Dwadzieścia lat minęło, jak jeden rzut
Koszykówka jest bezkompromisowa i nieprzewidywalna. To wiemy. Czasem lubi jednak flirtować z uciekającym czasem, zataczając koło i opowiadając po latach podobną historię.
Kwiecień 2018. Półtorej minuty do końca gry, Górnik prowadzi w pierwszym meczu II rundy play-off ze Sklepem Polskim MKK Gniezno 69:68. W kluczowym momencie spotkania bardzo ważny rzut za trzy trafia Rafał Glapiński. Biało-Niebiescy prowadzą 72:68 i ostatecznie odnoszą bardzo cenne zwycięstwo 72:70. Cóż, jak trwoga, to do kapitana.
A teraz przenieśmy się do przeszłości, cofnijmy wskazówki zegara.
Jest 1998 rok, Górnik w kryzysie. Miejsce w I lidze (wtedy zwanej II ligą) zachował po niedokończonych play-out, przerwanych po decyzji PZKosz o powiększeniu ligi. Trener Stanisław Kiełbik wyjechał za granicę, a wypadkowi uległ zawodnik Marcin Balcerowski (tata Olka Balcerowskiego, obecnie zawodnika hiszpańskiej Gran Canarii). Misję ratowania drużyny przejął „wałbrzyski strażak”, Jan Lewandowski, trener o statusie legendy, który w 1988 roku świętował z Górnikiem mistrzostwo Polski. Do składu dołączono wyróżniających się wychowanków, w tym Glapińskiego – w 1998 roku 16-letniego kadeta.
Profesjonalna kariera „Glapy” rozpoczęła się w epoce przedinternetowej, dlatego też trudno ustalić jego pierwszy mecz w biało-niebieskich barwach. Rodzina Glapińskich posiada bardzo bogatą kolekcję wycinków z lokalnych gazet, z każdą niemal wzmianką o naszym rozgrywającym, zaczynającym dorosłą przygodę z basketem, o zgrozo, nie z ukochanym numerem siedem, a z szóstką! O pierwszym meczu w rodzinnej kronice jednak ani słowa. Dopytany o swój oficjalny debiut Rafał też nie był w stanie sobie przypomnieć. Wiadomo na pewno, że pierwsze punkty (2) zdobył w piątej kolejce sezonu 1998/99, w wyjazdowym meczu z Techmetem Częstochowa. Górnik wygrał 102:89, a naszych do wygranej poprowadził niewiele starszy Maciej Łabiak, autor 21 punktów.
Głośniej o Glapińskim zrobiło się po 10 kolejce. Górnik pokonał u siebie Linodrut Zabrze 90:84, a wałbrzyski rozgrywający trafił wtedy swój pierwszy kluczowy rzut. Na sześć minut przed końcem piąty faul złapał Andrzej Neumayer, którego na parkiecie zastąpił właśnie „Glapa”, trafiając po chwili „trójkę” na 68:65 dla gospodarzy. Na dwie minuty przed końcem 16-latek zaliczył przechwyt i zdobył punkty na 82:80. Przebojowy nastolatek pobudził zespół, resztę zrobili koledzy, w tym autor 27 „oczek”, Piotr Makowski.
W tym czasie czytamy w lokalnej prasie o Glapińskim (niestety, wycinek nie pozwala stwierdzić tytułu i autora):
"Młodziutki wychowanek Jerzego Rytki. Był kapitanem drużyny kadetów, która w ubiegłorocznych rozgrywkach należała do ligowej czołówki. Doskonale umie porozumieć się z kolegami na parkiecie i ma niezły przegląd sytuacji. Potrafi grać agresywnie i skutecznie w ataku, ale jego możliwości limitują dość skromne warunki fizyczne. Duży talent."
Młody, obudowany graczami z regionu Górnik zakończył sezon regularny 1998/99 na dobrym, siódmym miejscu, odpadając w pierwszej rundzie play-off z Resovią Rzeszów (1:2 w serii).
Dwadzieścia lat później wychowanek biało-niebieskich wciąż trafia ważne rzuty dla swojego ukochanego klubu, a jego celem jest powrót do 1. ligi. Licznik występów „Glapy” w Górniku tyka, dobił właśnie do liczby 392. Daje mu to drugie miejsce w historii klubu, 32 spotkania za Zenonem Kozłowskim.*
W aktualnie trwających rozgrywkach rozgrywający Górnika notuje śr. 13.4 pkt, 4.2 zb i 6.8 as oraz może pochwalić się statuetką dla najbardziej wartościowego zawodnika grupy D 2. ligi.
Foto: materiały prywatne Rafała Glapińskiego/Wałbrzych dla Was
* Liczba meczów ustalona na bazie danych pzkosz.pl, plkhistory.ugu.pl, dzkosz.wroclaw.pl oraz książki "60 lat minęło"
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj