| Źródło: Prezentacja - UM Wałbrzych
O Wałbrzychu i regionie rozmawiano w Brukseli
Jak twierdzi prezydent Wałbrzycha i lider Aglomeracji Wałbrzyskiej Roman Szełemej, słuchano z uwagą. Pewnie i dlatego, że pierwszy raz na własne oczy zobaczono tam dolnośląskich samorządowców, a prawdopodobnie także polskich.
Delegacja prezydentów i burmistrzów pojechała do Brukseli na zaproszenie, będące rezultatem korespondencji na temat nowej Strategii "Sudety 2020-2030", o której pisaliśmy już kilka razy, jako o pomyśle prezydenta Wałbrzycha na autonomię finansową zamieszkanego przez około 1 400 000 osób subregionu sudeckiego w ramach województwa dolnośląskiego.
- 2 maja Komisja Europejska zaprezentuje po raz pierwszy zarys budżetu na lata 2020-2030 i teraz zbiera uwagi co do budżetu i tego, jak się będzie dzielił. Po raz pierwszy kilkanaście miesięcy temu wystąpiłem z przekazem, że Dolny Śląsk jest teraz najbogatszym województwem w Polsce po Mazowieckiem, przekroczył wymagane w Unii Europejskiej 76,4% PKB i żadnych unijnych pieniędzy już nie dostanie. Zgłosiliśmy nasze uwagi, wskazując, że Dolny Śląsk składa się z dwóch regionów – mówił Roman Szełemej.
Wnioski 106 samorządów występujących pod wspólną nazwą Sudety 20-30 spotkały się z życzliwym przyjęciem i w rezultacie w tym tygodniu reprezentująca je grupa pojechała do Brukseli, żeby swoje racje przedstawić ustnie. Prezydent Wałbrzycha wierzy optymistycznie, że po tej wizycie temat zakręcenia kurka z pieniędzmi dla Dolnego Śląska przestał istnieć. A dokładnie po przedstawieniu przygotowywanej kilka tygodni prezentacji w języku angielskim, ukazującej stan regionów wałbrzyskiego, kłodzkiego i jeleniogórskiego. Wysłuchali jej Christopher Todd, dyrektor wydziału ds. Polski w Dyrekcji Generalnej ds. Polityki Regionalnej i Miejskiej KE oraz jego pracownicy. Christopher Todd obiecał przyjechać na Dolny Śląsk 12 kwietnia, żeby się osobiście przekonać, jak się sprawy mają. Na razie uwierzył już, choć ze zdumieniem, że z Nowej Rudy do Wrocławia jedzie się niewiele krócej niż z Berlina do Wrocławia...
Być może przedstawiciel Unii odwiedzi Lwówek Śląski, którego burmistrz Mariola Szczęsna pojechała z prezydentem Szełemejem do Brukseli, aby przedstawić problemy tego miasta, niepołączonego z żadną aglomeracją, cierpiącego na brak dróg i skomunikowania z otoczeniem. Drogi, które tam przebiegają, krajowe i wojewódzkie, nie są remontowane, bo mało mieszkańców. A mieszkańców mało, bo drogi dojazdowe... itd. - Nasza młodzież wyjeżdża i już nie wraca do takich małych niedofinansowanych miasteczek. Ośrodki nauki, pracy, medyczne są w dużych miastach, te małe wyludniają się i starzeją – mówiła burmistrz. Tymczasem ironią losu Dolny Śląsk zajął pierwsze miejsce w Europie, jeśli chodzi o ilość nowych miejsc pracy.
- Dopiero po naszych rozmowach i prezentacji przedstawicielom Komisji Europejskiej otworzyły się oczy na to, że Dolny Śląsk składa się z dwóch części. Czym innym jest region KGHM, Wrocław, a czym innym my. Dyrektor Todd sam przyznał, że zna tylko Wrocław. Zapisał notatkami kilkanaście stron. Pytał, czemu u nas nie powstają miejsca pracy, więc powiedziałem mu o parkach narodowych, obszarach Natura 2000, strefach uzdrowisk, gdzie nie może rozwijać się przemysł, a tworzenie zwykłej kanalizacji jest kilka razy droższe niż gdzie indziej – opowiadał o wizycie w Brukseli burmistrz Lądka-Zdroju Roman Kaczmarczyk.
Jak relacjonował samorządowiec, przedstawiciele Komisji wszystko zanotowali i stwierdzili, że kryterium 76,4% nie może być w przypadku Dolnego Śląska jedynym i że zastosują także inne: stopę bezrobocia, czy stopień migracji ekonomicznej. - A mówiliśmy też o naszym wykluczeniu komunikacyjnym, o braku dróg, co uniemożliwia nam rozpropagowanie naszych turystycznych zasobów. Wierzę, że teraz nie zostaniemy pozbawieni tych środków z Polityki Spójności, które trafiają od razu do Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych – wyrażał nadzieję Roman Kaczmarczyk.
Wiceprezydent Jeleniej Góry Jerzy Łużniak dodał do tej listy problem z wywiezieniem do odbiorców towarów produkowanych w Sudetach oraz z rolnictwem w górach, które wygląda całkiem inaczej niż na czarnoziemach pod Wrocławiem. - Przekonywaliśmy ich, że małe gminy potrafią wykorzystywać środki unijne i budują nie "białe słonie", czyli na przykład Aqua-Parki w każdym mieście, bo sąsiedzi też mają, ale szkoły, przedszkola, drogi – obiekty potrzebne. Mamy nadzieję, że teraz nie tylko ten produkt średni będzie brany pod uwagę – konkludował zastępca prezydenta Jeleniej Góry.
Jak mówią samorządowcy, walczą też od kilkunastu miesięcy o zmianę przepisów unijnych w sprawie dofinansowania unijnego dla domów wielorodzinnych w przypadku zmiany ogrzewania węglowego na bardziej ekologiczne. Przepisy przewidują na razie dofinansowanie wyłącznie dla domów jednorodzinnych.
- Jeden z członków Komisji, Polak, zapewnił nas, że ten temat już jest praktycznie załatwiony. W Wałbrzychu potrzeba na to, jak w Jeleniej Górze, jeszcze pewnie ze 120 mln zł. Rozmawialiśmy o renowacji linii kolejowej nr 285 i o Trasie Sudeckiej, znają te projekty. Pytali, dlaczego u nas mamy tak duże zapylenie, albo czemu chcemy robić tę drogę. Mówiliśmy im, że północne regiony Czech są o wiele lepiej rozwinięte gospodarczo i wysysają nam mieszkańców – dodał Roman Szełemej.
- Chcieliśmy ich przekonać, że warto w nas inwestować i że umiemy wydawać otrzymane pieniądze. Było ryzyko, że program spójności będzie zamknięty, zablokowany, że już nie jest potrzeby – mówił Jerzy Łużniak. Jakie efekty przyniesie naszemu miastu i regionowi wyprawa samorządowców do unijnej stolicy i czy słyszane przez nich zapewnienia nie wypływały tylko z uprzejmości gospodarzy - czas pokaże.
Czytaj też: WAŁBRZYCH: POWSTAŁA DEKLARACJA SUDECKA - POZNAJ JEJ TREŚĆ
Więcej o inicjatywie piszemy:
REGION SUDETY 2030 STAJE SIĘ FAKTEM?
WOJEWÓDZTWO NA PÓŁ? SUBREGION SUDETY 2030 URZĄD MARSZAŁKOWSKI DO WAŁBRZYCHA?
DROGI S3 I S8 TO BYĆ ALBO NIE BYĆ NASZEGO REGIONU
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj