| Źródło: Muzeum Dawnego Kupiectwa
Wałbrzych region: U nas mordercze spojrzenie... bazyliszka
Jajo koguta
Król węży pojawia się już w literaturze antycznej. Pliniusz Starszy pisał o nim jako o stworzeniu zabijającym na pustyni. Ktoś kogo nie wykończyło odwodnienie, mógł spotkać tę bestię i ponosił śmierć na miejscu, bo stwór zabijał spojrzeniem. Dodatkowo wzrokiem rozsadzał kamienie - stąd piasek - i wypalał roślinność - i mamy wytłumaczenie powstania pustyni jak się patrzy.
Dziwoląg ten zgodnie z przekazami był bardzo rzadki i długowieczny. Miał żyć nawet setki lat, mierzyć kilkanaście metrów i przychodzić na świat z jaj składanych przez koguty. Niektóre przekazy dodają, że jaja te powinny być wysiadywane przez ropuchy lub węże. Stwór ten miał wyglądać jak gigantyczny wąż lub wedle innych przekazów czteronogi kogut, czasem był podobny do jaszczurek. Legendy nadawały mu cech gadzich jak i też ptasich, po tatusiu kogucie. Bestia ta była mięsożerna, a jako że zabijała wzrokiem, to nie musiała się namęczyć na polowaniu. Lubiła za to przesiadywać w ciemnych, mrocznych pomieszczeniach i naprzykrzać się lokalnym społecznościom, podobnie np. jak Hydra lernejska, czy smok wawelski.
Zgodnie z legendami najtrudniej poczwarę było uśmiercić, choć sposobów znaleziono przynajmniej kilka. Wedle bestiariuszy, podobnie jak w przypadku mitycznej Meduzy, pomagały w tym lustra i wypolerowane tarcze - bazyliszek popełniał "mordercze samobójstwo" uśmiercając się za pomocą własnego spojrzenia. W zabiciu potwora bohaterów wspierało również pianie koguta i zapach łasicy, choć Wiedźmin Sapkowskiego uważał, że i na bazyliszka treściwy srebrny miecz wystarczy.
Jak kamień w wodę
Bazyliszek świdnicki pojawia się w średniowiecznej legendzie. Skąd przybył? Nie wiadomo. Po prostu zjawił się w istniejącej do dziś kamienicy na rogu ul. Łukowej i Kotlarskiej, w tzw. domu "Pod Złotym Gryfem", dlatego też jest on czasem nazywamy również gryfem... jednak wszystkie jego cechy świadczą o bazyliszkowej naturze. Otóż to monstrum w czasach księcia Bolka II zasiedliło wzmiankowaną kamienicę, w której była niegdyś studnia. Potwór miał ponoć ogon jaszczurki, pazury krogulcze, a do tego skrzydła nietoperza. Wszystko to można byłoby jakoś znieść i monstrum pokazywać ku uciesze gawiedzi, ale bazyliszek miał też swoje mordercze spojrzenie. Kto poszedł po wodę do studni zasiedlonej przez poczwarę to ginął... jak kamień w wodę.
Można się tylko domyślać, że ofiary były konsumowane. Władca Bolko wymyślił jak pozbyć się bazyliszka bez tracenia cennych rycerzy i wysłał do walki młodzieńca, skazanego na śmierć rozbójnika. Miał on do wyboru - oddać się w ręce kata lub próbować szczęścia w walce z potworem. Skazaniec wykazał się inteligencją, ubrał się w wypolerowaną, lśniącą jak lustro zbroję i zabrał ze sobą miecz oraz świecę. Potwór wyszedł mu na spotkanie śmiało i... rozproszyło go swoje własne odbicie dostrzeżone w zbroi byłego opryszka. Nim się zorientował, już otrzymał śmiertelny cios mieczem.
Zabójca dworzanina w akcji
Inna wersja tej legendy mówi o wybiórczych zwyczajach konsumpcyjnych potwora, który miał do studni zaciągać jedynie dziewczęta. Działalność bestii odkrył podglądający piękną niewiastę mężczyzna. Poszedł za nią gdy szła czerpać wodę i zobaczył przez szparę w drzwiach jak jest wciągana do studni. Tym razem na ratunek pożeranej podstępnie płci pięknej rusza morderca dworzanina książęcego. W zamian za ułaskawienie ma się gadem ze studni zająć i położyć kres jego polowaniom. Tu też z pomocą skruszonemu zabójcy przychodzi zbroja z lusterek i miecz, a szansę na zwycięstwo daje moment zaskoczenia wynikający z zobaczenia przez bestię w zbroi jak bardzo jest szpetna.
Na pamiątkę tej walki i zwycięstwa nad bestią postać młodzieńca walczącego z bazyliszkiem zdobi róg budynku przy ul. Łukowej 1, gdzie do tych zdarzeń miało dojść.
Motyw bazyliszka został też powielony przez Warszawę, gdzie bestia i jej przegraną walkę z cwanym czeladnikiem uwiecznił Artur Oppman. Warszawska wersja zyskała przebiła się do książek i animacji, została rozpowszechniona, a o bestii z regionu wałbrzyskiego mało kto pamięta. Może wybierzecie się do Świdnicy by zobaczyć kamienicę, w której grasował?
W ostatnich latach, po legendy polskie sięgnął z iście hollywoodzkim rozmachem Tomasz Bagiński. Jego bazyliszek z naszym regionem niestety nie ma nic wspólnego... ale za to ogląda się go wyśmienicie.
Polecamy inne legendy...
NIEDŹWIADKI MAJĄ SWOJEGO DUCHA
CHEŁMIEC - SIEDZIBA WIEDŹMY TOBMETZEN (FOTO)
DLACZEGO ZIEMIA W STRUDZE JEST CZERWONA?
ZAMEK CHOJNIK - RUINY INSPIROWAŁY WIESZCZY
JEDLINA ZDRÓJ: NIE BYŁOBY JEJ GDYBY...
ZŁOTO WROCŁAWIA - DŁUGA HISTORIA SZALEŃSTWA
GŁAZ ZWANY BIAŁYM KAMIENIEM I JEGO HISTORIA PEŁNA ZAGADEK
WIKINGOWIE W KARKONOSZACH, CZYLI LEGENDA O DOLINIE SIEDMIU DOMÓW
ZAMEK KSIĄŻ I JEGO LEGENDARNE KOTY
NASZE MIŁOSNE LEGENDY: PIORUN, PIERŚCIEŃ I NAJBRZYDSZA NA ŚWIECIE
ZAMEK NOWY DWÓR: OSTRZEŻENIE DLA POSZUKIWACZY SKARBÓW (ZDJĘCIA)
ZAWZIĘTY UPIÓR Z REIMSWALDAU (DZIŚ RYBNICA LEŚNA)
oprac. i fot. Elżbieta Węgrzyn
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj