaki szponiaste. Na przykład najmniejsza europejska sowa – sóweczka. Wygląda jak pluszak, a jest to okrutny zakapior, jak coś upoluje, to odcina temu głowę. Inne ptaki szponiaste też zresztą tak robią, żeby pisklęta nie pokaleczyły się dziobem ofiary – wyjaśnia przyrodnik.
Ze specjalistycznych budek korzystają też pójdźki, włochatki i pustułki. Krzysztof Żarkowski mówił też o zabezpieczeniach budek przed kotami, kunami i... dzięciołami, które rozkuwają je od wewnątrz, robiąc sobie dodatkowe wyjścia.
Wydarzeniu towarzyszył konkurs na najlepszą prezentację dotyczącą życia ptaków. Wygrała go szkoła podstawowa nr 37. Po wręczeniu nagród uczniowie sami zmontowali budki korzystając z urządzeń w Starej Kopalni, a potem wraz z leśnikami i nauczycielami pojechali powiesić trzy z nich w lesie pod Chełmcem. Zasadzili tam też drzewko. Akcja ma być powtarzana co roku.
Czytaj też:
SOKOŁY WĘDROWNE NA KOMINIE PEC: BĘDZIE JE MOŻNA PODGLĄDAĆ
BĘDĄ PRZYLATYWAĆ, JEŚLI JE UGOŚCIMY (ZDJĘCIA)
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj