W "Kontrze" tym razem o rywalizacji Górnika i Śląska Wrocław. Już 29 października (sobota) wałbrzyszanie zagrają na wyjeździe z WKS-em w derbowym starciu. Początek spotkania w ramach 7. kolejki o godz. 18 w hali "Kosynierka".
Kontra (2): Nowy rozdział w zakurzonej książce
Pojedynki Górnika ze Śląskiem są jak książka. Wydana przed laty opowiadała niezwykłe historie. Z gatunku najdalej było jej do powieści romantycznej, dużo bliżej do literatury grozy: thrilleru czy horroru. Ostatnio przypominała jednak kryminał. W kolejnych rozdziałach czytaliśmy o trupach. I zmartwychwstaniach.
Dwóch bohaterów. Geograficznie sobie bliskich, ideowo wrogich. Dwie przeplatające się przez lata historie, czasem podniosłe, czasem tragiczne, połączone chichotem losu.
Najpierw o denacie biało-niebieskim. Niegdyś święcił triumfy, nie było na niego równych. Jeszcze w 1995 roku promował lokalne wyroby cukiernicze, nieźle poczynał sobie na salonach, ale z dziurawymi kieszeniami szybko popadł w niebyt. Na balu pojawił się na krótko w 2007 roku, ale cztery lata później stwierdzono zgon. Pochówku jednak nie było, bo nieboszczyk wydał tchnienie i mozolnie próbuje podnieść się z kolan.
Trup trójkolorowy jest rok młodszy, ale pierścieni ma więcej. Na czarno-białych zdjęciach toczył z biało-niebieskim potyczki. Kilkanaście lat temu nie tylko kłaniano mu się w pas nad Wisłą, ale też próbował szokować na Zachodzie. Przez lata z biało-niebieskim rywalizował, potem przestał, bo biało-niebieski salony zamienił na wiejskie potańcówki na prowincji. W 2008 roku napisali kolejny rozdział w swoich burzliwych relacjach, były smokingi, błyski fleszy i żyrandol. Wtedy trójkolorowy upadł po raz pierwszy. Podniósł się szybko, przez dwa lata szturmując korytarze i zaplecza. Tak mu do śmietanki towarzyskiej było prędko. Podczas jego nieobecności pomiędzy możnymi zastępował go naśladowca w masce, fałszywy bliźniak, hologram przedłużający wizje lokalnych rywali. Gdy wrócił do elity, tego w masce, ze względów politycznych, już nie było. Ostatni rok głowę nosił opuszczoną, a portfel nie ciążył, bo był jedynie rekwizytem, atrapą nie pasującą do gry milionerów. Trójkolorowego trzeba było pochować. Na krótko, bo w postaci latorośli próbuje na nowo zakwitnąć, choć bez wody, pozostawiony w rękach nieodpowiedzialnego gospodarza.
Opisująca losy dwóch zmartwychwstałych denatów książkę otuliły kłęby kurzu. W tym roku trzeba ją jednak otworzyć i napisać nowy rozdział. Biało-Niebieski i Trójkolorowy próbują wyrobić się na zakrętach swoich historii. Ponownie spojrzą sobie w twarz, choć okoliczności bardziej przypominają przypadkowe spotkanie starych znajomych na ulicy, aniżeli ekskluzywne cocktail party na szczycie wieżowca i przy świetle księżyca.
Również w "Kontrze":
O DWÓCH TAKICH, CO W KOSZA GRAŁO
Dwóch bohaterów. Geograficznie sobie bliskich, ideowo wrogich. Dwie przeplatające się przez lata historie, czasem podniosłe, czasem tragiczne, połączone chichotem losu.
Najpierw o denacie biało-niebieskim. Niegdyś święcił triumfy, nie było na niego równych. Jeszcze w 1995 roku promował lokalne wyroby cukiernicze, nieźle poczynał sobie na salonach, ale z dziurawymi kieszeniami szybko popadł w niebyt. Na balu pojawił się na krótko w 2007 roku, ale cztery lata później stwierdzono zgon. Pochówku jednak nie było, bo nieboszczyk wydał tchnienie i mozolnie próbuje podnieść się z kolan.
Trup trójkolorowy jest rok młodszy, ale pierścieni ma więcej. Na czarno-białych zdjęciach toczył z biało-niebieskim potyczki. Kilkanaście lat temu nie tylko kłaniano mu się w pas nad Wisłą, ale też próbował szokować na Zachodzie. Przez lata z biało-niebieskim rywalizował, potem przestał, bo biało-niebieski salony zamienił na wiejskie potańcówki na prowincji. W 2008 roku napisali kolejny rozdział w swoich burzliwych relacjach, były smokingi, błyski fleszy i żyrandol. Wtedy trójkolorowy upadł po raz pierwszy. Podniósł się szybko, przez dwa lata szturmując korytarze i zaplecza. Tak mu do śmietanki towarzyskiej było prędko. Podczas jego nieobecności pomiędzy możnymi zastępował go naśladowca w masce, fałszywy bliźniak, hologram przedłużający wizje lokalnych rywali. Gdy wrócił do elity, tego w masce, ze względów politycznych, już nie było. Ostatni rok głowę nosił opuszczoną, a portfel nie ciążył, bo był jedynie rekwizytem, atrapą nie pasującą do gry milionerów. Trójkolorowego trzeba było pochować. Na krótko, bo w postaci latorośli próbuje na nowo zakwitnąć, choć bez wody, pozostawiony w rękach nieodpowiedzialnego gospodarza.
Opisująca losy dwóch zmartwychwstałych denatów książkę otuliły kłęby kurzu. W tym roku trzeba ją jednak otworzyć i napisać nowy rozdział. Biało-Niebieski i Trójkolorowy próbują wyrobić się na zakrętach swoich historii. Ponownie spojrzą sobie w twarz, choć okoliczności bardziej przypominają przypadkowe spotkanie starych znajomych na ulicy, aniżeli ekskluzywne cocktail party na szczycie wieżowca i przy świetle księżyca.
Również w "Kontrze":
O DWÓCH TAKICH, CO W KOSZA GRAŁO
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj