Bochenkiewicz: Daję z siebie sto procent
Paweł Bochenkiewicz to wciąż koszykarz, czy już raczej kulturysta?
Trening siłowy jest moją główną domeną, bo trenuję już od piętnastu lat. Zdaję sobie sprawę, że technicznie nie jestem najlepiej wyszkolonym koszykarzem. Staram się te braki nadrabiać siłą fizyczną, gabarytami oraz cechami motorycznymi, które wydaje mi się, że widać na boisku. Mam tu na myśli na przykład skoczność.
Jak dużo czasu poświęcasz na trening w ciągu dnia, tygodnia?
Trenuję 4-5 razy w tygodniu, są to dodatkowe zajęcia do treningów z zespołem Górnika.
Razem z bratem tworzycie BTeam. Czym się dokładnie zajmujecie, jaka jest wasza oferta?
Jako trenerzy personalni proponujemy treningi kondycyjne, dochodzenie do siebie po urazach, zrzucenie tkanki tłuszczowej oraz poprawę samopoczucia dzięki ćwiczeniom. Zajęcia są mocno spersonalizowane. Jako trenerzy motoryczni pracujemy ze sportowcami, chociażby z całą drużyną Górnika.
Jesteś bardzo aktywny w sieci. Ostatnio furorę na portalu społecznościowym bił filmik, na którym zamiast ciężarów podnosisz… koleżankę. Jakie jest najbardziej szalone ćwiczenie, które wykonałeś?
To nie tylko koleżanka, ale nawet narzeczona mojego brata (śmiech). Rzeczywiście, wykonałem w życiu wiele szalonych ćwiczeń, nie wszystkie trafiły jednak do sieci. Dość nietypowym była próba wyciśnięcia jej jedną ręką nad głową. Próba nie do końca się udała. Nic nikomu się nie stało, ale było sporo krzyku (śmiech). Wspólnie stwierdziliśmy, że to nie ma sensu. Tego typu ćwiczenia to forma zabawy, oderwania się od codziennych treningów. Taki przerywnik ma to nic wspólnego z tym, jak powinien się odbywać właściwy trening.
Jesteś wychowankiem Śląska Wrocław. Na profilu społecznościowym długo prezentowałeś się w trykocie WKS-u. Ostatnio się to jednak zmieniło, bo widniejesz już w stroju Górnika. Jakie są kulisy tej zmiany oraz w ogóle twojego transferu do wałbrzyskiego klubu?
Znalazłem się tutaj dlatego, że trener Chlebda bardzo mnie potrzebował. Oferowano mi znacznie więcej minut na parkiecie, co rzeczywiście ma miejsce. W Górniku dostałem większy kredyt zaufania niż w WKK Wrocław, czy wcześniej w Śląsku. Zmiana zdjęcia na portalu społecznościowym wynika z tego, że nie utożsamiam się już z drużyną Śląska. To, co obecnie dzieje się w tym klubie to jakiś kiepski żart. Na dawnym zdjęciu profilowym w koszulce WKS-u trzymam Puchar Polski PZKosz, który zdobyłem w kolegami z czasów naszej gry w 1. lidze. To był mój największy sukces w karierze, ale tamten Śląsk już nie istnieje.
Zostańmy przy temacie wrocławskiego klubu. Dużo mówi się o zapaści organizacyjno-finansowej Śląska.
Trudno mi oceniać to, co się dzieje w Śląsku, bo opuściłem go trzy lata temu. Przez rok grałem w WKK, od dwóch sezonów występuje w Górniku. Swój komentarz mogę bazować jedynie na tym, co usłyszę. Oczywiście, tak jak wspominałem, zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest tam kolorowo. Z klubem z Mieszczańskiej w ogóle się jednak nie utożsamiam.
Do sztabu szkoleniowego Górnika dołączył twój brat Łukasz. Co was łączy, a co was różni?
Łączą nas bardzo silne braterskie więzi, charakter do sportu. Obaj podchodzimy do niego profesjonalnie, zawsze dajemy z siebie sto procent. Łukasz jest nieco bardziej porywczy, od zawsze miał większy „pazur”. Po moim bracie widać większą życiową zaciętość. Jego cechy charakteru można zaobserwować na każdym, mocno przez niego przeżywanym meczu Górnika. Otwarcie wyraża swoje emocje, przy linii bocznej go „nosi”.
Wywiad jest wynikiem współpracy naszego portalu ze Stowarzyszeniem Górnik Wałbrzych 2010. Można go było wcześniej zobaczyć dzięki aplikacji TAP 2 C na smartfony. Na każdym domowym meczu koszykarzy Górnika kibice mogą korzystać z aplikacji i obejrzeć filmiki związane z klubem (tapujemy wtedy bilet) lub wywiady z zawodnikami (tapujemy otrzymaną wraz z biletem przypinkę) .
Czytaj także:
ZBIERAJ NA MECZACH ZNACZKI Z ZAWODNIKAMI I WYGRYWAJ NAGRODY
Wywiady z:
MARCINEM WRÓBLEM
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj