| Źródło: Źródło wymienione w tekście
Wałbrzych: Niedźwiadki mają swojego ducha (FOTO)
A legendę znany nam już nauczyciel miejski Walter Reimann opisuje tak: pewnego dnia pewien tkacz z Bärengrund, czyli z Doliny Niedźwiedziej (dziś rejon ulic Świdnickiej i Tatrzańskiej) niósł swoje tkaniny na targ w Wałbrzychu drogą biegnącą przez Buttergebirge (czyli Góry Maślane, dziś Niedźwiadki właśnie). Idąc tamtędy ku swemu zdumieniu zobaczył siedzącego na kamieniu przy drodze zamożnego wałbrzyskiego kupca handlującego płótnem. Ten skinął na niego, a gdy tkacz się zbliżył, obejrzał jego towar i ręką wskazał mu drogę do miasta. Mężczyzna dotarł na targ i tam dowiedział się, że widziany przezeń kupiec dzień wcześniej zmarł.
Wstrząśnięty, przeżegnał się i opowiedział, co zobaczył w górach. Wtedy okazało się, że tego samego dnia zmarłego mimo dziennej pory widzieli inni przechodzący tą samą drogą – i również siedział na tym samym kamieniu. Od tego dnia duch pojawiał się na drodze biegnącej przez Niedźwiadki jeszcze wiele razy, zawsze tkaczom idącym do miasta z towarem.
Aż zdarzyło się, że w rejon Wałbrzycha zawitał pewien „mądry człowiek”, który rzucił zaklęcie i zamienił nie mogącego widocznie zaznać spokoju ducha w trzmiela, a potem wygnał go poza granice Niedźwiadków. Jednak jeszcze wielekroć później idący na targ przez wzgórza tkacze, gdy latał dookoła nich trzmiel, myśleli z obawą o wygnanym duchu kupca, choć ten raczej nie zrobił im nic złego, przynajmniej po śmierci. („Historia i podania zamków i miast regionu wałbrzyskiego“ („Geschichte und Sagen der Burgen und Städte im Kreise Waldenburg“), W. Reimann, Mieroszów 1925.)
Możemy się zastanawiać nad genezą tej legendy – nawet jeśli faktycznie tkacze dźwigający przez leśne ostępy swoje bele z płótnem widywali jakieś niewytłumaczalne manifestacje, trzeba pamiętać, że zachowały się w niej ślady ponurej doli żyjących w ogromnej biedzie wieśniaków, wyzyskiwanych przez zamożnych kupców z okolic Wałbrzycha, którzy zbijali fortuny i budowali sobie piękne rezydencje dzięki temu, że przymierającym głodem (ich głównym pożywieniem były ziemniaki z cebulą, z czasem warunki tak się pogorszyły, że zjadali własne psy) producentom płótna płacili grosze za ich wyroby, które sprzedawali potem dużo drożej. Zapewne też to, że kupcy owi mogli po śmierci nie zaznać spokoju, wydawało się tkaczom dość logiczne.
Już na początku XVII w. w Wałbrzychu dochodziło do zatargów między mistrzami z miasta i tkaczami z okolicznych wsi. W 1615 roku tkacze miejscy przeprowadzili najazd na wiejskich i zabrali im towar.
W kwietniu 1793 roku w mieście doszło do buntu tkaczy spowodowanego wysokimi cenami przędzy i tragiczną sytuacją ludności utrzymującej się z tkactwa. Do uspokojenia buntu użyto wojska stacjonującego w Świdnicy. W kolejnych latach sytuacja tkaczy nieznacznie poprawiła się, część z nich znalazło zatrudnienie w prężnie rozwijającym się górnictwie i koksownictwie, pozostali trafili do powstającym manufaktur włókienniczych.
Do niepokojów dochodziło też w miastach ościennych, zła sytuacja doprowadziła do słynnego śląskiego powstania tkaczy z nieodległej przecież Bielawy i Pieszyc w roku 1844, które zostało krwawo stłumione przez wojska pruskie (zginęło wtedy 11 osób). Ci zbuntowani tkacze pracowali już jednak w fabrykach i protestowali przeciwko obniżeniu płac i wprowadzeniu 12-godzinnego dnia roboczego.
Wcześniej podobne, liczniejsze nawet wystąpienia zdesperowanych tkaczy miały miejsce w II połowie XVIII wieku, kiedy nowe zakłady włókiennicze niszczyły chałupniczy przemysł, z którego żyli mieszkańcy sudeckich wiosek. To właśnie w tych przedprzemysłowych czasach osadzona jest akcja legendy.
Cytowany przez nas wcześniej przyszły prezydent USA John Quincy Adams tak opisywał wałbrzyskie realia początków XIX wieku z perspektywy cudzoziemca: Ci biedni ludzie, stale harujący, mogą ledwie zarobić na marne utrzymanie i są poddani różnym ciężarom. Tkanie płócien rodzi wielkie fortuny przede wszystkim kupcom eksportującym je do miast, a zaledwie daje chleb chłopom, którzy wykonują lwią część roboty. Tutaj, w Wałbrzychu, gospoda, w której stanęliśmy, znajduje się jak zwykle na rynku, a ponieważ był dzień targowy, mieliśmy całe przedpołudnie tłumy chłopów przed oknami. Każdy ze sztuką czy dwiema płótna w torbie stał i czekał na nabywcę. Kupiec podawał swoją cenę i – jeżeli zapadła zgoda – znaczył płótno, które sprzedawca zanosił do sklepu kupującego, gdzie dostawał pieniądze. Mówią, że kupiec często znaczy sztukę swoją ceną, choć sprzedawca nie godzi się na tak niską, a ponieważ nie może natychmiast wymazać napisanej kredą ceny, trudno mu uzyskać od następnego kupca wyższą. (John Quincy Adams, „Listy o Śląsku” przełożone przez Marię Kolbuszewską, opracowane przez Władysława Dynaka i wydane przez Uniwersytet Wrocławski w 1992 roku).
Zatem nawiedzający Niedźwiadki duch kupca zapewne miał za co długo pokutować. Zastanawiając się, czy może pojawia się tam do dzisiaj, wybraliśmy się letnim wieczorem na malownicze wzgórza między ul. Świdnicką a Śródmieściem i wędrowaliśmy szlakiem niebieskim od Świdnickiej aż po osiedle Szczęść Boże, by odkryć taki widok:
Czy tędy właśnie przed laty zmierzali na targ okoliczni tkacze, raczej wątpliwe – pewnie, skoro dźwigali ciężary, mieli jakąś krótszą drogę, „przeskakującą” grzbiet Niedźwiadków. W każdym razie patrzyliśmy uważnie, czy urokliwy liściasty las, który je porasta, zdradzi swoje tajemnice.
Kamienia pasującego do opisu nigdzie nie było, może zdążył zapaść się już w ziemię, albo ktoś go zabrał. Było jednak wiele tajemniczych miejsc, takich, jak to, w których duch mógłby się przecież pojawić. Na przykład:
I nic.
Cóż, może jeszcze komuś uda się kiedyś zobaczyć w lesie na Niedźwiadkach ducha kupca (albo przynajmniej fruwającego dookoła trzmiela). Na razie zostaliśmy z morałem legendy: lepiej w Wałbrzychu nie być wyzyskującym słabszych pracodawcą czy pośrednikiem handlowym. To się może źle skończyć, a gór dookoła mamy sporo...
Czytaj też:
CHEŁMIEC - SIEDZIBA WIEDŹMY TOBMETZEN (FOTO)
NASZE MIŁOSNE LEGENDY: PIORUN, PIERŚCIEŃ I NAJBRZYDSZA NA ŚWIECIE
ZAMEK NOWY DWÓR: OSTRZEŻENIE DLA POSZUKIWACZY SKARBÓW (ZDJĘCIA)
ZAWZIĘTY UPIÓR Z REIMSWALDAU (DZIŚ RYBNICA LEŚNA)
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
wsp. ELW
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj