Odkopują osadę sprzed ponad tysiąca lat (FOTO)
To już drugi sezon badań na grodzisku, pierwszy miał miejsce w 2007 i 2008 roku. Wtedy to dokonano spektakularnego odkrycia podgrodzia pod słowiańskim grodziskiem, którego pozostałości stosunkowo dobrze się zachowały. Główne pytanie, jakie stawiają sobie badacze, to – czym się zajmowali żyjący na podgrodziu ludzie, co wytwarzali na potrzeby grodu? Początkowo datę powstania grodziska ustalano na XII wiek, okazało się jednak znacznie starsze.
- Ma ono liczne nawiązania do grodziska w Dobromierzu, w Granicznej czy na górze Szeroka w Strzegomiu. Przy budowie siedlisk wykorzystywano tu glinę, ziemię wsypywaną do drewnianej konstrukcji, ale mamy tu także mur ułożony z kamieni, podobnie jak w tamtych trzech grodziskach. Tę oblicówkę kamienną utożsamia się z państwem wielkomorawskim, które rozwijało się wtedy na Morawach. Udało nam się rozpoznać zabudowę w północnej części i zlokalizować bramę. Wróciliśmy po 9 latach, prowadząc badania w ramach projektu dotyczącego osadnictwa wczesnośredniowiecznego w Sudetach od VI do początków XIII wieku – mówi dr Sylwia Rodak z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Badania pozwoliły odkryć umocnione budynki. Teraz nie odnaleziono podków i monet, ale archeologów bardzo cieszą fragmenty ceramiki, udało im się złożyć z kawałków cały potłuczony garnek. Znaleziono też pół przęślika i fragment prażnicy, w której prażyło się ziarno. Emocjonujące odkrycia mają miejsce w każdej chwili.
Tu mamy fragment garnka sprzed tysiąca lat.
Cieszy także metalowy wczesnośredniowieczny nożyk.
Oprócz niego na grodzisku prawie nie ma broni, tylko myśliwska. Mieszkańcy wiedli raczej pokojową egzystencję. Badacze znajdują fragmenty kości zwierzęcych, palisady, drewnianego wału wzmocnionego gliną, a w pewnej odległości od niego półziemianki. Może uda się na podstawie tego wszystkiego stworzyć komputerową rekonstrukcję grodziska z osadą.
- To wszystko pokazuje nam, czym mieszkańcy mogli się zajmować. Chcemy się też dowiedzieć, czy w grodzisku tylko chronili się w razie niebezpieczeństwa ludzie z okolicznych osad, czy też jacyś mieszkali tutaj na stałe. Bylibyśmy na pewno bardzo szczęśliwi, gdyby udało się odkryć całą pracownię związaną z tkactwem czy garncarstwem lub jakąkolwiek inną produkcją. Moglibyśmy to wyeksponować, zobaczyć, jak to wyglądało. A może udałoby się odkryć budynek halowy, taki jak w Dobromierzu na grodzisku, to też świadczyłoby o wpływach państwa wielkomorawskiego. Są przypuszczenia, że budowano je w celach kultowych. Grodzisko jest bardzo dobrze zachowane, widać jego obręb. W grodziskach polnych wały rozorywano i nie widać ich już w terenie. A tu kopały tylko borsuki – żartuje Sylwia Rodak.
Badania wskazują na to, że istnienie grodziska zakończyło się dramatycznie – wybuchł tu wielki pożar, który strawił je doszczętnie, a mieszkańcy już nigdy go nie odbudowali. Czy to jakaś katastrofa, czy działania wojenne? Dziś archeolodzy odkrywają ostrożnie przepalone, zwęglone belki. – Koniec egzystencji grodziska miał miejsce prawdopodobnie pod koniec X wieku, był to okres włączenia Śląska do ziem polskich. Spalony wał i warstwa spalenizny świadczą o tym, że ludność opuściła to miejsce nagle. A kto tu mógł mieszkać? Prawdopodobnie Trzebowianie, choć mogli się zdarzyć i Ślężanie – mówi archeolog.
Jak podkreślała badaczka, na pochwałę zasługuje to, w jaki sposób o grodzisko zadbali mieszkańcy okolicznych wsi, Gniewkowa i Bolkowic. Pojawiły się tu tablice edukacyjne z ich inicjatywy, uzyskali na to fundusze. W pracach uczestniczy dziesięcioro studentów II roku archeologii. W przyszłym roku, jeśli uda się pozyskać środki, planowane są dalsze badania.
Czytaj też:
ZAMEK CISY – REZYDENCJA WŁADCZYNI CAŁEGO REGIONU (FOTO)
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj