Wałbrzych: Czy fotoradary wrócą?
Bezczynne, niegdyś pracowite
Wałbrzyscy strażnicy miejscy dysponowali jednym mobilnym fotoradarem. Urządzenie rejestrujące działało w latach 2008 - 2015. Od 1 stycznia 2016 roku – za sprawą ustawy Prawo o ruchu drogowym oraz ustawy o strażach gminnych – funkcjonariusze straży gminnych stracili możliwość wykorzystywania fotoradarów. Mimo protestów samorządowców i wniosku złożonego przez nich do Trybunału Konstytucyjnego radary nadal stoją bezczynne.
Z fotoradarów korzystało ok. 120 jednostek w całym kraju, dlatego pojawiły się pomysły na dalsze ich użytkowanie. Jednym z nich jest właśnie - jak w przypadku Warszawy - przekazanie urządzeń do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
- Warszawa podpisała z GITD umowę na trzy lata. Rozwiązanie to dotyczy wyłącznie fotoradarów stacjonarnych, które zostały zintegrowane z systemem informatycznym GITD. Nic nie wskazuje na to, że do pracy pod innym szyldem wrócą również urządzenia mobilne takie jak nasze i niemal wszystkie fotoradary na Dolnym Śląsku - mówi Kazimierz Nowak, komendant Straży Miejskiej w Wałbrzychu.
Różnicę dostrzeżono
Wałbrzyski fotoradar nie był może ulubieńcem kierowców, ale efekty jego działania było widać. - Przez pierwsze miesiące 2008 roku na przejściach dla pieszych na ul. Wieniawskiego i Al Podwale mieliśmy cztery wypadki śmiertelne - zginęli piesi. Fotoradar zaczął działać we wrześniu i przez pierwsze 12 miesięcy od jego uruchomienia nie zanotowaliśmy w tym miejscu śmiertelnego potrącenia - wspomina Edward Świątkowski z wałbrzyskiej Straży Miejskiej.
Przez ponad sześć lat, rokrocznie wałbrzyszanie robili sobie tysiące fotoradarowych selfie. Rekordowy okazał się rok 2014, kiedy liczba ujawnionych przy użyciu fotoradara wykroczeń drogowych przekroczyła 10 tysięcy. Od lat strażnicy kontrolowali prędkość niezmiennie przy osiemnastu głównych miejskich arteriach oznakowanych znakiem D 51. Najczęściej prędkość przekraczana była na Al. de Gaulle'a, gdzie zdarzało się, że dozwoloną prędkość naruszała nawet połowa przejeżdżających. Wiele fotoradarowych fotek wykonywanych było też na ul. Wieniawskiego i Al. Podwale. W rankingu przodowały też ul. Wysockiego, Wrocławska i Uczniowska. Na tych też "czarnych puntach" po likwidacji miejskiego fotoradaru szybko dostrzeżono wzmożony ruch kierowców rajdowych. - Od 2016 roku wzrosła liczba wypadków wynikających z nadmiernej prędkości. Nie zapomnę zwłaszcza wypadku na ul. Uczniowskiej w pierwszych miesiącach ubiegłego roku - kierowca skosił dwie latarnie i wypadł przez tylne okno samochodu - dodaje Świątkowski.
Noga z gazu?
Rok po likwidacji fotoradarów należących do gmin już po pierwszym półroczu 2016 roku stwierdzono wzrost liczby zabitych na polskich drogach o 25%, wzrost liczby wypadków i kolizji w zależności od regionu nawet 30%. Wzrosły też składki ubezpieczeniowe, bo likwidacje szkód wypadków i kolizji wywołanych przez kierowców poruszających się z większą prędkością są bardziej kosztowne. Eksperymentalne krótkie uruchamianie nieczynnych fotoradarów w różnych częściach kraju wykazało, że są miejsca, gdzie ponad 70% kierowców przejeżdżających kierowców przekracza dozwoloną prędkość.
Elżbieta Węgrzyn
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj