Alkatraz 2017 - ku chwale pasji
To niewiarygodne, ale właśnie uświadomiłem sobie, że pierwsza edycja turnieju Alkatraz miała miejsce połowę mojego życia temu. Moja egzystencja dzieli się na czternaście lat bez wałbrzyskiej koszykówki ulicznej i tyle samo ze świadomością jej istnienia. Zdecydowanie wolę tę drugą połowę.
Zamknięte niemal ze wszystkich stron, schowane przed światem asfaltowe Alkatraz otworzyło mnie na koszykówkę. To właśnie wtedy, te czternaście lat temu basket zaczął znaczyć dla mnie więcej. To dzięki opisywaniu wrażeń związanych z pomarańczową piłką trafiłem po latach na ten portal. Niemal równo rok temu zacząłem pisać dla „Wałbrzych dla Was”, a turniej Alkatraz 2k16 był moim pierwszym materiałem/artykułem/postem/tworem. Od tego czasu działo się wiele, przemoknięty do suchej nitki relacjonowałem półmaraton, goniłem za sympatykami nordic walking po sokołowskim lesie, pomagałem dźwigać pudła podczas świątecznej akcji charytatywnej, wylegiwałem się na murawie podczas często smutnych meczów piłkarskich oraz wytarłem spodnie na parkietach wałbrzyskich hal sportowych.
Odbywający się w czerwcu turniej Alkatraz niemal zawsze oznaczał idealne wejście w wakacje, koniec szkolnej harówki, początek letniej wolności. Choć ten turniej odznaczał ważne daty w moim życiu, to jednak nigdy nie byłem jego czynnym uczestnikiem. Schowana przed oczami miasta przestrzeń nie krępowała, a pozwoliła rozwijać skrzydła i czynnie pielęgnować pasje innym. W tym Michałowi Borzemskiemu, bez którego streetball na Alkatraz nie miałby miejsca.
Michał Borzemski, organizator turnieju Alkatraz 2017 - Gramy w rytmie hip-hop
Jeszcze niedawno Borzemski zdobywał punkty dla futbolistów Miners Wałbrzych w Super Meczu, ale ten sportowy entuzjasta ani myśli zapomnieć o korzeniach. Te sięgają koszykówki ulicznej i zdartych kolan na Alkatraz. To właśnie z jego inicjatywy turniej powrócił przed rokiem po trzech latach przerwy. „Widzimy się za rok” – powiedział na zakończenie zeszłorocznych zmagań i słowa dotrzymał.
W wersji 2017 było skromniej, zagrało dziewięć drużyn. Byli mistrzowie ligi amatorskiej m.in. Dawid Wackowski i bracia Milewscy, był jej najlepszy asystujący Marcin Kaczor, pojawili się ponownie dawni juniorzy Górnika, wchodzący w dorosły basket Kołaczyński, Jeziorowski i Durski, zameldowali się także ci bardziej doświadczeni: Rafał Glapiński, Marcin Wróbel i Bartłomiej Ratajczak, a lekcje od nich odbierał nasz człowiek w Szkole Mistrzostwa Sportowego, Mateusz Podejko. Dojechało kilku chłopaków z okolic, paru z Warszawy, był też "Skiba", legendarny ball-handler, wieczny pędziwiatr i dawny dunker, robiący wrażenie nie tylko z powodu brody, a powrót na wałbrzyski asfalt zanotowali niegdyś biało-niebiescy Hubert Murzacz oraz Tomasz Drywa. Dumnie mistrza Polski z Zielonej Góry reprezentował na skarpetkach kolejny eks-Górnik, Kuba Lewandowski, w rodzinne strony powrócił grający ostatnio w AZS Politechnice Poznań Maciej Krzymiński.
Kilka bardzo dobrze rozpoznawalnych postaci wspominało turniej jedynie z ławki, wśród nich Bartłomiej Józefowicz, Adrian Stochmiałek, Maciej Łabiak i Marcin Sikorski. „Tym razem szukam talentów” – w swoim stylu, pół żartem, pół serio dodał od siebie popularny „Józek”. Od strony technicznej kolejny rok imprezę wsparły wałbrzyskie Wodociągi oraz, rzecz jasna, Aqua Zdrój.
Teraz powinienem napisać o wynikach i wymyślnych, amerykańsko brzmiących nazwach poszczególnych zespołów. Nie zrobię tego, bo jutro nikt nie będzie o tym pamiętał. Najlepsi okazali się "Piękni i młodzi" (Glapiński, Wróbel, Ratajczak, Podejko, Durski), ale na Alkatraz od lat wynik nie ma większego znaczenia, liczy się idea współzawodnictwa i wspólnej zabawy oraz miłość do koszykówki. Wygrał każdy, kto chciał pobiegać na asfalcie za okrągłą piłką. Każdy, kto w ograniczonym zabudowaniami terenie sięgał poza horyzont, dostrzegając magię streetballa.
WIĘCEJ ZDJĘĆ Z TURNIEJU ALKATRAZ 2017
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj