Kontra (4): (Nie)zgodne współistnienie
W okresie poprzedniego systemu politycznego Górnik i Śląsk zażarcie rywalizowali o mistrzostwo Polski. Górnik reprezentował Wałbrzych, robotnicze miasto charakteryzujące się ciężko pracującymi, charakternymi ludźmi, którzy na halę trafiali prosto po szychcie. Śląsk oznaczał Wrocław, centralny ośrodek kulturalny i akademicki, w PRL-u dodatkowo siedziba wojskowych koszarów.
Odmienne podejście do życia, charakter miasta oraz wymierne korzyści Wojskowego Klubu Sportowego Śląsk z pozyskiwania najlepszych wałbrzyskich koszykarzy w ramach odbycia obowiązkowej służby w kamaszach generował trwałą antypatię w obozie pod Chełmcem. Śląsk w Wałbrzychu nigdy nie miał łatwo. Zawodnicy byli wygwizdywani, opluwani, a w ich stronę kibice ciskali różne przedmioty.
- [W Wałbrzychu] po prostu musieliśmy przegrać, bo by nas zlinczowali (…) Kibice wyżywali się na przyjezdnych chyba za to swoje kopalniane życie. To było jedyne miasto w Polsce, z którego trzeba było uciekać po meczu – wspominał dla portalu podkoszem.pl po latach Jarosław Zyskowski, były gracz Śląska.
Po zmianie systemu politycznego Śląsk wciąż był na szczycie, a Górnik powoli tracił dystans z powodu problemów organizacyjno-finansowych. Wałbrzyscy zawodnicy przestali odbywać we Wrocławiu służbę wojskową, ale do stolicy Dolnego Śląska trafiali na zasadzie transferów. W latach 90. tą drogą podążyli Jacek Krzykała i Andrzej Adamek. Krzykała obecnie prowadzi wspólnie z Dominikiem Tomczykiem drugoligowy Śląsk, a Adamek jako szkoleniowiec wrocławian pracował w przeszłości.
Na przełomie wieków, w okresie gdy Śląsk dominował w polskiej koszykówce, a Górnik grał w 1. Lidze, do Wałbrzycha trafiali byli reprezentanci nie tylko WKS-u, ale i kraju. Tomasz Wilczek i Jerzy Binkowski kończyli zawodowe kariery w biało-niebieskich trykotach.
Dziś obaj zajmują się szkoleniem młodzieży. Ten pierwszy w Śląsku, ten drugi w podwrocławskich Kobierzycach. Wilczek pracował w ostatnich latach także z kadrą wojewódzką młodzików i na własne oczy mógł zaobserwować zmianę mentalną i generacyjną wśród najmłodszych adeptów koszykówki z Wałbrzycha i Wrocławia. Dla chłopców urodzonych w latach dwutysięcznych konflikt na linii Górnik-Śląsk jest prehistorią, w żaden sposób niewpływającym na budowaniu przyjaznych relacji.
Dziś relacje Górnika ze Śląskiem należy rozróżniać właśnie na dwóch płaszczyznach: zawodniczej i kibicowskiej.
W sferze zawodniczej trudno mówić o konflikcie, bo kluby od dobrych kilku lat albo współpracują, albo łączy je droga wielu koszykarzy. W Wałbrzychu urodziła się legenda wrocławskiego klubu, Maciej Zieliński, którego ojciec Marek bronił barw Górnika. W ligach młodzieżowych do Śląska wypożyczani byli biało-niebiescy Bartłomiej Szmidt i Hubert Murzacz, pomagający WKS-owi w fazie centralnej mistrzostw Polski. W okresie, gdy Górnik występował w elicie, a Śląska już tam nie było,w Wałbrzychu grali związani wcześniej z wrocławskim klubem Kamil Chanas, Marcin Stefański i Ime Oduok. Ten pierwszy zapracował na sympatię kibiców, którzy śpiewali w ligowym meczu z Zgorzelcu na jego cześć: „Wygraj to dla nas! Górniku, wygraj to Chanas!”. W 1. lidze z Wrocławia do Górnika podążyli Krzysztof Jakóbczyk i Łukasz Grzywa.
W obecnym Górniku oglądamy przecież wychowanych w Śląsku braci Bochenkiewiczów i Macieja Krówczyńskiego. W przeszłości ze Śląskiem związany był też kapitan Górnika, Rafał Glapiński oraz wychowanek biało-niebieskich, Marcin Kowalski. Dobre relacje z byłym trenerem młodzieżowego Śląska a obecnie szkoleniowcem pierwszoligowej Polonii Leszno, Łukaszem Grudniewskim zaowocowały grudniowym sparingiem Górnika z Polonią w Hali Wałbrzyskim Mistrzów.
Co innego kibice. Choć w kierunku koszykarzy Śląska w Wałbrzychu już nie latają przedmioty, to o zażyłości trudno mówić. Wizyta wrocławian pod Chełmcem od zawsze wzbudza emocje.
W 2000 roku Zepter Idea Śląsk Wrocław zagrał w wałbrzyskim OSiRze sparing z Roto Górnikiem. Wrocławian, aktualnych wtedy mistrzów Polski reprezentujących kraj w europejskich pucharach prowadził duet Andrej Urlep i Jacek Winnicki, a w składzie znajdowali się tacy gracze jak Wójcik, Zieliński, Tomczyk, Krzykała, Miglinieks, Kościuk, McNaull czy Adomaitis. Po stronie pierwszoligowca z Wałbrzycha brylowali wtedy Amerykanin Brian Tonkovich, mający na koncie wiele meczów w PLK 34-letni Mariusz Sobacki oraz świetnie znany wałbrzyszanom Marcin Sterenga. Choć trudno dziś dogrzebać się do rezultatu tego starcia, to pewne jest, że Śląsk wygrał wysoko. Kibicom nie przeszkadzało to, że był to jedynie letni sparing - miejsca siedzące w hali przy ul. Wysockiego były zajęte już na półtorej godziny przed meczem.
„Możemy spaść z tej ligi, ale ten mecz musimy wygrać!!!” - powiedział mój znajomy przed derbami ze Śląskiem w marcu 2008 roku, w ekstraklasie. To pokazuje jedynie jak wielkie te derby mają dla wałbrzyszan znaczenie. Ostatecznie Górnik nie tylko utrzymał się w lidze, ale i pokonał ASCO Śląsk Wrocław 79:65 (23:19, 14:13, 16:13, 26:20), przy dużym udziale głośno dopingujących kibiców i 25 flag na kijach:
Górnik: Montgomery 20 (1x3), Clarkson 16 (7zb.), Wichniarz 13 (1x3, 9zb.), Oduok 11 (5zb.), Ercegović 8 (8zb.), Archie 7 (1x3, 4zb., 4as.), Zabłocki 4 (1x3), Carr 0 (6as.), Glapiński 0.
Dla pokonanych 2 pkt i 5 zb zanotował Tomczyk. Bardziej w pamięci została za to stworzona przez fanów Górnika flaga, przedstawiającą psa na łańcuchu i budę, nawiązująca do słynnej, niecenzuralnej przyśpiewki, przez lata kultywowanej w wałbrzyskim obozie.
W 2012 roku Górnik był w 3. lidze i na Wysockiego mierzył się z rezerwami Śląska. Fani ponownie zapełnili halę po brzegi i ogłuszającym dopingiem pomagali koszykarzom. Tym razem to WKS był lepszy, wygrywając po dogrywce 87:84. Z dorobkiem 19 punktów dla Górnika mecz zakończył Maciej Łabiak, ale później wypominano mu dwie kluczowe straty w końcowej fazie dogrywki. 18 punktów dla wrocławian zdobył… Paweł Bochenkiewicz.
Najbardziej w ostatnich latach oba kluby łączył jednak organizacyjny rollercoaster. Pierwsza przymusowa degradacja Górnika była w 1995 roku, później, po kolejnych awansach i przypomnieniu się na koszykarskiej mapie Polski, biało-niebiescy klub dogorywał do końca 2008 roku, ale oficjalny finansowy upadek został zobrazowany słynnym „meczem z taczką” w kwietniu 2011.
Śląsk także upadał dwukrotnie, ale w krótszych odstępach czasu. W 2009 roku fundusze skończyły się, gdy z ekstraklasowego Śląska wycofał się Waldemar Siemiński z grupy ASCO. Mozolny powrót do elity okazał się bezcelowy, bo WKS przeszedł kolejną zapaść latem 2016 roku, wracając ponownie do 2. ligi.
W ogłoszonym kilka miesięcy temu przez magazyn „Forbes” rankingu polskich miast atrakcyjnych dla biznesu Wrocław znowu był na szczycie. W samym 2015 roku zarejestrowano tam 2720 nowych firm. Nijak ma się to jednak do sportu, bo z jego finansowaniem w stolicy Dolnego Śląska są problemy. Wspominała o tym w głośnym wywiadzie dla „Gazety Wrocławskiej” prezes koszykarsko-piłkarskiej Ślęzy, Katarzyna Ziobro-Franczak. Dowodzone przez Ziobro-Franczak koszykarki Ślęzy to aktualne brązowe medalistki mistrzostw Polski, ale wciąż bez głównego sponsora:
- Sama się zastanawiam, dlaczego tak jest. Robimy naprawdę wiele, wysłaliśmy oferty do kilku tysięcy firm.
W Śląsku też mają z finansowaniem problem, grają utalentowaną młodzieżą, wicemistrzami Polski U-20 oraz U-18 z 2016 roku. W WKS-ie konflikt ma głębsze podłoże polityczne, bo wynika z kiepskich relacji z miejskim ratuszem.
Głównym sponsorem Górnika jest za to firma Trans, oferująca szeroko pojęte usługi na giełdzie transportowej, a mieszcząca się na rogatkach… Wrocławia. Choć Wałbrzych przegrywa w atrakcyjności dla wielkiego biznesu, to też ma za sobą coraz to lepsze lata, o czym świadczy wysoka ocena prezydenta miasta, Romana Szełemeja, szóstego w rankingu tygodnika „Newsweek” na najlepszego prezydenta Polskich miast.
Śląsk i Górnik, albo jak kto woli – Górnik i Śląsk, wywodzą się z powiązanych geograficznie i administracyjnie miast. Oba kluby, powstałe w podobnym okresie (odpowiednio 1948 i 1946), egzystują obok siebie od lat. Ich współistnienie nierzadko równało się z konfliktem i niezgodą, z często przecinającymi się ludzkimi losami. Przede wszystkim KSG i WKS to odwieczna rywalizacja, długodystansowy wyścig z przeszkodami od losu, napędzająca się lokomotywa, pełna obserwatorów i uczestników ceniących sobie adrenalinę sportowych emocji. Niech ten pojedynek dwóch (nie)zgodnych światów trwa wiecznie, ale aby jak najkrócej w 2. lidze.
Czytaj także inne wpisy z cyklu "Kontra":
ŚLĄSK VS GÓRNIK - NOWY ROZDZIAŁ W ZAKURZONEJ KSIĄŻCE
W IME CIĘŻKIEJ PRACY. HISTORIA GÓRNICZEGO OLBRZYMA
DRESZCZOWIEC W KOSYNIERCE BEZ HAPPY ENDU
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj