PLAY-OFF 2018: Gonitwa za bezsennością
W 2015 roku sen o awansie przerwały dwa wstrząsy. Beniaminek z Wałbrzycha, prowadzony do boju przez Piotra Niedźwiedzkiego i Rafała Niesobskiego, gnał do 1. Ligi. W pośpiechu zaliczył dwa potknięcia, które, jak się później okazało, zamroziły zespół na trzecim poziomie rozgrywek.
Pierwsze miało miejsce w kłodzkim ulu. Przy stanie 60:60 Daniel Iwański trafił spod kosza, ale setne sekundy po końcowej syrenie. W dogrywce Górnika pogrążył między innymi jego wychowanek, Marcin Kowalski, a Nysa wygrała 69:68.
Drugie przytrafiło się we Wrocławiu. Celny rzut niemal z połowy w wykonaniu Rafała Glapińskiego dał dogrywkę w starciu z WKK. W niej zawodnikom z Wałbrzycha zabrakło pary, przegrali 61:67. Po końcowej syrenie rozwścieczeni kibice żegnali zawodników i trenera gwizdami. Coś w zespole pękło, druga w grupie F Nysa nie dała się już dogonić. Górnik zaspał i nie skorzystał z okazji do pobudki w 1. lidze.
W 2016 roku gra zespołu kręci się wciąż wokół Niesobskiego i Glapińskiego, a Niedźwiedzkiego zastąpił powracający pod Chełmiec Marcin Wróbel. Wałbrzyszanie znowu są w ligowym czubie. Nowy system rozgrywek skojarzył Górnika w ćwierćfinale z Kotwicą Kołobrzeg. Po porażce na wyjeździe, nasi odkuli się w Aqua Zdroju (72:63), dzięki 22 punktom Karola Obarka, który w kluczowej fazie sezonu zagrał najlepszy mecz w barwach klubu. Kibiców z pięknego snu wybudził chlust lodowatej, morskiej wody. Zmęczony długą podróżą na daleką północ wałbrzyszanie przegrali decydujący, środowy mecz 61:84.
W 2017 miało być wreszcie inaczej. Do składu z 2016 roku dorzucono ponownie Niedźwiedzkiego. Górnikom sen z powiek spędził młodszy z braci Niesobskich. Nietrapiony przez nikogo Łukasz Niesobski trafił do kosza w ostatnich sekundach dogrywki, prowadząc Sudety Jelenia Góra do wygranej w Hali Wałbrzyskich Mistrzów. Te kilka sekund i deficyt jednego celnego rzutu pozbawiły Górnika pozycji lidera grupy D i w ćwierćfinale skojarzyły z mocarzami, czyli RB Basket Politechniką Kraków, która pod maską ekipy z 2. ligi kryła tożsamość czołowego pierwszoligowca. Spokojny sen o sukcesach zamienił się w koszmar.
Kampania 2018 to już inny zespół, z Marcinem Radomskim w postaci szkoleniowca, który niegdyś, w czasach kłodzkich, pokrzyżował górnicze plany o zdobyciu szturmem 2. ligi. Odmieniony, młodszy skład jest głodny sukcesów. Kibice śnili na jawie, bo biało-niebiescy, dość niespodziewanie i pierwszy raz po powrocie do 2. ligi w 2014 roku, zakończyli rundę zasadniczą na fotelu lidera swojej grupy, co daje lepsze rozstawienie w playoffs. Potencjał drużyny wciąż wydaje się uśpiony i wielu liczy, że przebudzi się niebawem. Jedno jest pewne – gdy w maju, na końcu drogi, nasi ukończą rozpoczętą cztery sezony temu misję przeskoczenia o jeden szczebel, fani nie będą mogli zasnąć.
Sen o awansie przemieni się realny sukces, który zaprzyjaźni się z radosną bezsennością.
Czytaj także:
STARTUJE PLAY-OFF. MUSZKIETEROWIE NA PIERWSZY OGIEŃ
PLAY-OFF: POZNAJ DRABINKĘ GÓRNIKA
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj