Anna Jurksztowicz i Krzesimir Dębski na poważnie i nie (FOTO)
- Napisałem tę książkę, żeby Polacy mieli argumenty w dyskusjach na temat rzezi wołyńskiej z Ukraińcami, których dużo do nas przyjeżdża, więc i dyskusje zdarzają się coraz częściej. W tych obecnych relacjach naszych krajów, czego by się nie chwycić, jest niedobrze i nie do wytłumaczenia. Coraz więcej ulic we Lwowie, i to głównych, poświęconych jest prowodyrom rzezi wołyńskiej, a, jak wynika z badań, 35% Ukraińców uważa obecnie Banderę za bohatera narodowego. Kilka lat temu to było tylko 2%. To jedyny kraj na świecie, gdzie młodzi ludzie przebierają się w mundury SS i spacerują tak po ulicach, a profesorzy uniwersyteccy mówią o sobie „jestem ukraińskim nacjonalistą”, bo to słowo oznacza „patriota” – mówił Krzesimir Dębski.
Dziadek muzyka, Leopold Dębski, był lekarzem. Podczas pierwszej wojny światowej w szpitalu poznał swoją przyszłą żonę, ukraińską pielęgniarkę Anisję Czemierkin, z pochodzenia Kozaczkę. Mieli dwóch synów. Rodzice Krzesimira, Aniela Sławińska i Włodzimierz Sławosz Dębski zaręczyli się 11 lipca 1943 roku w trakcie obrony kościoła w Kisielinie przed atakiem nacjonalistów z UPA. Tego feralnego dnia dziadek i babcia kompozytora zostali uprowadzeni przez bojówkę UPA. Gdy porywacze zorientowali się, że Anisja jest Ukrainką, chcieli ją puścić wolno, ale odmówiła, nie chciała pozostawić męża. Oboje zaginęli wtedy bez śladu, po latach ojciec Krzesimira Dębskiego odkrył, że zostali zamordowani. Sam Włodzimierz został ciężko ranny podczas obrony kościoła, kiedy granat wybuchł tuż przy jego nodze. Życie uratowali mu znajomi Ukraińcy, którzy ukryli go w stodole i pielęgnowali. Wszystkie te wydarzenia po latach ambasador Wałbrzycha opisał w autobiograficznej książce „Wołyń. Nic nie jest w porządku".
- Ważne są statystyki. W 1938 roku w województwie wołyńskim Polaków było tylko 12%, głównie w miastach. Inni uciekli podczas I wojny i w roku 1920, potem już nie wrócili. Więc jeśli Ukraińcy mówią, że były to symetryczne walki, to nie jest prawda, bo polskich mężczyzn było tam już wtedy bardzo mało, pozostały głównie kobiety, dzieci i starcy. I nie da się mówić o symetrycznych walkach, skoro Polaków było tam 200 000, a Ukraińców dwa miliony. Bandera po prostu uznał, że te tereny mają być czyste etnicznie, a oprócz Polaków mieszkali tam przecież także Żydzi, Rosjanie, Niemcy, Ormianie, Karaimowie i inne nacje. Zginęło 90 000 Polaków znanych dziś z imienia i nazwiska. Polska 27. Dywizja AK walcząca z UPA liczyła sobie około 5700 żołnierzy, a po stronie UPA było 50 000 plus cywile. Trzeba jednak pamiętać, że działania banderowców wsparł niewielki procent Ukraińców. Cóż to jest 70 000 wobec 2 milionów? – mówił Krzesimir Dębski.
Ale nie całe spotkanie zdominowała tak poważna tematyka. Kompozytor wracał wspomnieniami do swego dzieciństwa w Wałbrzychu, gdy jego rodzina mieszkała w kamienicy w Rynku.
- Podobno w wieku 9 miesięcy już nieźle śpiewałem, wtórując radiu, więc w Wałbrzychu w 1954 roku było na pewno jakieś radio. Mój ojciec był tu dyrektorem szkoły muzycznej i nie mógł nadać mi imienia Krzesimir – nie dostał na to zgody urzędu stanu cywilnego mimo tego, że w Wałbrzychu mieszkało wiele różnych narodów i każdy nazywał dzieci po swojemu. W końcu musiał napisać pismo do rządu i dostał wtedy zgodę od premiera Cyrankiewicza, którą przechowujemy do dzisiaj, podobnie jak publikacje z wałbrzyskiej prasy o tym, że mały wałbrzyszanin wciąż nie ma imienia, jak wypowiadali się zbulwersowani znajomi – opowiadał Krzesimir Dębski, ale nie wszystkie starcia z ówczesną władzą miały tak zabawny charakter.
- Moja siostra zmarła na gruźlicę, brat miał gruźlicę kości, więc tato, który miał brata w Szwajcarii, napisał do niego z prośbą o penicylinę. I po kilku godzinach od wysłania listu było już u nas UB. Aresztowali ojca i siedział w więzieniu – wspominał muzyk.
Podczas spotkania Anna Jurksztowicz śpiewała swoje przeboje, a jej mąż towarzyszył jej akompaniując – i również, aby udowodnić prawdziwość swoich słów, śpiewając.
Krzesimir Dębski urodził się w Wałbrzychu 26 października 1953 roku. Anegdota głosi, że było to w trakcie meczu Górnika Wałbrzych. Kiedy był jeszcze dzieckiem, jego rodzina przeniosła się do Kielc, potem do Lublina. Został wybitnym artystą, skomponował ponad pięćdziesiąt utworów symfonicznych i kameralnych m.in. operę, 4 oratoria, utwory religijne, 11 koncertów instrumentalnych. Jest laureatem wielu konkursów kompozytorskich, napisał muzykę do 50 filmów, 35 sztuk teatralnych, ma na koncie ponad setkę popularnych piosenek. Nagrał kilkanaście płyt ze swoimi kompozycjami dla wielu wytwórni płytowych, współpracował z wieloma muzykami światowej sławy. Był również nagradzany jako skrzypek jazzowy (także w USA) i dyrygent. W 2013 roku Krzesimir Dębski otrzymał tytuł Ambasadora Wałbrzycha.
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj